Dla jednych menel, dla innych artysta. Stanisław Zagajewski jest miejską legendą, większą od Czarnego Romana. Swoimi dziełami wdarł się do świata sztuki.
Dla jednych menel, dla innych artysta. Stanisław Zagajewski jest miejską legendą, większą od Czarnego Romana. Swoimi dziełami wdarł się do świata sztuki. Fot. Damian Kramski/ Agencja Gazeta

Kobieta z walizką w Bydgoszczy, pan z dzwoneczkiem z Piotrkowskiej, karzeł z Bałut, Andrzejek z Białegostoku. Szaleni, genialni, nielubiani, kochani, książęta, szamani ulicy, po prostu miejskie legendy. Nie tylko Warszawa ma swojego Czarnego Romana. Oni żyją i po śmierci jak Szymon Gięty.

REKLAMA
Czarny Roman – książę warszawskiego streetu i człowiek kosmosu, nasz szaman i nauczyciel nie żyje – napisał wzruszająco Cezary Ciszewski, reżyser, dziennikarz o… No właśnie, o kim? I tutaj już zdania są podzielone. Jedni nie wyobrażają sobie Warszawy bez Czarnego Romana, inni mieli dość jego nachalności. W sieci wrze od komentarzy na temat tej miejskiej osobowości.
Krążyły o nim legendy. Miał być cinkciarzem, którego oszukali koledzy. – Z tego, co się dowiedziałem, miał tytuł profesora, ale po tragedii rodzinnej bardzo się zmienił – komentuje czytelnik naTemat. Miał rzucać klątwy, przewidywać daty śmierci. Swojej jednak nie przewidział.
Warszawa ma Czarnego Romana, ale prawie w każdym mieście można znaleźć jego odpowiednika.

Kobieta z walizką w Bydgoszczy

W Bydgoszczy każdy ją zna. Znak rozpoznawczy to czarny elegancki strój, no i walizka. Zawsze brakuje jej trochę drobnych do biletu. Spotkać ją można na Dworcowej czy Gdańskiej. Od lat.
– To była żona jednego z najbogatszych ludzi w Bydgoszczy. Podobno tak mocno przeżyła rozwód, że zaczęła żebrać – opowiada jeden z bydgoszczan. Inni zaprzeczają. – Mieszka na Szwederowie – dodaje kolejny. A na jednym z forów czytam: – To znana niegdyś bydgoska skrzypaczka Diana, która spakowała walizkę idąc na przystanek, by wyjechać na wspólne wakacje z mężem i dziećmi. Nie wyjechała jednak, bo jej najbliżsi zginęli na miejscu.

Karzeł z Bałut

Natomiast tę legendę Łodzi poznała cała Polska za sprawą nagrania. Mimo małego wzrostu, ma waleczne serce. Rzucił się do walki, krzycząc: – Przeproś za moją matkę.
Spotkać go można na w pobliżu Rynku Bałuckiego. Jest zagorzałym fanem ŁKS, ale i on ma swoich fanów, którzy założyli profil o swoim bohaterze.

Pan z dzwoneczkiem

Tego oryginała można spotkać na Piotrkowskiej niezależnie od pogody. Najczęściej na schodach pod dawnym Domem Buta., gdzie godzinami potrafi stać w bezruchu.
Przez lata występował w czarnym smokingu. Ostatnia zmiana stroju została odnotowana przez łódzkie media. Smoking zastąpił kolorowym ubiorem klauna.

Kraków po niej płakał

Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Krakowie na wieść o śmierci Dzidzianny Solskiej na swoim profilu społecznościowym pożegnało słynną wróżkę i pasażerkę ich busów. Mówiło się, że pod Sukiennicami jest od zawsze.
Modelka ASP, wróżka. Przychodziło do niej tysiące krakowian. Miała przewidzieć zamach w Nowym Jorku.

Zawsze uśmiechnięty

Andrzejek też był znany kierowcom autobusów, ale w Białymstoku. Zapisał się w pamięci kilku pokoleń obywateli tego miasta. Podróżował autobusami i zapisywał kalendarze. Miał swoje "biuro", w którym stało krzesło. Wiele osób z okolicy podrzucało mu pisaki i stare kalendarze. Niestrudzenie zapełniał je rysunkami. Na Opałku pomagał parkować samochody, podawał skrzynki. Zawsze uśmiechnięty. Po jego śmierci pisano: – Bez niego białostocki krajobraz na pewno będzie już zupełnie inny.
Spoczął obok swoich rodziców: malarki i znanego architekta-rekonstruktora białostockich zabytków.

Gorzów w sercu

Gorzowianie nie wyobrażali sobie miasta bez niego – Szymona Giętego, dlatego powstał pomnik. Przypomina o jednym z jego "happeningów” wyśmiewających partyjną bufonadę. – Kloszard i oryginał gorzowski – tak opisuje go Mulitmedialna Encyklopedia Gorzowa Wielkopolskiego.
Naprawdę nazywał się Kazimierz Wnuk. To autor kilku życiorysów i bohater legend miejskich. Na ulicach powodował zabawne zamieszanie, do którego wciągał mieszkańców. – Zbieracz makulatury, złomu i butelek – czytam dalej w miejskiej encyklopedii.

Sikał do swoich dzieł

Stanisław spał z psami w nieogrzewanym domu, na stosie szmat i dywanów. Sikał do gliny, z której tworzył niesamowite dzieła. Opowiadał, że urodził się w Warszawie, że był podrzutkiem pod kościołem św. Barbary. Miał wykonywać rzeźby zdobiące Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. A czasem mówił, że lubi zmyślać.
Mieszkał we Włocławku, gdzie widywano go spacerującego w otoczeniu stada psów. Jest legendą, ale nie wśród miejscowych. Bardziej cenią go artyści. Dla nich to szaman i nauczyciel.