Lekarz X, nie chce podać nazwiska. Pracuje w Szwecji, dokąd wyjechał po protestach lekarzy w Polsce pod koniec lat 90. – Wtedy było dokładnie tak samo. To samo przeżywałem w Polsce, co dziś lekarze rezydenci. Ale wolałem wyjechać i zmienić swoje życie niż brać udział w strajku głodowym – mówi. Jest tu już kilkanaście lat. I najbardziej, oprócz finansów, podoba mu się, że pracuje spokojnie, bez wariactwa, i nigdzie nie musi pędzić.
"Niech jadą" – te słowa posłanki Józefiny Hryniewicz, które padły z mównicy sejmowej, oburzyły nie tylko strajkujących lekarzy rezydentów, ale całe rzesze Polaków i – jak się okazuje – również rodaków za granicą.
– Nie powinny takie słowa paść w Sejmie. Na miejscu tych lekarzy wyjechałbym z kraju, bo uważam, że zwłaszcza lekarz nie powinien głodować. Są inne możliwości, a ten strajk, co już wcześniej widzieliśmy nie raz, do niczego nie doprowadzi – mówi nam polski lekarz w Szwecji.
"W piątki pracujemy tylko 6,5 godziny"
Rozmawiamy o tym, jak mu się tam pracuje. Bo, gdy kilkanaście lat temu zdecydował się tam wyjechać, mocno przecież pamiętał polską rzeczywistość.
Godziny pracy? – Są podobne. Ale, oczywiście, nie można tyle pracować, co w Polsce. Zabrania tego prawo pracy, które tu jest przestrzegane – odpowiada. On zaczyna o 7.30. W pracy jest 8,5 godziny, w to wliczony jest lunch. – Ale w piątki pracujemy tylko 6,5 godziny. Wiele placówek w Szwecji tak pracuje – mówi.
Dyżury? – Oczywiście, że są. Jak zaczynam dyżur o 16, to jestem w szpitalu do rana. Dzień przed dyżurem i dzień po dyżurze są wtedy wolne. Ale nawet gdybym chciał, nie wolno mi wtedy pracować. Pracodawca się na to nie zgodzi, bo miałby duże kary. W Polsce, w tym względzie, panuje wolna amerykanka – odpowiada.
Gdy patrzy na strajkujących rezydentów, to jest mu ich żal. W Szwecji, jak ocenia, początkujący rezydent może liczyć na 2,5 tysiąca euro pensji. A jeśli nabierze doświadczenia to dwa razy tyle. Choć podatki sięgają 50 procent, to i tak spokojnie wystarczy, by żyć z jednej pensji.
– Tu pracuje się spokojnie, bez wariactwa. Lepiej i łatwej niż w Polsce. Praca jest dobrze zorganizowana, każdy wie, co ma robić. Z jednej pensji człowiek się utrzyma, a w Polsce jest trudno – mówi.
"Tu jest jeden etat i koniec"
Ten wątek mocno przewija się w rozmowach z innymi lekarzami, którzy pracują poza Polską. Właśnie spokojnej, stabilnej pracy, która pozwala na życie "po". – Tu jest jeden etat i koniec. Jak lekarz prowadzi własną praktykę, to na tym poprzestaje. A od kolegów w Polsce słyszę, że pracują na parę etatów, żeby zapłacić za mieszkanie i w ogóle się dorobić. Że pędzą gdzieś do drugiej, czy trzeciej pracy. Tu tego nie ma. Drugiego etatu lekarz nie może wziąć – mówi Hanna Anton, lekarz medycyny rodzinnej, która swoją praktykę prowadzi w Szwajcarii.
Podejście jest takie, że lekarz jest wtedy bardziej zmęczony. – W Polsce wielu lekarzy spieszy się z pracy do pracy. Czasem wychodzą wcześniej z pierwszej, żeby zdążyć do drugiej. W Szwajcarii czegoś takiego zupełnie nie ma. Są określone godziny pracy, nie można się wcześniej wymknąć – mówi.
Niedawno była w Polsce, lekarze rezydenci już strajkowali. Uważa, że słusznie. – Co to jest 2 tys. zł pensji dla lekarza? To jest nic – reaguje. Przypomniała sobie wtedy, ile zarabiała w Szwajcarii, gdy była początkującą rezydentką.
