
Okazuje się, że wbrew temu, co mówią rządzący politycy, nie wszyscy mogą swobodnie manifestować na polskich ulicach. Swój marsz pod Stadionem Narodowym właśnie kończą narodowcy. Marsz zorganizowany przez Obywateli RP też się zakończył – tyle tylko, że na jednej z warszawskich komend policji.
REKLAMA
Od zawsze politycy obozu rządzącego deklarują, że wszyscy obywatele naszego kraju mogą manifestować swoje poglądy. Jak pokazuje ten dzień, nie do końca tak jest. O ile narodowcy bez żadnych przeszkód przeszli z Ronda Dmowskiego pod Stadion Narodowy, o tyle marsz zorganizowany przez Obywateli RP nie doczekał do naturalnego końca. Część z uczestników, którzy zebrali się w okolicach Pałacu Kultury, została zatrzymana przez policję i przewieziona na komendę przy ulicy Dzielnej.
Pod komendą zaczęli zbierać się aktywiści i politycy, którzy domagali się zwolnienia zatrzymanych osób.
W rozmowie z naTemat lider ruchu Obywatele RP Paweł Kasprzak relacjonował, jak doszło do zatrzymania demonstrantów i jak wygląda sytuacja na komendzie.
– Wszystko zaczęło się na trasie między rondem de Gaulle'a a Mostem Poniatowskiego. Stanęliśmy po jednej, niezablokowanej stronie trasy przemarszu narodowców. To było około godziny 14:40, więc jeszcze ich tam nie było. Pojawiła się policja i po kilkukrotnym wezwaniu do rozejścia się zaczęła nas wynosić siłą. Przewieźli nas na komendę na Dzielnej i do tej chwili tutaj jesteśmy – mówi nam Paweł Kasprzak.
Co ciekawe, pobyt demonstrantów na komendzie wbrew pozorom wcale nie jest zatrzymaniem. Jak mówi lider Obywateli RP, do tej pory trwają "czynności", a cały problem z przetrzymywaniem ich na komendzie wynika z procedury, według której protokół z wylegitymowania ma podpisać funkcjonariusz, który wynosił konkretną osobę. I tak "sparowanie" policjanta i legitymowanego zajmuje kilka godzin. Jak powiedział nam Paweł Kasprzak, jak na razie nie dzieje się nic, co odbiegałoby od dotychczasowych metod policji.
Jak przekazała nam z kolei przed chwilą posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus, większość osób została wylegitymowana i wypuszczona z komisariatu. Na komendzie pozostały dwie osoby, których przesłuchanie właśnie się rozpoczęło. Postawiono im zarzut "propagowania mowy nienawiści" przez transparent, który przedstawiał ONR-owćow z napisem "Warszawa zhańbiona". W dodatku 3 osoby z manifestacji zostały poturbowane przez uczestników Marszu niepodległości i trafiły do szpitala. Jedna z nich jeszcze w nim pozostaje. Nie wiadomo dokładnie, jakich obrażeń doznała.
