
Dziennik "Fakt" twierdzi, że pojawił się kolejny "Misiewicz". Tym razem w telewizji publicznej, i to przy boku samego prezesa Jacka Kurskiego. Paweł Gajewski, bo o nim mowa, piastuje wysokie stanowisko, ma zarabiać naprawdę dobre pieniądze i to bez posiadania odpowiednich kwalifikacji.
REKLAMA
"Fakt" pisze o "Gajowym", bo tak mają go nazywać pracownicy w budynku na Woronicza, jako o nowej wersji "Misiewicza". Ma być, obok dyrektora Stanisława Bortkiewicza, najbliższym współpracownikiem prezesa telewizji publicznej Jacka Kurskiego. Pierwszy ma de facto rządzić w TVP, drugi ma za zadanie wiernie stać przy prezesie. Paweł Gajewski przy Woronicza pracuje od lutego 2016 r. Formalnie zajmuje stanowisko zastępcy dyrektora w Biurze Spraw Korporacyjnych. W zakres jego obowiązków wchodzi między innymi organizacja i koordynowanie spotkań krajowych i zagranicznych członków Zarządu TVP. Czyli piastuje naprawdę odpowiedzialne stanowisko, które w prywatnych przedsiębiorstwach powierzane jest naprawdę dobrym fachowcom.
Skąd w ogóle Paweł Gajewski wziął się tak blisko telewizyjno-politycznemu kierownictwu TVP? Z prezesem Kurskim zna się od czasu, gdy ten ze Zbigniewem Ziobrą tworzył Solidarną Polskę przed 5 laty. Gajewski został liderem młodzieżówki i asystentem Kurskiego. Gdy partia poniosła klęskę w wyborach do europarlamentu w 2014 roku, Gajewski nie opuścił Kurskiego. I za to, jak twierdzą dziennikarze "Faktu" jest dosyć hojnie wynagradzany. Asystent-dyrektor prezesa TVP ma mieć swój własny gabinet na 9.piętrze i służbowego opla insignia. Do tego wstęp dla VIP-ów na imprezy i wydarzenia sportowe. No i oczywiście dyrektorska pensja. Jak informują źródła dziennika, to nawet 20 tys. zł miesięcznie. Co prawda, biuro TVP zaprzecza, ale innej wersji nie podaje. A to wszystko bez studiów, doświadczenia i kwalifikacji. Czyli jednak opłaca się przyczaić za politycznymi plecami.
źródło: fakt.pl
