Widzowie byli zaniepokojeni, gdy zniknęła z "Teleexpressu" w połowie marca 2016 r. Z telewizją publiczną była związana przez niemal 20 lat, aż PiS wprowadził w stacji swoje porządki. W rozmowie z naTemat Danuta Dobrzyńska-Schimmer, która kierowała redakcją zagraniczną TVP, mówi o tym, czym zajmuje się teraz i dlaczego nie żałuje odejścia z telewizji.
Z dwóch powodów. Po pierwsze z powodów zdrowotnych. Nie mogłam już dłużej pracować w trybie newsowym, a więc że jednego dnia pracuje się do północy, a nazajutrz zaczyna się o piątej rano. Po drugie nie zgadzałam się z nowym kierunkiem TVP. Stwierdziłam, że nie chcę spełnić oczekiwań nowego kierownictwa.
Co ma pani na myśli?
Dla mnie dziennikarstwo to poszukiwanie prawdy. Tymczasem polskie media - i mówię o wszystkich mediach - mają z tym coraz większy problem. Jakiś czas temu przypadkiem włączyłam TVP, leciał akurat program "Minęła 20". Obwiniono Donalda Tuska winą za to, że ktoś pobił polskiego kibica w Danii. Nie byłabym zdolna do robienia tego typu rzeczy.
Co pani robi teraz?
Pracuję w Fundacji Res Publica, szefuję projektowi New Europe 100. To sieć skupiająca innowatorów z Europy Środkowo-Wschodniej. Współpracujemy z Google, International Visegrad Fund i "Financial Times". Teraz mamy bardzo gorący okres, bo wybieramy 100 najbardziej obiecujących innowatorów w regionie. Właśnie spłynęły do nas aplikacje, poznajmy kandydatów z Polski, Bułgarii, Serbii i innych państw. Ale nadal lubię dziennikarstwo. Wczoraj prowadziłam w Res Publice debatę o przyszłości edukacji.
Czy było coś, co panią zaskoczyło w nowej pracy?
To, że jest mnóstwo innych zawodów niż dziennikarstwo telewizyjne, w których można ciągle poznawać nowych ludzi i budować sieci powiązań. Spodobało mi się także pisanie – zaczęłam publikować w Res Publice, właśnie piszę tekst do "Visegrad Insight".
Dopuszcza pani powrót do TVP?
To zamknięty rozdział.
Jest pani rozgoryczona z powodu takiego rozwoju wypadków?
Nigdy z tego powodu nie rozpaczałam. Być może są ludzie, dla których praca jest całym ich życiem, ale to nie ja.
Maciej Orłoś ma swój autorski program w internecie. Nie myślała pani o czymś podobnym?
Gdyby ktoś złożył mi taką propozycję, to bym ją rozważyła, ale jestem zbyt zajęta by zajmować się tym na własną rękę. Oglądam różne programy w internecie i mam wrażenie, że jeszcze nikt nie znalazł dobrego pomysłu na wirtualną telewizję. Sama też nie go nie mam. Poczekam, aż ktoś na to wpadnie.