
Politycy PiS od dawna polują na Krzysztofa Kwiatkowskiego, szefa Najwyższej Izby Kontroli. Teraz rolę się odwróciły. Na wniosek posłów opozycji podległa mu instytucja sprawdzi, czy fundacja, która przekazała 19 mln zł na rządową kampanię w sprawie sądów, działała zgodnie z prawem.
REKLAMA
To musiało się tak skończyć. Premier Beata Szydło uparcie brnęła w pomysł kampanii reformy sądowej, chociaż nawet politycy Prawa i Sprawiedliwości widzieli, że po prostu przegięto. Kampanie prowadzą przecież dawni współpracownicy Szydło. Prezes Kaczyński nawet wezwał premier na dywanik.
Od początku pomysł kampanii budził kontrowersje, a zawrzało, gdy okazało się, że będzie kosztować 19 mln zł. Co więcej, pieniądze podchodzą z Polskiej Fundacji Narodowej. Jej zadaniem ma być promocja Polski. Tymczasem jej pierwszym przedsięwzięciem była promocja koncepcji partii rządzącej. Działająca od niedawna fundacja zgromadziła dzięki hojności spółek skarbu państwa niezłą sumę – 100 mln złotych. Posłowie opozycji domagali się, aby NIK skontrolował PFN. Doczekali się odpowiedzi.
– Tak, będziemy kontrolować Polską Fundację Narodową. Przygotowujemy dla państwa informacje, w którym momencie rozpoczniemy kontrole – zapowiedział Krzysztof Kwiatkowski podczas sejmowej debaty.
Tym samym Krzysztof Kwiatkowski ze zwierzyny łownej PiS zmienił się w myśliwego. Na początku września Prokuratura Krajowa poinformowała o skierowaniu przeciwko niemu aktu oskarżenia. Krzysztofowi Kwiatkowskiemu zarzucane są cztery przestępstwa, które mają dotyczyć nadużywania władzy w postępowaniach konkursowych na wysokie stanowiska w regionalnych delegaturach NIK. Prokuratura zarzuca Kwiatkowskiemu także podżeganie do nadużycia władzy przez jednego z byłych wiceprezesów NIK Mariana Cichosza.
Źródło: "Fakt"
