Agnieszka Radwańska jest u wrót tenisowego raju. Finał Wimbledonu, na który patrzył będzie cały świat, jest naprawdę blisko. Wystarczy wygrać jeden mecz, pokonać swoją dobrą koleżankę i po części także … rodaczkę. Kim jest Angelique Kerber, która w ciągu roku awansowała do kobiecej czołówki?
Była mistrzynią Polski do lat 14, a potem mistrzynią Niemiec, do lat 18. Choć wciąż reprezentuje ten drugi kraj, z rodziną rozmawia po polsku. Trenuje najczęściej pod Poznaniem, w Puszczykowie, gdzie założono nawet specjalną akademię tenisa, nazwaną na jej cześć "Angie". Jeszcze nie taka dawno była pod koniec pierwszej setki rankingu, a dziś jest rozstawiona z numerem 8. Jeśli w półfinale Wimbledonu pokona Agnieszkę Radwańską, osiągnie życiowy sukces. Oto Angelique Kerber, którą znajomi nazywają też Anią.
Moje miasto, tenisem podzielone
Puszczykowo liczy około dziesięciu tysięcy mieszkańców. Dziś między godziną 14.00 a 16.00 (jeżeli pogoda w Londynie nie będzie sprawiała problemów) miasto się podzieli. Część mieszkańców będzie wspierała Radwańską, druga część - głównie osoby związane z akademią tenisową "Angie" - kibicować będzie Kerber.
- Komu będę kibicował? Sorry, uważam to pytanie za retoryczne. To oczywiste, że będę za Kerber - mówi mi Wojciech Gawlak, który od trzech lat prowadzi w akademii zajęcia na każdym szczeblu zaawansowania. Jest też, co ciekawe, głównym sparingpartnerem "Ani". Między sobą na treningach rozgrywają wiele meczów. Pytam, kto w nich z reguły jest górą. - Pewnie pan myśli, że wygrywa mężczyzna. Ale muszę przyznać, że nie zawsze tak jest. Zwłaszcza gdy gramy na hali, na szybkiej nawierzchni, wtedy czasami zdarza się, że przegrywam z "Anią". Mimo, że gram na maksa, że daję z siebie wszystko - przyznaje się Wojtek.
Szanse pół na pół
Dodaje, że jego zdaniem w dzisiejszym półfinale szanse są równe. Pół na pół. W końcu przyznaje, że może jednak minimalnie większe ma Kerber, bo ona w ostatnim czasie świetnie prezentuje się na szybkiej trawie. Jego tata, pan Henryk, od roku jest prezesem akademii. Na temat szans w dzisiejszym meczu wypowiada się nieco inaczej. - W tenisie jest takie powiedzenie, że lista rankingowa nie kłamie. Więc spójrzmy na nią. Agnieszka jest w Wimbledonie rozstawiona z trójką, Andżelika z ósemką. Myślę, że to dość dobrze oddaje potencjał jednej i drugiej. Dlatego dla mnie mimo wszystko minimalną faworytką będzie Radwańska - słyszę od Henryka Gawlaka w słuchawce.
Mecz obu pań z US Open 2011, wygrany przez Kerber:
Ambicja, nieustępliwość, charyzma na korcie. Moi rozmówcy, zapytani o osobowość Kerber, na początku wskazują właśnie te cechy. W ubiegłym roku jechała na wielkoszlemowy US Open, będąc na 92. miejscu w rankingu. Sprawiła sensację, doszła do półfinału. Potem nastąpił systematyczny awans w rankingu. Teraz na Wimbledonie, największym ze wszystkich turniejów. jest rozstawiona z ósemką. Jej awans do półfinału, niecały rok temu tak szokujący, dziś już nikogo nie dziwi.
Zawsze walczy do końca
- Ona niesamowicie walczy na korcie, nigdy się nie poddaje. Zresztą tak samo zaangażowana jest też na każdym treningu, który traktuje jak mecz - mówi mi Wojtek. A jego tata dodaje: - Gdyby przeanalizować jej mecze, zobaczyłby pan, że ona już wiele razy odwracała ich losy. Choćby ten ostatni, ćwierćfinał w Londynie, z Lisicki. W trzecim secie przegrywała już 3:5, a jednak wygrała cztery gemy pod rząd i zwyciężyła. Cała Andżelika.
Fragment tekstu o przyjaźni Agnieszki i "Ani"
Onet.pl:
Na korcie rywalizowały ze sobą czterokrotnie (bilans 2:2), prywatnie są przyjaciółkami. Lubią chodzić na zakupy i spędzać razem wakacje. Najsłynniejsze były te z 2009 roku, gdy paparazzi uchwycili Agnieszkę, Ulę Radwańska, oraz Woźniacką i Kerber, jak opalają się toples na wyspie Mauritius. Później "Isia" tłumaczyła, że "były tylko rozwiązane paski od stanika, kiedy leżałyśmy na brzuchu".
Andżelika, o której nikt w Puszczykowie nie powie złego słowa. Wojtek podkreśla, że ma osobowość, dzięki której może wiele osiągnąć. Przede wszystkim nigdy nie czuje się gwiazdą, jest normalną osobą. Gdy przyjeżdża do Puszczykowa, nie stroi żadnych fochów, zawsze ma czas, by do każdego podejść i z każdym porozmawiać. Pan Henryk podkreśla, że w codziennych kontaktach jest swobodna i bardzo przyjazna.
Przy siatce nie jest już lemoniadą
Ma też świadomość swoich braków. Elementów, które w swojej grze musi jeszcze poprawić. Paweł Ostrowski, jej były trener, w rozmowie ze sport.pl stwierdził, że przede wszystkim powinna nauczyć się lepszej gry przy siatce. - Gra przy siatce? Oczywiście, że mogłaby robić to lepiej, ale teraz generalnie to jest taki element, z którym problem ma większość zawodniczek. Także nie tu szukałbym jakiegoś głównego mankamentu w jej grze - mówi mi Wojtek, który tenis Kerber zna jak mało kto. Przez trzy lata treningów rozegrał z nią przecież paręnaście tysięcy wymian.
Pan Henryk z kolei tak mówi o pięcie achillesowej Kerber: - Grę przy siatce trochę poprawiła, już nie jest tu taką, jak my to mówimy, lemoniadą. Musi natomiast poprawić skuteczność serwisu. Po pierwsze, on jest jeszcze za lekki. Po drugie, "Ania" popełnia trochę za dużo podwójnych błędów serwisowych. Ale i tu jest lekki postęp. Słabe podanie wynikało w dużej mierze z kontuzji barku. Teraz Andżelika już nie narzeka na ból i zdarzają jej się nawet wygrywające serwisy.
Gdy jeszcze się trochę podszkoli, Kerber może być zawodniczką wielką. Zdaniem prezesa "Angie" ma nawet szanse na to, by już za kilka lat być jedynką w światowym rankingu. Wojtek, jej sparingpartner, jest w swojej ocenie nieco bardziej ostrożny. - Jeszcze w tym sezonie może spokojnie uplasować się w pierwszej piątce na świecie. A potem? Powolny, stopniowy awans, który różnie się może skończyć - podsumowuje.
Pewnie pan myśli, że wygrywa mężczyzna. Ale muszę przyznać, że nie zawsze tak jest. Zwłaszcza gdy gramy na hali, na szybkiej nawierzchni, wtedy czasami zdarza się, że przegrywam z "Anią". Mimo, że gram na maksa, że daję z siebie wszystko.