Najbardziej polski samochód w historii. Nie dość, że Passat to do tego w kombi i dieslu
Michał Mańkowski
20 listopada 2017, 09:05·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 listopada 2017, 09:05
To najbardziej polski samochód ze wszystkich, które jeżdżą po naszych drogach. Nie dość, że Volkswagen, to do tego Volkswagen Passat. Jakby tego było mało jest to Volkswagen Passat w kombi. A to dopiero początek, bo koniec końców to stereotypowy już Volkswagen Passat w kombi (tzw. Variant) z silnikiem diesla 2.0. Tak, tak, legendarne TDI. To zestaw, o którym w Polsce wciąż marzy wielu.
Reklama.
I można się łudzić, że z roku na rok sprzedaż Porsche bije w Polsce rekordy, a na polskich ulicach widać coraz więcej luksusowych samochodów marek premium. Każdy chciałby nimi jeździć, ale zazwyczaj pozostaje to w sferze niespełnionych marzeń większości Polaków. Tymczasem wcale tak nie musi być w przypadku Volkswagena Passata, który w naszym kraju dorobił się już swojej własnej marki i – o czym przekonałem się podczas testu – może przyciągać ciekawskie spojrzenia. To także najpopularniejszy samochód na Otomoto.pl, największym portalu z ogłoszeniami motoryzacyjnymi. Same volkswageny mają tam 27 tys. ogłoszeń (drugie jest audi z 19 tys.), a najpopularniejszy jest oczywiście passat z wynikiem 6900.
Bryła tego auta jest charakterystyczna i rozpoznawalna z daleka, ale najnowszy Passat jest zupełnie czymś innym niż to, co pojawia się zazwyczaj w głowie przeciętnego polskiego kierowcy, gdy usłyszy nazwę tego modelu. Jest nowocześnie i zgodnie z trendami, zarówno tymi wizualnymi, jak i technologicznymi. Od razu widać także, że w środku czeka na nas (i nasze bagaże) dużo miejsca. Z czarną wersją lakieru kontrastują srebrne, chromowane wstawki dodając autu elegancji. Główny skrzypce gra tutaj wąski grill i nowoczesne „zmrużone” reflektory LED, które można dokupić opcjonalnie. Auto w takim wariancie to cały czas pozycja dla aspirujących Polaków. Znana marka jakością wykonania dająca namiastkę może jeszcze nie premium, ale na pewno podwyższonego standardu.
Osoba konfigurująca ten model miała naprawdę dużo fantazji, decydując się na tak jasną skórzano-welurową tapicerkę. No po prostu nie. Raz, że w ogóle nie pasuje do tego auta. Dwa, że nawet nie chcę wiedzieć, jak będzie wyglądała po roku jeżdżenia tym – bądź co bądź – codziennym i bardzo praktycznym autem. To na szczęście można zawsze zmienić podczas zamówienia.
W środku dostajemy przedłużenie tego, co na zewnątrz. Nowoczesna elegancja i sporo technologii. W oczy od razu rzuca się duży elektroniczny wyświetlacz z zegarami i wszystkimi potrzebnymi (bardziej i mniej) informacjami dotyczącymi samochodu i trasy. Mi w głowie utkwiła jedna: zasięg do następnego tankowania. Na pełnym baku komputer pokładowy pokazywał go aż ponad 900 kilometrów, co sprawia, że podróżowanie tym dieslem jest nie tylko wygodne, ale i względnie ekonomiczne. Do dyspozycji jest także wyświetlacz head-up, który jest jednym z wynalazków, które najbardziej poprawiają kierowcy komfort prowadzenia w dzisiejszych samochodach. Zwróćcie też uwagę na długi, ciągnący się przez całą deskę rozdzielczą wywietrznik powietrza.
Na kierowcę i pasażerów czeka masa miejsca. Zwłaszcza z tyłu, gdzie i na nogi, i nad głową jest go naprawdę dużo. Do tego gigantyczny bagażnik, którego pojemności celowo nie podaję, bo i tak ciężko wyobrazić sobie, ile to jest te XXX litrów. Po prostu sami zobaczcie. Niezmiennie irytuje mnie tylko sposób jego otwierania. Podnosząc znaczek z logotypem niemal za każdym razem lekko przycinacie sobie palce. Pomysłowe, ale niewygodne. Jeśli macie zajęte obie ręce, żeby ten kufer załadować, możecie w odpowiednim miejscu ruszyć nogą i za dodatkowo płatną opcją Easy Open otworzyć go bezdotykowo.
Passat Variant jest dostępny w tylu wersjach, że patrząc na cennik można się trochę pogubić. Zaczyna się od „biednego” benzynowego manuala 1,4l o mocy 125KM, a kończy na potężnym w porównaniu do w/w 280-konnym automacie (także 2.0l). Dla fanów jest także 240-konny diesel, który jest jednocześnie najdroższy w stawce (o 10 tys. od najmocniejszego benzyniaka). Generalnie ceny tego modelu zaczynają się od 99 tys. zł i kończą na 191 tys. zł, co jest już dość znaczącą kwotą, jak na Passata. Wtedy już chyba lepiej sięgnąć po najnowszy nabytek Volkswagena, czyli wyjątkowego Arteona. Dodatkowo mamy do wyboru trzy wersje wyposażenia: Trendline, Comfortline, Highline i Alltrack. Poza tym możecie dorzucić pakiet stylistyczny R-line, który wizualnie seria dodatków dodaje naszemu Passatowi trochę sportowego charakteru.
I można się śmiać z „passata kombi w tedeju”, ale prawdy nie oszukasz. To wciąż jedno z najbardziej rozpoznawalnych aut na polskich drogach, a co za tym idzie najbardziej pożądanych. Najnowsza generacja powinna być konkurencją nie dla innych producentów, ale samych passatów. Zwłaszcza jeśli wśród polskiego społeczeństwa nastąpi mentalna i zmiana i uświadomimy sobie, że samochodów nie trzeba mieć, ale można posiadać. Wtedy nowiutkiego Passata można mieć, jak telefon na abonament i płacić comiesięczną ratę, a nie wykładać od ręki 100-200 tys. złotych.