
O godzinie 16:30 z Placu Defilad w Warszawie wyruszył milczący marsz pamięci Piotra S. Manifestanci zakończą go pod siedzibą partii rządzącej. Uczestniczki i uczestnicy wydarzenia oddają w ten sposób hołd mężczyźnie, który 19 października spalił się przed Pałacem Kultury i Nauki w proteście wobec PiS. Jednak to wydarzenie nie spodobało się części osób, które z powodu zablokowania centrum utknęły w samochodach, autobusach i tramwajach.
REKLAMA
Marsz wyruszył z miejsca tragedii, która rozegrała się kilkanaście dni temu. Piotr S. po dziesięciu dniach zmarł w wyniku ciężkich obrażeń.
Osoby, które biorą udział w dzisiejszym marszu, nie mają ze sobą żadnych partyjnych transparentów. Nie wznoszą też okrzyków. Nie znaczy to jednak, że marsz przechodzi w milczeniu, bo awantury wszczynają wściekli kierowcy i pasażerowie, którzy utknęli w centrum.
"To tylko zwykły człowiek! Do domu przez was nie wrócę!" – takie okrzyki na rogu al. Jerozolimskich i ul. Jana Pawła II usłyszała redaktorka naczelna serwisu Mamadu, Marta Kabulska. Sama od pół godziny jak wszyscy tkwi w korku, a marsz milczenia ludzi, którzy chcą oddać hołd Piotrowi S. – Zwykłemu Szaremu Człowiekowi – jeszcze się nie kończy. Jak relacjonuje Marta Kabulska, atmosfera jest napięta. Tylko dzięki obecności policji nie doszło do bójek. "To jest wolność! Sami się spalcie!" – krzyczała w kierunku manifestujących jedna z osób.
