Ma 24 lata. Nie wstydzi się szczerze mówić, w jaki sposób zarabia na życie. – Mężczyźni od razu wymagali ode mnie seksualnej aktywności. Oferowali pieniądze. Ale jako kobieta, która się szanuje, odpowiadałam, że nie oczekuję od nich pieniędzy. Ale chcę, żeby pokazali mi świat, do którego nigdy nie będę miała dostępu – przyznaje w rozmowie z naTemat młoda Polka.
To było prawie 3 lata temu. Mama poślubiła Duńczyka i przeniosła się do jego kraju. Wtedy studiowałam w Polsce neofilologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale nie byłam zbyt zadowolona. Wiedziałam, że po studiach szybko pracy nie znajdę. Postanowiłam, że odwiedzę mamę i zobaczę, jak tam jest. Oczywiście początki były trudne. Byłam spłukana finansowo, nie miałam przyjaciół, nie znałam języka. I wtedy poznałam o wiele starszego mężczyznę. Miał 53 lata. Zaoferował, że mogę z nim zamieszkać, że będzie sponsorował moje życie. A w zamian będę jego partnerką, będę mu towarzyszyć podczas spotkań ze znajomymi. W tym czasie miałam też uczyć się języka, żeby stworzyć sobie lepsze podstawy do życia w Danii.
To było zaaranżowane spotkanie?
Nie, to był przypadek. On wynajmował mieszkanie od mojej mamy. Tam właśnie się poznaliśmy. Od razu była między nami chemia. Przyciągało nas do siebie. Przedstawiłam mu sytuację i on mi zaproponował taki układ.
Nie przeszkadzało Ci, że jest sporo starszy?
Mnie zawsze przyciągało do starszych mężczyzn. Nigdy nie umawiałam się z chłopakami w moim wieku. Myślę, że duży wpływ na to miała śmierć mojego ojca na dwa lata przed poznaniem tego faceta. Potrzebowałam figury starszego mężczyzny w swoim życiu, osoby, która mnie poprowadzi, wesprze. Nasza znajomość nadal trwa. Ale taki bliższy związek, kiedy on mnie sponsorował i żyliśmy razem trwał 8 miesięcy.
Na jakiej zasadzie funkcjonował ten układ?
Musimy się trochę poznać, by razem zamieszkać. Dlatego przez około dwa miesiące lataliśmy do siebie: Kraków – Kopenhaga. Poznaliśmy się lepiej i po dwóch miesiącach przeprowadziłam się do niego.
Miałam po prostu miło spędzać czas. Praktycznie siedziałam w domu. Oczywiście uczyłam się języka. Nie chcę powiedzieć, że siedziałam i czekałam na niego. Ale po prostu reprezentowałam go. Chodziłam z nim na kolacje, razem uprawialiśmy sport. Byłam partnerką do miłego spędzania czasu. On był rozwodnikiem.
Nie czułaś do niego nic więcej?
Zakochałam się. Wydaje mi się, że on też. Rozstaliśmy się z powodu mojego uzależnienia od niego. Po tych ośmiu miesiącach wcale nie chciałam iść do pracy, robić niczego innego, niż korzystać z jego życia. Uzależniłam się i wtedy nie wyobrażałam sobie, jak moje życie wyglądałoby bez niego i jego pieniędzy.
Nie mogłaś sama zarabiać?
Wiedziałam, że mogę iść do pracy jako kelnerka, sprzątaczka, ale oczywiście tego nie chciałam. Kto chce iść do pracy jako sprzątaczka, jeżeli facet może płacić za wszystko?
To Ty uznałaś, że trzeba pójść dalej, czy on zakończył Wasz związek?
Zdecydowanie on. Odciął mnie i powiedział, że tak dalej nie może, że muszę wziąć życie w swoje ręce i zacząć działać na swoją korzyść, a nie podpinać się pod niego. Chciał, żebym stworzyła sobie jakąś przyszłość w Kopenhadze.
Drastyczne odcięcie.
Tak, rzucił, że muszę się wyprowadzić w tym tygodniu. To był dla mnie szok. Pierwszy odruch – postanowiłam wrócić do Polski. Zostałam trzy dni. I stwierdziłam: "o nie, ja ci pokażę, ja sobie poradzę". W kolejne trzy dni znalazłam mieszkanie w Danii. Wróciłam i zaczęłam życie od nowa. Było bardzo ciężko. Pracowałam jako sprzątaczka, jako kelnerka. Było warto. Czułam, że pracuję na własny rachunek.
Wyleczyłaś się już?
