
Wpadka kampanii "Sprawiedliwe sądy". Zamieścili historię nieżyjącego sędziego, który dostał wyrok i od dawna nie orzekał
Ujawniono kolejną wpadkę popełnioną przy organizacji kontrowersyjnej kampanii, którą PiS stara się przekonać Polaków do konieczności upartyjnienia wymiaru sprawiedliwości. Jednym z antybohaterów akcji "Sprawiedliwe sądy" jest sędzia Zbigniew J., który przed laty ukradł kiełbasę za 6,9 zł i prowadził auto pod wpływem alkoholu. Ma on być przykładem na istnienie bezkarnej "nadzwyczajnej kasty". Problem w tym, iż mężczyzna ten zrzucił togę sędziowską wkrótce po dopuszczeniu się przestępstw, więc nie orzekał od 11 lat. Nie pozostał też bezkarny, bo za swoje czyny usłyszał wyrok. A tak w ogóle to... nie żyje od dwóch lat.

Reklama.
"Sędzia z Tarnobrzega pod koniec 2006 roku wpadł na kradzieży kiełbasy w stalowowolskim markecie. Następnego dnia jechał do Tarnobrzega, by swoim przełożonym wytłumaczyć tę sprawę, lecz nie dojechał. Wpadł do rowu uciekając przed policyjną kontrolą. We krwi sędziego wykryto 2,36 promila alkoholu" – taką historię Polacy mogli przeczytać w serwisie SprawiedliweSady.pl, do odwiedzenia której zachęcają czarno-białe billboardy rozwieszone po kraju z polecenia powiązanej z rządem Polskiej Fundacji Narodowej. Plakaty i strona internetowa składają się na głośną kampanię uderzającą w sędziów i zachęcającą do poparcia "reform" Prawa i Sprawiedliwości, na którą przeznaczono aż 19 mln zł.
Wzbudza ona liczne kontrowersje ze względu na fakt, iż skrojono ją ewidentnie na potrzeby partii rządzącej i do użytku wewnętrznego, choć PFN została powołana, by promować Polskę na arenie międzynarodowej. Krytykowane były także wielomilionowe wydatki, których beneficjentem miała okazać się firma byłych PR-owców premier Beaty Szydło. Jakby tego było mało, teraz Wirtualna Polska dolała oliwy do ognia ustaleniami w sprawie jednej z kluczowych postaci przedstawionych jako przykłady sędziowskiego zepsucia i bezkarności.
Portal dotarł do rodziny Zbigniewa J. która potwierdziła, że mężczyzna dwóch lat nie żyje. Poza tym, fakty w jego sprawie niezbyt pasują do tez, które lansuje kampania "Sprawiedliwe sądy". Zbigniew J. kradzieży kiełbasy za 6,9 zł i prowadzenia auta na podwójnym gazie dopuścił się bowiem jako sędzia w czasach, gdy w Polsce po raz pierwszy mieliśmy IV RP. Było to w 2006 roku, kiedy premierem był sam Jarosław Kaczyński, a ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym nie kto inny niż Zbigniew Ziobro.
Historia Zbigniewa J. kiepsko nadaje się też na przykład sędziowskiej bezkarności. Zaraz po wywołaniu skandalu opuścił on bowiem zawód sędziego, a później za swoje czyny został skazany przez sąd na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Nic więc dziwnego, że po ujawnieniu tej wpadki o jego sprawie na stronie SprawiedliweSady.pl przeczytać już nie można. No chyba, że korzystając z kopii jej poprzedniej wersji w Google.
źródło: WP.pl
Reklama.