Niektórzy nazywają ich metalową wersją Braci Figo Fagot, dla innych ich występ na tegorocznym Woodstocku okrzyknięty został tym najlepszym, a płyty i bilety na koncerty rozchodzą się jak piwo na promocji w markecie. Nocny Kochanek gra na nosie ortodoksyjnym fanom heavy metalu i przyciąga tłumy niczym rockowe dinozaury. Wypełnili niszę, która była pusta od kilku dekad.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Członkowie zespołu nie mogą jednak co narzekać. Są w momencie, o którym marzy większość kapel. Płyta "Hewi Metal" z 2015 roku sprzedała się w niemal 9 tysiącach egzemplarzy. W tym roku wydali drugą zatytułowaną "Zdrajcy Metalu". Niemal pokryła się złotem i dobija do 15 tysięcy zadowolonych słuchaczy. Grali z muzykami Iron Maiden i Uriah Hepp, wkrótce wystąpią ze Scorpionsami i... w serialu o wikingach. Za to ich własne koncerty to już czyste szaleństwo.
Bilety na wagę złota
Nocny Kochanek rusza z dużą trasą koncertową, na której powoli wyprzedają się bilety. Ludzie zaczynają o nie żebrać, jak o pluszowe Świeżaki z Biedronki.
W piątek grają w gdańskim klubie B90, to obecnie najbardziej prestiżowa miejscówka na Pomorzu. Wszystkie 1500 biletów sprzedanych. – Początkowo właściciele sceptycznie do nas podchodzili, bo polskie zespoły alternatywne rzadko zapełniają całe kluby. Potem zadzwonili z gratulacjami, bo powtórzyliśmy sukces Behemotha – mówi menadżer zespołu Marcin Koćmierowski. Na rozpoczynającej się trasie koncertowej zagrają ok. 60 koncertów. Mało który polski zespół tak często jeździ po klubach.
– Na poprzedniej trasie zagraliśmy ok. 50 występów, również dla Polonii w Niemczech, teraz wystąpimy też na Wyspach. Myślę, że jesteśmy na to przygotowani i zahartowani, bo robimy to nie od dziś. Zdaję sobie też z tego sprawę, że ta trasa będzie większa przede wszystkim pod względem frekwencyjnym. Co chwilę dostajemy informacje, że sprzedały się wszystkie wejściówki. Będzie więcej ludzi i więcej wyzwań, ale jesteśmy dobrej myśli – mówi wokalista. Dopytuję, czy trasy wyglądają tak jak te stereotypowe u rockmenów. – W każdej opowieści jest ziarnko prawdy. My zawsze mówimy, że jest to pół prawda, pół nieprawda, pół legenda... i pół litra - śmieje się Krzysztof.
Zdrajcy metalu
Metalowcy tworzą bardzo hermetyczne środowisko. Pójdziesz na koncert ubrany w innym kolorze niż czarny, to nie opędzisz się od nienawistnych spojrzeń. Pełno jest naburmuszonych ludzi, którzy normy gatunku uznają za świętość, a każde odejście od kanonu uznają za odpad. A co dopiero z takim czymś jak heavy metal! Naśmiewanie się z niego to przecież jeden z najgorszych grzechów w tej subkulturze. Nocny Kochanek wypełnił niszę i gra muzykę, której brakowało na polskiej scenie. Więc nietrudno się domyślić jak trudno to było w ogóle wydać.
Damian Ekman z hand2band pomagał umieścić debiutancki krążek na sklepowych półkach. – Dystrybutor początkowo bardzo sceptycznie podszedł do tematu, to jest nie chciał więcej niż 300 sztuk, jak się jednak szybko okazało zamówień jest tyle, że szybko domawiał kolejne partie. Dziś ta płyta ściga się z ich drugim wydawnictwem – wspomina.
Nocny Kochanek "zdradził" metal, bo wcześniej jego członkowie grali metal bardziej "na serio" pod nazwą Night Mistress. Mieli swoich fanów, a popularność zawdzięczają również kreskówce "Kapitan Bomba" gdzie można było usłyszeć ich muzykę. W jednym z odcinków pojawili się właśnie jako Nocny Kochanek. Historia podobna do disco polowych Braci Figo Fagot, którzy też powstali na potrzeby innej kreskówki ("Kaliber 200 volt") od tego samego studia (Git Produkcja). To też jeden z braci, Bartosz Walaszek, prześmiewczo przetłumaczył ich oryginalną nazwę.
– To było naturalne przejście z typowego heavy metalu w coś prześmiewczego, a sama nazwa jest przewrotna, śmieszna i chwytliwa – mówi menadżer zespołu.