Dużo rozmawiamy o tym, co było, co jest. Utrzymaliśmy to wszystko na poziomie przyjaźni. On mi pomaga. Też teraz piszę. A on jako pisarz i wydawca jest dla mnie inspiracją.
Co piszesz?
Piszę bloga, a także książkę o tym, co się wydarzyło w moim życiu. Na razie kompletuję to jako pamiętnik, ale prawdopodobnie wydam książkę w jego wydawnictwie.
Rozstaliście się i zarejestrowałaś się na portalu Sugar Date?
Przez pierwsze miesiące pracowałam na bardzo niskich pozycjach. Później zatrudniłam się w zakładzie kosmetycznym, finansowo byłam już zupełnie niezależna. Spotykałam się oczywiście z różnymi mężczyznami.
Dlaczego założyłaś konto na portalu?
Straciłam pracę i zarejestrowałam się na Sugardate. Powiem szczerze, że pierwsze randki były bardzo nieudane. To znaczy?
Mężczyźni od razu wymagali ode mnie aktywności seksualnej. Oferowali pieniądze. Jako kobieta, która się szanuje, odpowiadałam, że nie oczekuję pieniędzy. Ale chcę, żeby pokazali mi świat, do którego nigdy nie będę miała dostępu.
Brzmi enigmatycznie.
Podróżowanie, ciekawi ludzie z wyższych sfer. Chodziło mi o odkrywanie świata od strony, do której nigdy nie będę mieć dostępu. Powiem szczerze, że niewielu mężczyzn to rozumiało. Dla nich to było czysto seksualne, na zasadzie transakcji wiązanej. A ja zawsze powtarzałam, że nie robię tego dla seksu, ani dla pieniędzy, ale żeby zobaczyć inną stronę życia.
Znalazł się ktoś taki?
Po kilku miesiącach poznałam mężczyznę, Szweda, który mieszkał w Szwajcarii. Spotkaliśmy się w Kopenhadze i zaiskrzyło. Zrozumiał mnie, wiedział, czego chcę, bo wcześniej był z takimi kobietami. Może umówiliśmy się ze dwa-trzy razy i on od razu wysłał mi bilet do Genewy. Powiedział, żebym przylatywała, że chce spędzić ze mną czas. A że straciłam tę pracę i nie zajmowałam się niczym innym, to dla mnie była świetna propozycja. Tak naprawdę najlepsza, jaka wtedy mogła się pojawić.
Od razu mu powiedziałaś, że nie chcesz na dzień dobry seksu, pieniędzy, ale chcesz zwiedzić świat?
To była normalna randka, a między nami była oczywiście duża różnica wieku. On miał 51 lat, ja 23. Jeżeli relacja otwiera się na zasadzie, że on jest sponsorem, to nigdy nie należy mówić: "dobrze, to ja chcę 5 tysięcy na tydzień albo chcę z tobą jechać tu i tu". To musi wyjść od niego. Każda podróż, każde spotkanie, każda kolacja, każda impreza wychodzi od niego. Nie możesz mieć oczekiwań, wtedy mężczyzna się zamyka.
To jak to komunikujesz?
Wydaje mi się, że trzeba być otwartą, szczerą. Zawsze mówię, co się wydarzyło w moim życiu. Mężczyźni w wieku około 50 lat wiedzą, że dramatyczne przeżycia wpływają na nas. Kiedy z nimi rozmawiam, to oczywiście pokazuję się od najlepszej strony, ale też słucham, jestem bardzo zainteresowana, pozytywna, energetyczna. Oni szukają kobiety, która ich "podniesie", da im energię do życia. Nie szukają zaś kogoś, kto będzie narzekał. Pokazywałam im, że jestem kobietą, która może, chce, jest na tak, będzie motywować. Kupuje ich energia młodej kobiety.
To Twoje wnioski, obserwacje czy rady przeczytane w poradniku?
To było intuicyjne. Byłam na wielu randkach i z czasem zaczynałam rozumieć, jak w to się gra.
To tylko czysta gra?
Nie, to nie jest gra. Kiedy masz gorszy czas, to raczej radziłabym tego nie pokazywać. Zrobiłam to. Wiele razy płakałam przy nich i widziałam, że to nie wpływa korzystanie na relacje.
Przerażające, czyli jeśli mężczyzna widzi, że jesteś słaba, to przestajesz być dla niego atrakcyjna?
Zależy na którym etapie relacji jesteś. Jeżeli spotykacie się od tygodnia albo od miesiąca i między wami nie ma połączenia, to facet nie będzie cię chciał, bo nie chce marudy. Ale jeżeli jesteście już ze sobą kilka miesięcy czy rok, to on cię wesprze.
