
Moda na kupowanie jedzenia i picia bez tych "złych" rzeczy zbiera kolejne żniwo. Tym razem padło na mleko bez laktozy. Nagle można je dostać niemal wszędzie, ale tak szybko jak się pojawi na półce, tak szybko znika. Polacy kupują je na potęgę, czy słusznie?
Od jakiegoś czasu mam rewolucje żołądkowe, gdy dolewam sobie dużo mleka do kawy albo robię zupę z płatkami. A przecież kiedy byłem małym chłopcem, nie miałem z tym problemów! Dlatego mleko bez laktozy, okazało się dla mnie zbawienne. Jednak często idąc do Biedronki napotykam taki widok - w tym pustym miejscu na palecie, o ile mam szczęście, stoją kartony z upragnionym białym napojem.
Wokół mleka narosło wiele mitów, ale przecież trzeba je pić, bo zawiera wapń. Bez niego na starość będziemy mieć przecież osteoporozę - tak nas przynajmniej uczyli w szkole. Z drugiej strony słyszymy, że jest niezdrowe i nawet nie powinno się go podawać kotom! Bezapelacyjnym faktem jest, że niektórzy ludzie po prostu nie trawią laktozy - dosłownie, nie tak jak nie trawimy polityków. Produkty mleczne znoszone są lepiej przez nas, ale przecież nie dolejemy do kawy jogurtu.
"Mleko bez laktozy to nadal mleko. Różni się tylko tym, że ma od razu rozłożony ten cukier. Organizm nie musi już tego robić, dlatego łatwiej się je trawi."
