Równo dwa lata temu rada nadzorcza RDC wyrzuciła ją dyscyplinarnie z radia. Teraz to, co się dzieje w Warszawie, Ewa Wanat obserwuje z Berlina. Znana dziennikarka opowiada naTemat, jak z tej perspektywy wygląda polska polityka i media. – Jestem w Europie. Jestem u siebie – mówi.
Ewa Wanat: Nie jestem na emigracji. Jestem w Europie. Jestem u siebie.
Ale na co dzień mieszkasz w Berlinie.
Tak, ale często odwiedzam Warszawę i Poznań. Piszę felietony do "Wprost", artykuły do innych mediów, pracuję nad książką, która wkrótce ukaże się w Polsce. Staram się być na bieżąco z tym, co się dzieje w kraju, choć czasami coś mi umyka.
Za wolność. Za to, że ludzie się do siebie uśmiechają, a nie patrzą spode łba. Za to, że każdy żyje jak chce, a mimo to, a może właśnie dlatego, dobrze to razem funkcjonuje . Hipsterzy, konserwatywni muzułmanie, artyści, informatycy, białe kołnierzyki. Polacy są tu drugą mniejszością po Turkach. Wielu, których znam, przyjechało nie dlatego, by więcej zarabiać, ale właśnie ze względu na atmosferę. Specjaliści z różnych dziedzin mogliby więcej zarobić w Warszawie.
Co widzisz w Polsce z perspektywy kilkuset kilometrów?
Kreskówkę, która jednocześnie jest śmieszna i straszna. Polityka polskiego rządu w ogóle nie przystaje do tego, co się dzieje w Europie i na świecie. Jarosław Kaczyński ma rację – Polska jest wyspą.
Ale chyba nie jedyną. Są jeszcze Węgry.
Wydaje mi się, że to państwo mniej odizolowane niż Polska. Władza jest równie ksenofobiczna, też autorytarnie zawłaszcza media czy próbuje ograniczać organizacje pozarządowe, ale np. obyczajowo Węgry są w zupełnie innym miejscu. Zabieg przerwania ciąży jest legalny na życzenie od 1992 r., związki partnerskie wprowadzono w 2009 r. Więc ta nasza, polska wyspa jest znacznie bardziej samotna i groteskowa.
Ale fundamentalizm wygląda podobnie. Turcja jest jednak o krok przed nami w autorytaryzmie – w Polsce jeszcze nikt nie wylądował w więzieniu za poglądy, podczas gdy tam to powszechna praktyka.
Za to Jerzym Owsiakiem zajmuje się policja, bo przeklinał na festiwalu muzycznym. Osoby uczestniczące w kontrmiesięcznicach dostają wezwania do prokuratury.
To są szykany ze strony władzy, ale póki co mamy do czynienia tylko z utrudnianiem życia. To upierdliwe, ale nie jest jeszcze groźne.
Jeszcze?
Wydaje mi się, że nasilenie represji politycznych jest kwestią czasu. Taki obraz wyłania się przynajmniej z mediów niezależnych od rządu.
Co widzisz, gdy patrzysz na media w Polsce?
Ostry podział po dwóch stronach sporu. Jednak nie wiem, czy realia pozwalają na to, by było inaczej. I to kolejna rzecz, w której Polska jest bardziej podobna do Turcji niż do Niemiec.
Masz do kogoś żal? Czujesz się kimś wyjątkowo rozczarowana?
Bardzo rozczarował mnie Krzysztof Ziemiec. Wydawał się porządnym dziennikarzem, tymczasem wszedł w propagandę jak w masło. Tak jakby nie wiedział, w czym bierze udział.
Serio uważasz, że pracując w "Wiadomościach" można sobie nie zdawać sprawy, w czym się bierze udział?
Ziemiec sprawia takie wrażenie.
A jakie masz wrażenia gdy oglądasz flagowy serwis informacyjny TVP?
Powrotu do "Dziennika telewizyjnego" z PRL-u. Bardzo dobrze pamiętam tamte czasy i teraz mam déjà vu. Propaganda bierze sobie na cel nawet te same osoby, np. Lecha Wałęsę, Michnika. Swoją drogą dziwię się, że władza nie wyciąga wniosków z historii. Im bardziej będą w swoich mediach dociskać do ściany, tym bardziej społeczeństwo będzie się buntować. Przecież już tak było.
A jednak PiS dostał 40 proc. poparcia w niedawnym sondażu CBOS.
Ale to nie dzięki "Wiadomościom", których oglądalność spada, lecz słusznym posunięciom socjalnym, takim jak 500 plus czy minimalna stawka godzinowa. Ludzie nie chcą tego stracić. To normalne. Mamy jedno życie, nie chcemy czekać 30 lat na czas, gdy będzie lepiej.
W jaki sposób niemieckie media piszą o Polsce?
Ostatnio ton się zmienił. Dotychczas dominowało rozczarowanie antyeuropejskim kursem władzy. Teraz, po masowych protestach Polaków przeciw ustawom sądowniczym, pojawia się też podziw. Nawet dziennikarze zajmujący się Polską nie przypuszczali, jak silny jest opór społeczny wobec niekonstytucyjnych działań partii rządzącej.
Jaki jest największy błąd opozycji?
To, że każdy gra na siebie, zamiast połączyć siły, że najważniejszy jest interes partyjny, a nie Polska. Widzę to zarówno wtedy, gdy patrzę na Nowoczesną, Razem, Platformę, jak i SLD. W każdym z tych ugrupowań jest wielu fajnych ludzi, którzy potrafiliby się dogadać, ale nie będą mogli o niczym decydować, bo ani Schetyna, ani Petru, ani Czarzasty się nie posuną. Może to kwestia psychologiczna, potrzeba zajmowania pozycji samca alfa. Tymczasem opozycja powinna się zjednoczyć.
Niektórzy mówią, że to niemożliwe, bo partie za bardzo się różnią.
Bzdury. To się dzieje w Niemczech gdzie chadecy z CDU i konserwa z CSU rządzą razem z socjaldemokratami z SPD, dzieje się w wielu innych państwach europejskich, nie wiem dlaczego nie miałoby być możliwe również w Polsce.