Członkowie zaangażowani w kampanię społeczną "Wykreśl 212 KK" wystosowali apel do prezydenta Bronisława Komorowskiego. Proszą w nim o podjęcie działań na rzecz zniesienia odpowiedzialności karnej za zniesławienie. To już kolejna próba zaangażowania polityka w akcję. Czy i tym razem zakończy się fiaskiem?
Osoby zaangażowane w "Wykreśl 212 KK", swój apel do prezydenta argumentują tym, że przepis Kodeksu Karnego jest wykorzystywany w niewłaściwym celu i coraz częściej służby rozprawianiu się polityków lokalnych, przedsiębiorców i urzędników z osobami, które ich jedynie krytykują.
Jak twierdzą, przepis dotyka nie tylko dziennikarzy, lecz także zwykłych obywateli, którzy komentują otaczającą rzeczywistość, piszą na blogu czy składają petycję do władz administracyjnych i sądowych.
"Zgodnie z oficjalnymi statystykami Ministerstwa Sprawiedliwości w 2000 r. skazanych za zniesławienie było 44 osób. W 2010 r. liczba osób skazanych oraz tych, wobec których warunkowo umorzono postępowanie wzrosła do 246" – czytamy w liście do Bronisława Komorowskiego.
– Wierzymy, że prezydent jest zwolennikiem zniesienia tego przepisu. Wielokrotnie opowiadał się za wolnością słowa. Ceni potrzeby lokalne. Zna ten temat i zawsze był
3538 "lubię to"
Tyle osób lubi na Facebooku "Zniesienie Więzienia Za Słowo" pod przewodnictwem "Wykreśl 212 KK" CZYTAJ WIĘCEJ
jemu przychylny. Nie wiemy na ile potraktuje to tę sprawę priorytetowo, ale mamy nadzieję, że nas nie zawiedzie – mówi w rozmowie z naTemat Ewa Barlik ze Stowarzyszenia Gazet Lokalnych.
"To jest niebezpieczny przepis"
W akcję włączyło się szereg organizacji, m. in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Izba Wydawców Prasy, czy Stowarzyszenie Gazet Lokalnych. Wszyscy są zgodni – przepis w Kodeksie Karnym jest krzywdzący.
"W ostatnim czasie dochodzi do wydania wyroków skazujących za zniesławienie nawet za słowa wypowiedziane na sali rozpraw przez strony procesu lub w pismach procesowych. Tak daleka ingerencja w swobodę obywateli stoi w sprzeczności z międzynarodowymi standardami ochrony praw człowieka" – czytamy w liście do prezydenta.
– To jest niebezpieczny przepis, który przekłada się na życie zwykłych ludzi. Owszem, podobne istnieją w różnych krajach na świecie. Jest tylko jedna różnica. Nigdzie nie jest on nadużywany. Tylko w Polsce – mówi naTemat Ewa Barlik.
Warto zauważyć, że dziennikarze, którzy są karani, nie mogą wziąć kredytu w banku, nie mogą także pełnić funkcji redaktora naczelnego. Mogą mieć też problem ze zalezieniem pracy w mediach.
Obiecywali, a wyszło jak zwykle
Członkowie organizacji twierdzą, że postulaty skreślenia artykułu 212 kk można było
usłyszeć z każdej strony sceny politycznej, jednak żaden polityk nigdy nie zaangażował się w zmianę prawa. Stowarzyszenia wyliczyły, że podczas kampanii wyborczej aż 144 kandydatów z różnych opcji politycznych jasno opowiedziało się za zniesieniem odpowiedzialności karnej za zniesławienie.
– Podczas kampanii większość polityków deklarowała pomoc. Do wyborów. Później żaden z nich nie chciał z nami rozmawiać. Teraz nie mamy wpływu na to, co robią. Pisanie do nich kolejnych listów nie przyniesie żadnego efektów. Będziemy musieli im o sobie przypomnieć podczas kolejnych wyborów. Wtedy rozliczymy ich z obietnic – deklaruje Ewa Balik.
Nadzieja umiera ostatnia
W lutym zwrócono się też do Ministra Sprawiedliwości Jarosława Gowina o podjęcie działań legislacyjnych w tej sprawie. Niestety w przesłanej odpowiedzi, minister nie podzielił poglądu o konieczności zniesienia przestępstwa zniesławienia.
– Minister Kwiatkowski był nam na początku przychylny. Do czasu. Później nie chciał się tym zajmować. Gowin natomiast jest z innej bajki. Nie jest prawnikiem, wiec posługuje się karnistami, którym nie na rękę jest zniesienie tego przepisu – mówi Ewa Batlik. – Ale my nie odpuścimy. Będziemy walczyć dopóty, dopóki nie osiągniemy celu – zapewnia działaczka.
Reklama.
Ewa Barlik.
Stowarzyszenie Gazet Lokalnych
To jest niebezpieczny przepis, który przekłada się na życie zwykłych ludzi. Owszem, podobne istnieją w różnych krajach na świecie. Jest tylko jedna różnica. Nigdzie nie jest on nadużywany. Tylko w Polsce