Ciężki metal po polsku
Polski metal jest znany w świecie za sprawą popisów na gitarze czy perkusji, ale i tekstów po angielsku. Czasem i tak język nie ma znaczenia, bo i drącego się niczym szatan wokalistę trudno jest zrozumieć. Kochankowie postawili jednak na nasz język ojczysty i to był strzał w dziesiątkę, bo heavy metal po polsku praktycznie nie istnieje. – Sami słuchaliśmy takiej muzyki od lat i chcieliśmy spróbować czegoś nowego, również z perspektywy fana. Brakowało takiego powiewu świeżości i do tego żartobliwych tekstów. Oczywiście są i tacy, którzy uważają to za przegięcie pały – tłumaczy Krzysztof.
Za sukcesem zespołu stoi również autentyczność. Nie przebierają się na koncertach za diabłów i nie drą biblii jak niektórzy, by potem umawiać się z gwiazdkami serwisów plotkarskich. Muzycy Nocnego Kochanka nikogo nie udają, są sobą, robią to co, lubią i ludzie ich za to kochają.
Ich sceniczny wygląd i wizerunek nie odbiega od tego jak wychodzą na ulicę i zachowują się na imprezach. Gdy śpiewają "Miałem nie pić, żartowałem / Po niedzieli poniedziałek / Setka wódy i browarek / Niech uzdrowią w poniedziałek" to dlatego, że nie wylewają za kołnierz, a nie by się komuś przypodobać. Historie z kobietami też są pewnie z autopsji: "Gdy dobrałem się do twoich ud / Byłem gruby, nagle jakbym schudł / Teraz nawet chłopy już golą się / A baby widać nie". Śmieją się też z samych metalowców: "Dżentelmeni Metalu / Tanie wino to jest sztos / Dżentelmeni Metalu /W pogo rozjeb*ny nos". Nie mogło zabraknąć też ballady o dziewczynie z... kebabem.
Dużo osób porównuje Nocnego Kochanka do podobnie grającego zespołu z USA: Steel Panther. – Oni to już typowo poszli w jedną stronę i śpiewają wyłącznie o tych dupeczkach – mówi wokalista. – A my mówimy, że nie samymi dupeczkami żyje człowiek. Trzeba jeszcze dorzucić trochę alkoholu, imprezowania i heavy metalu. W tekstach nawiązujemy też do naszej kultury, obśmiewamy przywary i przerysowujemy też nasze negatywne zachowania. To się podoba ludziom i ciężko to by było nawet przełożyć na język angielski. W Steel Panther są dupeczki, jest impreza, dziękuję, dobranoc – tłumaczy Sokołowski.
No właśnie: dupeczki. W czasach wielu artystów oskarża się o seksizm, Nocny Kochanek ma piosenki o tytułach "Smoki i gołe baby" czy "Pigułka samogwałtu". – Dla nas określenie "dupeczki" jest bardzo pozytywne, ładne wręcz. Co innego "dupa". Kobiety są bardzo źle określane przez facetów. Na nasze koncerty przychodzi coraz więcej dziewczyn, nie przesadzę jak powiem, że niemal 1/3 publiki to płeć piękna. . To jest powód do radości i dumy, bo rzadko się to zdarza na metalowych wydarzeniach. To jest bardzo budujące, rzekłbym, że balsam na nasze serca – mówi lider zespołu.
Nocnego Kochanka słuchają również zatwardziali fani metalu, ale jak przyznał mi Krzysiek, również pasjonaci innych gatunków. – Wiesz co ziomuś, ja to na co dzień to takiej muzyki to nie, bo hip-hop, ale powiem ci szacun – tak mu powiedział jeden chłopak po koncercie. Oczywiście hejterów też im nie brakuje, tak jak i negatywnych recenzji. Mój faworyt to tekst z serwisu wPolityce.pl. Redaktor ocenił płytę i tak wysoko (2/5) po tym jak ją podsumował.
Nocny Kochanek dopiero się rozkręca
Szał na Nocnego Kochanka trwa nieprzerwanie od zeszłego roku, czyli praktycznie od momentu, gdy zaczęła się promocja debiutanckiej płyty. Już w zeszłym roku wyprzedawały się koncerty. – Jednak chłopakom nie uderzyła woda sodowa do głowy. W piątek grają w Gdańsku grają dla półtora tysięcznej publiki, a w sobotę we Włocławku dla 300 osób. I za każdym razem dają z siebie wszystko – mówi menadżer Marcin Koćmierowski.
Trasa potrwa do końca kwietnia przyszłego roku. Potem, jesienią mają wejść do studia, by nagrać 3. płytę. Druga w porównaniu z debiutem była lepsza pod względem technicznym i ogólnie ambitniejsza. Nie chcą się jednak zapędzić w progresywny metal. – Część tekstów i muzyki już jest napisanych. Powstają zawsze spontanicznie, często piszemy je będąc w trasie. Nie będziemy jednak zbytnio kombinować. Nasza muzyka ma być przystępna i prosta, ale nie prostacka – zapowiada wokalista.
