Ten jeden spot przygotowany na zlecenie Ministerstwa Zdrowia nie tylko zaprzecza idei świadomego rodzicielstwa. Okazało się także, że obraża rodziny wielodzietne oraz osoby, które nie mogą mieć dzieci, i wywołał lawinę drwin z Polski w mediach na całym świecie. Na dodatek wyszło na jaw, że na kampanię mającą zachęcać do prokreacji resort Konstantego Radziwiłła wydał prawie trzy miliony złotych. Ale jeden efekt na pewno został już osiągnięty, o kampanii jest głośno.
Czy jednak tylko o to chodziło? Kto ją wymyślił, kto zatwierdzał i czy ktoś za to odpowie? Spoty z królikami będą emitowane do końca roku w prime time, czyli w czasie największej oglądalności, we wszystkich ogólnopolskich telewizjach. Częścią kampanii będzie także reklama radiowa emitowana w rozgłośniach ogólnopolskich.
Króliki mają zachęcać do prokreacji
Kampania telewizyjno-radiowa jest sfinansowana ze środków Ministerstwa Zdrowia w ramach Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016–2020. Cel operacyjny numer 6, czyli poprawa zdrowia prokreacyjnego.
Spoty z królikami przygotowała i wymyśliła firma Propeller. To dom produkcyjny utworzony przez Jakuba Kubickiego oraz Jarosława Bolińskiego w 2007 r., zajmuje się filmową produkcją reklamową i telewizyjną, a także fotografią.
W Propeller Film powstają m.in. seriale, filmy krótkometrażowe, korporacyjne i teledyski (Doda, Monika Brodka, Stachursky). Znaczącą częścią produkcji są reklamy (Eurobank - seria z Piotrem Adamczykiem, BZ WBK - seria z Kevinem Spaceyem, wielu marek piwa czy produktów spożywczych).
Spółka przekonuje, że spot jest skierowany do grupy Polaków w wieku od 18 do 45 lat, a co za tym idzie miał do nich trafić za pośrednictwem ezopowego, baśniowego przekazu. Jej zdaniem króliki są najlepszym synonimem płodności.
– Nie chcieliśmy robić filmu instruktażowego. Baliśmy się wulgarności. Króliki wydawały się dobrym rozwiązaniem – komentował w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną” Jakub Kubicki z Propeller dodając jednocześnie, że spot należy traktować z przymrużeniem oka. To "DGP” pierwszy napisał o kontrowersyjnych spotach.
Gdy o królikach zrobiło się głośno, w firmie nabrali wody w usta. Jakub Kubicki jest na urlopie, a jego podwładni odsyłają do resortu zdrowia.
Spot zrobiła firma PR
Minister Radziwiłł, który musiał dać zielone światło nie tylko dla całej kampanii, ale i dla pomysłu z królikami teraz się od niego dystansuje. – Autorami spotu są eksperci od PR-u. – Myślę, że nawet jeśli ten spot jest troszkę kontrowersyjny, to zwraca uwagę na to, co jest problemem dla Polski – tłumaczył.
– Nie jestem autorem tego spotu. Specjaliści od kampanii społecznych uznali, że właśnie taki sposób, trochę kontrowersyjny, ale wywołujący dyskusję, a to już jest ważne, będzie dobry na zwrócenie uwagi na problem, jaki mamy w Polsce, jak i w całej Europie, z niedostateczną liczbą rodzących się dzieci – powiedział Radziwiłł.
– Nawet jeśli są osoby, którym ten jednak sympatyczny spocik się nie podoba, rozumiem te emocje, ale myślę, że wywołanie tej dyskusji na ten temat też jest ważne – dodał.
Wielu ekspertów nie zostawia jednak na spotach i całej kampanii suchej nitki. Były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz z Platformy ocenił, że jest to "żenująca propozycja ministra zdrowia".
– To ten sam minister, który mówił o tym, że zgwałconej 12-latce nie podamy tabletki dzień po i ten sam minister oferuje 2 mln Polaków borykającym się z problemem niepłodności filmik z kicającymi królikami. To jest skandaliczne i niedopuszczalne. Wydał na to 2,7 mln złotych. Z tych pieniędzy moglibyśmy przeprowadzić kilkaset procedur in vitro – podkreślił.
Wtórował mu senator PO Tomasz Grodzki mówiąc: "niechcący w tym żenującym spocie rząd pokazał swoje prawdziwe intencje, że mamy się płodzić jak króliki, tyrać jak woły, głosować jak barany i siedzieć cicho jak myszki".
Przypomnijmy, że na 30-sekundowym filmie widać króliki na łące; lektor wypowiada następującą kwestię: "Kto jak kto, ale my króliki wiemy, jak zadbać o liczne potomstwo. Chcesz poznać nasz sekret? Po pierwsze, dużo się ruszamy. Po drugie, zdrowo jemy. Po trzecie, nie stresujemy się, kiedy nie musimy. I po czwarte, nie używamy sobie. Więc jeśli chcesz kiedyś zostać rodzicem, weź przykład z królików. Wiem, co mówię, ojciec miał nas 63”.
Słowa oburzenia
Spot kończy się słowami: "Wspieramy zdrowy styl życia. Ministerstwo Zdrowia”. W tle pojawia się logo Narodowego Programu Zdrowia.
Kto zapłacił za tą nowatorską kampanie? Oczywiście Ministerstwo Zdrowia, na którego czele stoi Radziwiłł. Prywatnie szczęśliwy ojciec ośmiorga dzieci i dziadek jedenastu wnucząt. Być może dlatego, że temat jest mu bliski, resort przeznaczył na produkcję i kampanię aż 2,7 miliona złotych.
Okazało się, że kampania o mnożeniu się jak króliki jest obraźliwa nie tylko dla osób, które mają problemy z płodnością. "Osoby niepłodne czują się oburzone i obrażone kampanią zrealizowaną przez Ministerstwo Zdrowia ze środków publicznych, która sugeruje, iż problemy z płodnością wynikają (m.in.) z rozwiązłości seksualnej" – napisało w liście do ministra zdrowia, Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian".
– Za kwotę, którą wydano na kampanię o królikach, można byłoby sfinansować 540 procedur in vitro, z których poczęłoby się 170 dzieci – komentowała w radiu TOK FM oburzona Anna Krawczak ze stowarzyszenia "Nasz Bocian".
Kampania budzi także niesmak w rodzinach wielodzietnych, co – jak zwrócili użytkownicy Twittera – widać w komentarzach np na portalu wielodzietni.org.
Ale jeden cel rzeczywiście osiągnęła. Wszyscy o niej mówią. – Od czasu do czasu zdarzają się takie kontrowersyjne kampanie, niedawno mieliśmy burzliwą dyskusję na temat kampanii napoju energetycznego. I chyba chodzi o to, żeby się o tym mówiło – ocenia w rozmowie z naTemat Marek Balicki,były minister zdrowia. – W tym sensie efekt tej kampanii z królikami został więc osiągnięty. Podchodziłbym do tego z większym dystansem – zaleca.