O tym, dlaczego jest w formie, kogo śmieszą żarty-"suchary" z Familiady, kto dzieli swój dzień na przed i po tym teleturnieju – w wywiadzie dla naTemat mówi Karol Strasburger, aktor i od 1994 roku gospodarz programu "Familiada".
Michał Gąsior: Czytam, że na Facebooku zorganizował pan konkurs. Internauci przysyłają swoje propozycje żartów, a pan najlepsze opowie w Familiadzie. Wpadł już panu jakiś w oko?
Karol Strasburger: Jest taka jedna bardzo śmieszna historia, żart małżeński. Rozmawia dwóch gości, jeden jest na wakacjach i ten drugi pyta go: jak tam leci wypoczynek? A on na to: niestety, leje trzeci dzień z rzędu, w tenisa grać nie można, a żona tylko stoi i patrzy, cały dzień nic nie robi. Jak tak dalej pójdzie to będę musiał ją do domu wpuścić.
Bez wątpienia jest pan w formie. Teraz poważnie. Przed kilkoma dniami obchodził pan 65. urodziny. Nie ma takiej obawy, że pański dorobek aktorski i teatralny odchodzi w zapomnienie, a na pierwszym planie są słynne żarty-"suchary" z Familiady?
Nie, nie boję się tego. Uważam, że każdy człowiek powinien robić wszystko tak, by przynosiło to popularność i sukces. A w tej chwili to mi daje Familiada. Zresztą to nie jest do końca tak, że ludzie kojarzą mnie tylko przez pryzmat tego programu. Czasem podchodzą na ulicy i wspominają moje role w "Agencie nr 1", serialu "Polskie Drogi" czy "Noce i dnie". Oczywiście tzw. średnia ulica łączy mnie z Familiadą. Trudno im się dziwić, bo nie ma nawet serialu, który ukazywałby się przez 18 lat.
Ale czy nie jest tak, że ludzie bardziej śmieją się z pana niż z pańskich żartów?
Jedno jest pewne: uśmiechają się. Z jakiego powodu? Trudno powiedzieć. Ważne, że oglądają. Ja mam swoją teorię, że jednak śmieją się z żartów. Wystarczy wejść na Facebooka czy na YouTube, by zobaczyć, jak internauci pozytywnie są nastawieni do moich opowieści. Część z nich ma nawet tak, że ogląda Familiadę tylko po to, by usłyszeć, jaki żart opowiem na początku. I to niezależnie od wieku, bo mój program oglądają ludzie starzy i bardzo młodzi. Teraz jest zresztą tak, że to młodzi ludzie nakręcają koniunkturę i wszystkie telewizje się im podlizują. Moje żarty ich przyciągają.
Mówi pan: "ważne, że się uśmiechają i oglądają". Czy to znaczy, że za największy sukces kilkudziesięcioletniej kariery zawodowej uznaje pan właśnie Familiadę?
Kiedyś moim wykładowcą był Zbigniew Zapasiewicz. On mnie nauczył, że prawdziwą sztuką jest uprawiać zawód aktora przez wiele lat, utrzymywać formę. Twierdził zresztą, że aktorem można się nazwać dopiero po 30 latach pracy. Ja myślę, że moim sukcesem życiowym nie tyle jest Familiada, ale to, że w trwającym już 65 lat życiu wykonuję różne rzeczy: pracuję w teatrze, gram w filmach, jestem aktywny w telewizji. To jest mój sukces. Każdemu bym życzył, żeby jego kariera tak się potoczyła. Po prostu jestem w formie i ta forma zwyżkuje razem z wiekiem.
Była taka Familiada, w której na pańskie pytanie: "Więcej niż jedno zwierzę..." jedna uczestniczka odpowiedziała: "Lama", a druga "Koza". W internecie można zobaczyć więcej równie błyskotliwych odpowiedzi. Zawsze się zastanawiałem: nie myśli pan czasem: "Boże, co za głupi ludzie tutaj przychodzą?"
Jasne, że czasem uczestnicy zaskakują mnie na minus. Ale to zaskoczenie wynika z faktu, że mają stres, są pierwszy raz przed kamerą i czasem walną taką pierdołę. Zawsze za chwilę się wycofują i już wiedzą o co chodzi. Ta lama była wyrazem braku zrozumienia. Dość często uczestnicy zaskakują mnie też pozytywnie. Powiem tak: wyglądają gorzej niż myślą i mówią. Tylko ci siedzący przed telewizorami zawsze są tacy mądrzy.
Jak pan zareagował na wieść o tym, że Familiada po raz pierwszy w swojej historii nie będzie nagrywana w wakacje?
Trochę mi jest przykro. Przez tyle lat zawsze mieliśmy nowe odcinki, a większość miała powtórki. Teraz schodzimy do średniego wymiaru i trochę mnie to martwi. Tak jak martwi mnie też sytuacja w telewizji. Nie ma pieniędzy, musimy walczyć o sponsorów, boję się, że Familiada na zawsze spadnie z anteny.
A jeśli spadnie...
Nie wiem, ja po prostu lubię ten program. A przecież jest widz - Familiadę ogląda nawet cztery miliony ludzi. A wie pan co w tym jest najbardziej miłe? Że ludzie od lat dzielą swój dzień na przed i po Familiadzie.
Po raz pierwszy od kilkunastu lat ma pan wolne wakacje. Oprócz tego, że będzie pan wybierał kolejne żarty do Familiady, jakie ma pan plany?
Będę odpoczywał. Wyjeżdżam na surfing, a teraz muszę kończyć, bo właśnie jestem na zawodach tenisowych nad morzem.