Dr hab. n. med. Ernest Kuchar: Skuteczność szczepień jest bardzo dobra, ale nie jest doskonała. Przede wszystkim, w szczepieniach chodzi nam o
zdrowie dzieci i dlatego zachęcamy rodziców, aby je
szczepili. Proszę też zwrócić uwagę, że wybór dziecka nie musi pokrywać się z wyborem rodzica. Jeśli na przykład
nieszczepione dziecko zachoruje na polio i będzie mieć poważne powikłania, na pewno nie będzie chwalić decyzji rodziców, którzy zaniechali szczepienia. W mojej pracy widzę, jak szybko, pod wpływem doświadczenia, jakim jest choroba niezaszczepionego dziecka, rodzice zmieniają zdanie i zaczynają uważać, że nie szczepiąc zrobili źle. Tylko wtedy jest już za późno. Jeśli się nie zaszczepimy i zachorujemy, to narażamy innych na zachorowanie, a to jest po prostu nie w porządku. Na przykład osoba, która jest już zakażona, w okresie "wylęgania” choroby nie wykazuje jeszcze żadnych jej objawów (np. w przypadku ospy wietrznej jest to czas przed pojawieniem się wysypki), ale już może zarażać innych. Chodzi tu szczególnie o bezpieczeństwo osób, które z przyczyn zdrowotnych nie mogą być zaszczepione lub przyjmują leki obniżające odporność, np. dzieci chorych na białaczkę. Co się stanie, jeśli do takiego dziecka czy też dorosłego - np. dziadka lub babci, leczonego cytostatykami z powodu choroby nowotworowej - przyjdzie w dobrej wierze osoba, która już zaraża, a jeszcze nie wie, że jest chora? To może skończyć się tragedią. A odsetek osób z zaburzoną odpornością jest naprawdę duży - szacuje się, że może to być nawet 10 proc. dorosłych leczonych na różne choroby, takie jak na przykład nowotwory czy choroby reumatyczne. Żyjąc w społeczeństwie nie możemy myśleć tylko o sobie, ale musimy również o innych.