Wspominałaś o etapach relacji. Jak je sobie podzieliłaś i ile taki "związek" trwa?
Wydaje mi się, że pierwszy etap to na pewno euforia. To jest poznawanie się, nowe doświadczenia, to najlepsza energia z całego związku. I ten moment najbardziej lubię. Kolejny to zacieśnienie relacji, poznawanie się lepiej, podróżowanie ze sobą, możliwość zamieszkania razem. Tak jak to jest w normalnym związku. Bo różnica między datingiem a normalnym związkiem jest taka, że nigdy nie możesz stracić dobrej energii.
Czyli nie możesz mieć gorszych dni?
Możesz mieć, ale na dalszych etapach tej relacji. Facet, który wydaje na ciebie pieniądze, jeśli idziecie spotkać się z jego znajomymi, to on nie chce kobiety, która będzie marudna. Dlaczego wtedy ona miałaby tam być?
Spotkania z tymi mężczyznami traktujesz jako formę swojej pracy?
Nie. Pracuję, ale nie na full-time. To praca na pół etatu. Teraz akurat piszę bloga, co zabiera mi większość czasu. Ale też pracowałam jako recepcjonistka na pół etatu. Wtedy miałam możliwość spotykania się z facetami. Zwykle to jest pół etatu, by dorobić sobie, żeby starczyło na czynsz. A wtedy większość rozrywek sponsoruje mi facet. Spotykałam się z jednym facetem dłużej niż 8 miesięcy. To był mój najdłuższy sugardating. Zwykle są to krótsze relacje. Nie chodzi o to, że się nudzę, czy że on się nudzi. Po prostu coś nagle przestaje grać. Oczekujemy innych rzeczy i to przestaje działać.
Sponsorują Ci wtedy tylko rozrywkę czy dają gotówkę?
Nigdy nie dostałam i nie chcę dostać czystej gotówki czy przelewu na konto. Oczywiście oni mi to proponowali, dawali swoje karty kredytowe. Ale zawsze mówiłam, że źle się z tym czuje. Powtarzałam, że nie chcę wydawać pieniędzy, kiedy jego nie ma obok. Znam osoby, które zrobiłoby wiele, żeby dostać kartę kredytową i pójść w miasto, prawda? Wiem, że na facetach większe wrażenie zrobi kobieta, która będzie miała świadomość, że te pieniądze nie są jej, że to on ciężko pracował, by je zarobić.
To sprytna strategia: nie biorąc, dostajesz więcej.
To strategia, ale ja też taka jestem. Zwykle tak jest, że dostajesz coś i chcesz więcej. Lepsze ciuchy, lepszy komputer, podróżowanie do droższych miejsc. A mnie się wydaje, że trzeba się zatrzymać i odciąć wszystkie swoje oczekiwania i zobaczyć, czego on chce dla ciebie. I nie mówić: "o poszłabym dziś na zakupy, dasz mi swoją kartę kredytową". Nigdy nie zapytałam o coś takiego. Nigdy nie zasugerowałam "polećmy gdzieś". To zawsze wychodziło od niego. I to jest bardzo ważne. To są jego pieniądze i trzeba to szanować.
Wspomniałaś, że często mężczyźni zabierają cię do swoich znajomych. Funkcjonujesz wtedy jako...?
Przedstawiają mnie jako swoją dziewczynę. Tylko że różnica wieku jest bardzo widoczna. Jego znajomi są zwykle w podobnym wieku, czyli około 50 lat. Ja jednak jestem młodsza. Więc oni widzą, na czym polega ta relacja. To się dzieje wszędzie. Jego znajomi też przychodzą z o wiele młodszymi partnerkami, także dla nich to jest oczywista sytuacja.
O czym podczas takich spotkań się rozmawia?
Przelewa się bardzo dużą ilość drogiego alkoholu. Jest po prostu dobra impreza. Oni nie potrzebują dużo od życia. Byłam naprawdę w wysokich sferach i ogólnie spotkanie towarzyskie polegało na piciu całymi dniami. Oczywiście w bardzo ekskluzywnych restauracjach.
Przepraszam cię, ale jestem wolontariuszką na Bali, ratuję tu żółwie. I muszę na moment przerwać naszą rozmowę. Jestem umówiona.
Wracamy do rozmowy po weekendzie. Dlaczego zdecydowałaś się na ten wolontariat?
Chciałam zobaczyć, na jakim poziomie jestem w stanie żyć, funkcjonować. Przyjechałam tu na dwa miesiące, mieszkam w pokoju z siedmioma dziewczynami. Zdecydowałam się, bo przeważnie zawsze podróżowałam do miejsc luksusowych, spałam w pięknych hotelach.
