
W trakcie wojskowych manewrów Dragon 17 Antoni Macierewicz postanowił pochwalić się sprawnością Wojsk Obrony Terytorialnej. Terytorialsi wspierali regularną armię, zdążyli pochwalić się już "sukcesem", ale zostali sprowadzeni na ziemię przez ekspertów.
REKLAMA
Terytorialsi wykonali pokazową akcję w ramach ćwiczeń Dragon 17. To największe w roku manewry z udziałem 17 tys. żołnierzy regularnej armii, a terytorialsi mieli pokazać tam swój spektakularny debiut. Formacja Antoniego Macierewicza otrzymała zadanie opanowania lotniska w Szymanach. Zdążyli już ogłosić sukces na Twitterze.
36 ochotników i 4 żołnierzy zawodowych miało zapewnić bezpieczne lądowanie desantowi 6. Brygady Powietrznodesantowej na lotnisku w Szymanach. Akcję skomentował już w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" generał Roman Polko. – Z 40 żołnierzami to się ewentualnie willę zdobywa – powiedział Polko. Sam scenariusz ćwiczeń nazwał "zupełnym absurdem", podkreślając, że nie ma nic przeciwko wojskom obrony terytorialnej.
Wtórował mu generał Rajmund Andrzejczak w wywiadzie dla portalu Defence24. Powiedział, że oczekiwałby od obrony terytorialnej "mniej spektakularnych akcji" i zwrócił uwagę, że podczas ćwiczeń rezerwiści mieli stare stalowe hełmy, które były znacznie gorszej jakości od tych, którymi dysponowali zawodowi żołnierze.
Wojska Obrony Terytorialnej to sztandarowa formacja powołana przez Antoniego Macierewicza i powód jego dumy. Pisaliśmy w naTemat o tym, co miało należeć do ich prawdziwych zadań. Mieli prowadzić "rozpoznanie tam, gdzie mieszkają. Będą widzieć, kto i co robi".
źródło: "Fakt"
