
Skąd PiS ma takie dane? Jedyna możliwa odpowiedź brzmi: z wyobraźni. Nie ma bowiem żadnych dowodów na to, że przy głosowaniu korespondencyjnym przez osoby z niepełnosprawnościami dochodzi do jakichś nieprawidłowości. Po co w takim razie rządzący wydają wojnę niepełnosprawnym? Wniosek nasuwa się jednoznaczny: bo wszystko musi być pod totalną kontrolą. Jak w orwellowskiej wizji w "1984". Innego racjonalnego wytłumaczenia chyba nie ma.
Nie wpływały do nas żadne skargi w związku z głosowaniem korespondencyjnym. Trudno nam zatem stwierdzić, jakie to byłyby ewentualnie nadużycia. I czy w ogóle by były.
Nieuprawnione głosowanie korespondencyjne
Osoba – najczęściej niepełnosprawna – jest zgłaszana do głosowania korespondencyjnego. Zgłoszenia może dokonać w zasadzie każdy, kto posiada dane osobowe takiej osoby. Po odebraniu w imieniu zgłoszonej osoby przesyłki poleconej
z kartą do głosowania i kopertą zwrotną, możliwe jest odesłanie
wypełnionej karty jako głos wcześniej zgłoszonej osoby, bez jej wiedzy i niezgodnie z jej preferencjami politycznymi.
Ryzyko wykorzystania tej metody fałszowania wyniku wyborów staje się znaczące w przypadku ośrodków
opiekuńczych, w których opiekunowie działają w imieniu swoich podopiecznych. W wymiarze indywidualnym, nieuczciwi
wolontariusze mogą w ten sposób wykorzystać swoich niepełnosprawnych domowników.
W głosowaniu korespondencyjnym możliwe jest wykorzystanie nazwisk
tych wszystkich osób, o których z góry wiadomo,
że nie pojawią się w lokalu wyborczym. W skrajnych sytuacjach
– gdy nie ma prawidłowej kontroli nad rejestrami wyborców
– nawet nazwisk osób nieżyjących.
Nie rozumiem postawy "nie wierzę wyborcom, bo wyborcy będą fałszować wybory", by w ten sposób uzasadnić odebranie możliwości alternatywnego sposobu głosowania. Uważam, że nie powinniśmy tak podchodzić do sprawy. Przypomnę, że każdy głosujący korespondencyjnie otrzymuje w pakiecie oświadczenie o samodzielnym i tajnym oddaniu głosu. I to oświadczenie podpisuje osoba, która głosuje i wysyła z powrotem do komisji wraz z kartą do głosowania.
Nieuprawnione głosowanie korespondencyjne
W terminie około dwóch tygodni przez dniem wyborów należy
skierować pisemne pytanie do wójta (urzędu
gminy)
ile osób złożyło wniosek o głosowanie korespondencyjne. W piśmie należy
zaznaczyć, że pytanie jest składane w trybie postanowień ustawy o dostępie do informacji publicznej,
w związku art. 61 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Urząd musi udzielić
odpowiedzi. Odpowiedź
z urzędu gminy pozwoli ustalić z jaką liczbą głosów oddanych korespondencyjnie należy się liczyć.
W przypadku
niebezpieczeństwa
wykorzystania tej metody na
dużą
skalę, należy
podjąć intensywną
akcję informacyjną adresowaną
w szczególności
do osób niepełnosprawnych. Należy przestrzec
takie
osoby
przed nadużyciami polegającymi na
bezprawnym
wykorzystaniu ich danych osobowych oraz
działaniu
w ich imieniu
(głosowaniu)
bez upoważnienia.
Wobec braku możliwości
jakiejkolwiek
społecznej kontroli nad nadużyciami tego typu, należy dążyć do usunięcia procedury głosowania korespondencyjnego z Kodeksu wyborczego, albo
unormować
ją
w sposób zapewniający możliwość
skutecznego,
społecznego
nadzoru.
My jako Stowarzyszenie Ruch Kontroli Wyborów byliśmy przeciwni tej formie udziału w wyborach. Jedną z rzeczy, do których mamy olbrzymie zastrzeżenia jest to, że do 7 dni głosy oddane korespondencyjnie mogą być przetrzymywane w urzędach, gdzie są poza wszelką kontrolą obwodowej komisji wyborczej. Jest zupełnie niedopuszczalne, by na takich zasadach odbywało się głosowanie.
Ależ dokładnie wiadomo, co się dzieje z tymi głosami. Po zakończeniu głosowania korespondencyjnego sporządzany jest protokół. Wszystkie te dokumenty są wkładane do worka, plombowane i przechowywane rzeczywiście w urzędzie gminy. Ale nikt nie ma do nich dostępu. Powtórzę – one są plombowane, zatem można łatwo stwierdzić, czy plomba została naruszona.