Z tym mężczyzną z Bali poznaliśmy się na Tinderze. Pomyślałam, że jeśli będę tutaj ponad dwa miesiące, to fajnie byłoby kogoś spotkać. Jest o wiele starszy, bo ma 60 lat. Spędziliśmy miły weekend na północy wyspy. Dziś już wróciłam do wolontariatu.
Jesteś już w stanie ocenić, czy wolontariat jest zajęciem dla Ciebie?
Jestem tutaj 10 dni, więc przyzwyczaiłam się do standardu. Nie dla mnie jest przebywanie przez cały czas w grupie młodych osób. Oni chcą czegoś innego od życia. Nie za bardzo się rozumiemy, oni są trochę zagubieni. A mnie to nie interesuje. Lubię mężczyzn zdecydowanych, którzy wiedzą czego chcą.
A co się stanie, jeśli się zakochasz, będziesz chciała założyć rodzinę?
Oczywiście biorę pod uwagę taką możliwość, ale na pewno nie nastąpi to w najbliższej przyszłości. Wiem, że każdy związek, w który wejdę, nawet ten z przyszłością, nie będzie normalny. To nie będzie w stu procentach monogamia. Wiem, że małżeństwo zabija uczucia między ludźmi. Bardzo ciężko jest utrzymać świeżość. Nawet nie jestem pewna, czy chcę wyjść za mąż. Interesują mnie raczej otwarte związki.
Jak na to reaguje Twoja rodzina?
Ciężko im jest to zrozumieć, ponieważ są tradycjonalistami. Powiedziałam im, jak to wygląda. I oczywiście na początku ciężko im było się do tego dostosować. Cieszą się, że podróżuję, ale podkreślają, że ze starszymi mężczyznami nie mam przyszłości. Mają rację.
Możesz powiedzieć, że jesteś w tym momencie szczęśliwa?
W tym momencie jestem szczęśliwa, bo dla mnie szczęściem jest przede wszystkim zdrowie, szczery kontakt z rodziną. Dużo szczęścia daje mi też podróżowanie. I przede wszystkim odkrywanie nowych miejsc, poznawanie ludzi.
Jak traktujesz swoje ciało? Jest narzędziem?
Powiem szczerze, że dbam o siebie. Wiem, że muszę być zadbana, bo mężczyźni to cenią. Tak buduje się pewność siebie. Kobieta nie musi być nawet piękna, ale musi znać swoje zalety. I to się mężczyznom podoba. Nie jestem najpiękniejszą kobietą na świecie, czasami się zastanawiam, co oni ze mną robią. Ale nie jestem głupia. Oni czują to, że oprócz tego, że możemy miło spędzić czas, mogę im także zapewnić ciekawą rozmowę. Nie widzą we mnie tylko głupiej lalki, ale i partnera.
W tym wywiadzie chcesz wystąpić pod nazwiskiem. Nie boisz się krytyki?
Gdy zaczęłam publikować swoje posty, to dziennie dostawałam 10 albo i więcej maili, wiadomości na Facebooku, że jestem prostytutką. Ale nigdy nie odpowiedziałam, bo nie zamierzam się bronić. To jest życie, które ja wybrałam. Jeśli komuś się to nie podoba, to niech tego nie słucha. Oczywiście piszę pod swoim nazwiskiem. Regularnie zamieszczam posty na Facebooku z linkami do mojego bloga. Wszyscy o tym wiedzą, wliczając w to moją rodzinę, dziadków.
Jak odpierasz zarzuty typu: "każdy z nas chciałby zwiedzać świat, ale jednak próbuje pracować, zarabiać", a nie zajmuje się ekskluzywną prostytucją?
Codziennie odpieram takie zarzuty. Większość moich przyjaciół z Polski się ode mnie odwróciła. Uważają, że jestem prostytutką, że się sprzedałam, że się puszczam. Ale to byli ludzie, którzy nie rozumieli, na czym to polega. Nigdy nie powiem, że się sprzedałam czy zrobiłam coś za pieniądze.
Po co rozmawiasz z dziennikarzami, po co piszesz bloga? Chcesz na tym zarabiać, zainteresować ludzi swoją historią?
Wydaje mi się, że to ciekawa historia, ponieważ większość dziewczyn, które robią to, co ja, wstydzą się. Udzielają wywiadów, ale anonimowo. Nie ma takiej otwartości. A widać, że we wszystkich krajach dziewczyny tak żyją. Jest mało osób, które się do tego przyznają. Wyszłam i także im chcę pokazać, że nie ma się czego wstydzić, że to normalny styl życia. Tak wybrałyśmy.