Patryk Vega "ujawnia", kto musiał podpisać lojalkę ws. "Botoksu". Twierdzi, że oni nie chcą zdradzić prawdy
redakcja naTemat
11 października 2017, 12:15·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 11 października 2017, 12:15
Patryk Vega, reżyser głośnego filmu "Botoks", udzielił wywiadu "Gazecie Polskiej". Mówi w nim o tym, że jest przeciwnikiem aborcji. Utrzymuje, że wszystkie sytuacje zawarte w filmie są prawdziwe. Jego zdaniem problem tylko w tym, że pracownikom koncernów farmaceutycznych zakazano o tym mówić.
Co o awanturze wokół "Botoksu" sądzi sam reżyser? W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" przekonuje, że przyświecała mu misja. – Uświadomiłem sobie, jaką mocą dysponuję poprzez moje filmy. Zrozumiałem, jaką odpowiedzialność niesie ze sobą fakt, że ogląda je nawet 10 mln osób. Dotarło do mnie, że kino to nie tylko rozrywka i że mogę dzięki niemu przekazać istotne wartości – stwierdził.
– Jestem katolikiem i kwestia aborcji jest dla mnie czytelna. Nigdy nie chciałem jej w moim życiu. Nigdy bym na nią nie pozwolił. Dlatego nie pojawiłem się na "czarnym marszu – dodał.
Vega już wcześniej mówił, że jego zdaniem krytyka filmu jest efektem zorganizowanej akcji. W wywiadzie to powtórzył. – Ten "hejt” wydaje mi się czymś oczywistym w sytuacji, kiedy podejmuje się temat, który dotyka bardzo wielu – stwierdził i zaznaczył, że ma dowody na zorganizowany charakter hejtu.
Pojawiła się też inna zaskakująca teza. Otóż reżyser jest zdania, że pracownicy koncernów farmaceutycznych dostali do podpisania "lojalki". Wydarzenia z "Botoksu" mają być prawdziwe, ale oni tego nie potwierdza, bo zakazano im wypowiadania się na temat filmu.