Czy kiedyś ten szał się skończy, bo formuła się wyczerpie? – Może i tak będzie, ale to czeka chyba każdego. Nawet jeśli Nocny Kochanek potrwa te 5 minut, to i tak warto to robić. – mówi Krzysztof Sokołowski. – To, co się dzieje na naszych występach, to jak się sprzedają płyty, to jak teraz na każdym koncercie metalowym widzę kogoś w naszej koszulce, to jest coś o czym każdy z nas marzył przez całe życie. I dlatego warto to robić.
"Będąc na koncercie Arch Enemy w Progresji ciężko było mi na spokojnie porozmawiać z przyjaciółmi. Co chwilę ktoś podchodził i pytał o zdjęcie, proponował wspólne picie, a jedna osoba zapytała czy mam ogolone pachy! Ostatnio podczas zakupów w markecie pani zza kasy poprosiła o wspólne foto. Jest to czasami męczące, ale przede wszystkim bardzo miłe."
Adam
Fan
"Według mnie ich fenomen polega na połączeniu fajnego grania z luźnym tekstem. To tacy ciężsi Bracia Figo Fagot. Energia na ich koncercie jest ogromna - idealnym przykładem był Woodstock, gdzie na niektórych zagranicznych zespołach było mniej ludzi, niż na koncercie Kochanków. Czegoś takiego brakuje u nas w tym smutnym jak pi**a państwie"
Damian Ekman
hand2band
"Grają profesjonalnie, z dużą dozą humoru i wrzucili w polski światek metalowy takie zgniłe jajo, którym początkowo każdy się przerzucał. Pamiętam jak na początku nikt za bardzo nie chciał tego grać, recenzenci metalowych płyt krzywili się na samą myśl napisania czegoś pozytywnego, ale na szczęście kilka osób ma jeszcze poczucie humoru i uwierzyło w projekt. Dlatego też nie dziwie się, że kolejny krążek nazwali "Zdrajcy Metalu", bo pewnie dużo zatwardziałych głów uważa ich ciągle bardziej za kabaret ośmieszający gatunek, niż za prawdziwych „true” metalowców. I dobrze."
Marcin Koćmierowski
Menadżer
"Kiedyś na imprezie, gdy chłopaki byli po trzeciej butelce whisky powiedzieli do mnie: zagramy ci nowy utwór - on będzie na "Hewi Metalu". Po raz pierwszy usłyszałem "Zaplątanego" i wtedy powiedziałem: panowie, to będzie wielki przebój i hit. Nie myliłem się pamiętam jak podczas pierwszego wyprzedanego koncertu we Wrocławiu sala chóralnie odśpiewała „Zaplątanego" razem z Krzyśkiem"
Krzysztof Sokołowski
Wokalista
"Czy zdradziliśmy metal? Zazwyczaj odpowiadam na opak i potem jestem źle zrozumiany. Powiem więc tak: w oczach wielu jesteśmy zdrajcami i dlatego tak nazwaliśmy ten album. Śpiewamy zresztą na nim "Obciąłeś włosy. Nie nosisz glanów. Stałeś się dla mnie zdrajcą metalu". Według nas heavymetalowcem jest się w sercu, duszy. Nie chodzi o siłę glanów czy włosów, ale o to co masz wewnątrz."
Stanisław
Fan
"W dość niszowym podgatunku, jakim jest pastisz metalu osiągnęli mistrzostwo. To takie polskie Steel Panther, tylko z mega lepszym wokalem i o wiele bardziej inteligentnym komizmem. Jako parodia sprawdzają się świetnie, ale jednocześnie oddają hołd wszystkim podgatunkom metalu, jakie grają i robią to genialnie również na poziomie muzycznym. Jest jeszcze oczywiście klimat samego występu. Widać wyraźnie, że chłopaki zajebiście się bawią grając taką muzę i to przekłada się na atmosferę na koncertach - jest zawsze bardzo żywiołowo."
Michał Żarski
wPolityce.pl - fragment recenzji "Hewi Metalu"
"Brawo metalowcy, chcieliście swojego wcielenia Braci Figo Fagot, to je macie. Możecie rozpalić grilla, łyknąć wódy z gwinta i bekając przeciągle, pośpiewać razem z zespołem. W końcu śpiewanie o chlaniu i ciupcianiu to wyraz odwagi, nonkonformizmu i świeżości poglądów, niczym wstąpienie do Komitetu Obrony Demokracji."Czytaj więcej