Straszył, że nas zniszczy, że wyrzuci z zespołu, że zadzwoni w odpowiednie miejsce i nie znajdziemy pracy nie tylko w sporcie, ale w ogóle w Polsce – mówi zawodniczka Polskiego Związku Kolarskiego w wywiadzie dla Sportowych Faktów WP. W sobotę portal ujawnił, że wysoko postawiony członek PZKol latami molestował seksualnie zawodniczki.
Kobieta złożyła zeznania już kilka miesięcy przed audytorami, jednak sprawa ruszyła z kopyta dopiero po nagłośnieniu w mediach. Minister sportu Witold Bańka wezwał zarząd PZKol do dymisji, a sprawą zajęła się prokuratura. Dziennikarz Marek Bobakowski przeprowadził wywiad z zawodniczką, która opisuje, jak wysoko postawiony członek Związku gwałcił i molestował kolarki.
Według kobiety pozycja mężczyzny sprawiała, że długo był bezkarny. Miał pomiatać podwładnymi bez względu na płeć, ale przemoc seksualną stosował tylko wobec kobiet. Zawodniczka opowiada, że zaprosił ją do swojego pokoju, podał drinki, a potem zgwałcił.
Na drugi dzień mężczyzna miał się zachowywać jak gdyby nigdy nic. Zawodniczka mówi też, że innym razem związkowiec przyszedł do jej pokoju i rzucił na łóżko koleżankę, która była tak pijana, że nie była w stanie chodzić. "Rzucił ją na łóżko jak kawał mięsa" – opisuje zawodnicza. Kobieta przypuszczała, że zrobił koleżance to samo, ale gdy koleżanka obudziła się po kilku godzinach, nie chciała rozmawiać o tym, co się stało.
Dziennikarz zapytał kolarkę co ją najbardziej denerwowało w tej sprawie. "Jak widziałam jego mordę w telewizji. Ten jego niewinny, nawet czarujący w pewnym sensie, uśmiech. Jak opowiadał o ukochanym sporcie, o pasji, o medalach. Rzygać mi się chciało" – mówi kobieta.
fragment wywiadu nt. przemocy seksualnej znanego związkowca
Rozmawialiśmy o treningach, o mojej przyszłości, o zawodach. Nic wykraczającego poza normalność. Zrobił drugiego drinka, zaszumiało mi już w głowie. Nie powiem.
Wiedziałam jednak, że jemu się nie odmawia. To pan i władca. Popełnisz jeden błąd i wylatujesz z zespołu, wylatujesz ze sportu. A ja chciałam się ścigać.
(...) Nagle szarpnął moją rękę i zmieniając ton aż krzyknął: "Na co czekasz? No rozsuń rozporek". Nie pamiętam, albo nie chcę pamiętać tych kolejnych kilku minut. Czytaj więcej