– Dotarło do mnie, że w Polsce starają się o to, by ich pensja wyniosła 6 tysięcy zł. Ja, jako początkująca rezydentka parę lat temu otrzymywałam 7 tysięcy franków szwajcarskich – mówi naTemat. Zwróciła na to uwagę, bo ceny w Polsce i Szwajcarii są bliskie 1:1 Na takiej zasadzie, że na przykład, chleb kosztuje ok. 2,70 CHF (ok. 11 zł) i w Polsce podobnie – ponad 2 zł. Tylko wartość pieniądza zupełnie inna.
W przeliczeniu na złotówki 7 tys. CHF to ok. 25 tys. zł. – Rezydent z doświadczeniem zarabia ok. 10 tys. CHF, a pensję samodzielnego lekarza oceniam średnio na 12-15 tys. CHF. Normalnie można za to w Szwajcarii żyć. Nawet jak za mieszkanie się zapłaci tysiąc franków to jeszcze dużo zostaje – mówi.
Jej zdaniem w Szwajcarii jest dziś bardzo wielu polskich lekarzy: – Ciągle się o nich słyszy. Tylko trzeba znać język.
"Po pracy muszę mieć jeszcze swoje życie"
Wystarczy spojrzeć na bazę polskich lekarzy za granicą, która jest dostępna w sieci, i już widać skalę w różnych krajach. To nie jest tylko Skandynawia, która swego czasu była bardzo popularnym kierunkiem dla polskich lekarzy i pielęgniarek.
Choć faktycznie zwłaszcza Norwegia jawi się wielu niczym raj na ziemi. "Norwegia, która młodym lekarzom na początku specjalizacji za 38-godzinny tydzień pracy oferuje płacę minimalną od 44 tys. koron miesięcznie, wydaje się ziemią obiecaną" – pisał rok temu portal Moja Norwegia. W artykule o tym, że co czwarty młody lekarz wyjeżdża z Polski właśnie do tego kraju. 44 tys. koron to w przeliczeniu ok. 20 tys. zł, co może robić wrażenie, ale powszechnie wiadomo, że Norwegia jest bardzo drogim krajem.
Ale i tu okazuje się, że nie tylko o zarobki chodzi. "Jadę do Norwegii, ponieważ nie chcę pracować na kilku etatach. Po pracy muszę mieć jeszcze swoje życie" – cytuje portal Olę, absolwentkę medycyny w Polsce.
Wyjechał z Polski po strajku
Polscy lekarze są dziś praktycznie wszędzie. Niemcy, Belgia, Luksemburg, Holandia, Wielka Brytania...Polonijny portal na Wyspach "Polish Express" właśnie porównał zarobki lekarzy rezydentów w obu krajów. Zrobił bardzo precyzyjne i szczegółowe zestawienie. "Przyjmując, że w miesiącu etat liczy 168 godzin, lekarz na pierwszym roku specjalizacji w Polsce zarobi za godzinę pracy 19 zł brutto, gdy w tym samym czasie jego kolega w Wielkiej Brytanii zarobi £13 brutto (63 zł brutto)" – czytamy.
A w Holandii pracuje m.in anestezjolog Przemysław Jakubowski, który pod koniec lat dziewięćdziesiątych stał na czele strajku tych lekarzy w Polsce. Nie udało nam się z nim porozmawiać, ale kilka lat temu, po wyjeździe z Polski, tak mówił "Pulsom Medycyny":
To był 2006 rok. I chyba niewiele od tamtego czasu się zmieniło.
Reklama.
Z portalu skandynawia.net.pl
"Praca lekarza w krajach takich jak Norwegia, Anglia czy Szwecja to całkowicie inne realia. Mało która osoba, która zdecydowała się na wyjazd, żałuje podjętych w przeszłości wyborów. Kilkukrotnie wyższe zarobki i normalne godziny pracy sprawiają, że polscy lekarze chętnie są o wiele bardziej zadowolenie ze swojej pracy i mogą żyć na godnym poziomie". Czytaj więcej
Przemysław Jakubowski
Pulsy Medycyny, 2006
"Kolegom, którzy teraz protestują, życzę jak najlepiej, bo są, tak jak my kiedyś, niezwykle zdeterminowani. Niestety, obawiam się, że te protesty nie odniosą żadnego skutku. Ja zrozumiałem wtedy, że w tym systemie nic się nie zmieni, dlatego wyjechałem. Teraz robię to, co lubię. Zmieniło się tempo mojego życia. Nigdzie się nie śpieszę. Pracuję 4 dni w tygodniu, nie licząc dyżurów. Zarabiam kilkanaście razy więcej niż w Polsce". Czytaj więcej