
Reklama.
"Ludzie nadal czekają na obiecane 6 tysięcy... Oj przepraszam, do 6 tysięcy" – napisał na Twitterze dziennikarz "Czasu Chojnic", Michał Sagrol. Swój wpis zilustrował zdjęciami ruin, w które żywioł obrócił jeden z miejscowych budynków. Potrzebujących jest jednak więcej. O to jak wygląda przekazywanie rządowej pomocy doraźnej mieszkańcom naTemat zapytał Grażynę Dąbrowiecką z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej i Michała Rytlewskiego, redaktora naczelnego "Czasu Chojnic".
– Ludzie są rozczarowani. Myśleli, że dostaną od rządu pomoc doraźną w kwocie 6 tys. zł., tymczasem szybko okazało się, że dostaną do 6 tys. zł, zależnie od tego, jaki procent gospodarstwa został zniszczony – mówi Michał Rytlewski. – Ludzie mają wielkie straty, a tu okazuje się, że "na szybko" dostali od rządu jedynie tysiąc złotych – tłumaczy dziennikarz.
Jednak nie wszyscy zobaczyli nawet ułamek z maksymalnej kwoty 6 tys. zł. – 10 rodzin ma nieuregulowaną sytuację własnościową dotyczącą zniszczonych budynków. Chodzi o ludzi, u których trwają postępowania spadkowe lub mają zaległości w podatkach. W tej sytuacji nie mogli otrzymać rządowej pomocy doraźnej – tłumaczy Grażyna Dąbrowiecka, szefowa Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Ale – jak zaznacza urzędniczka – to nie znaczy, że samorząd zostawił ludzi samych. Władze lokalne uruchamiają własną pomoc dla tych poszkodowanych, którzy nie otrzymali świadczeń od rządu. Program ma ruszyć 15 września.
Tymczasem cały czas do gminy spływa pomoc od ludzi i organizacji społecznych. Na okładce aktualnego wydania "Czasu Chojnic" można np. przeczytać o Fundacji Petralana, która zbuduje nowy dom rodzinie Schmidtów. Budynek w którym dotychczas mieszkali jest tak zniszczony, że nadaje się tylko do zburzenia. Ale to nie jedyny przykład pomocy, której udziela społeczeństwo obywatelskiego. – Sam byłem ostatnio świadkiem, jak do Chojnic przyjechał tir z transportem darowanych kiełbasek. Angażuje się też Caritas, a także mnóstwo prywatnych osób. Ludzie o nas nie zapomnieli – konkluduje redaktor Rytlewski.