Łódź albo ma pecha, albo nikt jej nie lubi. Trudno odnieść inne wrażenie po tych wszystkich straconych szansach na rozwój miasta i lepszą przyszłość dla jej mieszkańców. Marzenia jednak mają to do siebie, że nie mogą się spełnić. Wtedy nie byłyby przecież marzeniami. A Łódź to miasto wielu utraconych marzeń.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Łódź często jest nazywana Ziemią Obiecaną i faktycznie na obiecywankach wszystko się zazwyczaj kończy. Miasto co chwilę stoi u progu wielkich szans, które niemal zawsze spisuje się na straty. I najgorsze w tym jest to, że nie ma tu jednego konkretnego winnego lub grupy osób, która odpowiada za ciągłe niepowodzenia. Zwłaszcza w ciągu ostatnich kilku lat. To nie tylko wynik afer czy złych decyzji polityków tej czy innej kadencji. Jakaś mroczna siła musi rzucać Łodzi kłody pod nogi (dziób?), bo inaczej tego nazwać nie można. Na serii niefortunnych zdarzeń cierpią przede wszystkim mieszkańcy, którzy nie przestają wierzyć w to, że będzie lepiej.
Europejska Stolica Kultury 2016
Rok 2010 to rok wielkiej klęska, po której w mieście zapanowała żałoba, a niektórzy do tej pory nie moga tego odzałować. Łódź miała fajne logo, pomysły, no i przecież to miasto stworzone przez wiele kultur. Wszystko przemawiało za tym tytułem i wielkim odrodzeniem się upadającego miasta. Wyróżnienie powędrowało jednak do Wrocławia, który wtedy wyglądał po prostu ładniej i był punktem destynacji wielu turystów.
Czy lepiej wykorzystał szansę? Ja z tego świętowania w zeszłym roku, pamiętam jedynie koncert Ennio Morricone. Teraz Łódź miałaby pewnie większe szansę, bo już tak nie straszy rozpadającymi się budynkami i dziurawymi ulicami (przynajmniej w centrum), ale teraz to sobie można tak gdybać. Poza tym w zeszłym tygodniu historia znów zatoczyła koło - miasto nie będzie gospodarzem EXPO w 2022 roku.
EXPO 2022
Mobilizacja mieszkańców i urzędników trwała latami, przeważająca ilość starań i inwestycji miała być podporządkowana jednemu celowi: organizacji międzynarodowych targów EXPO w 2022 roku. Zwłaszcza, że tematem tej wystawy, którą miały odwiedzić miliony ludzi z całego świata, była rewitalizacja, czyli oczko w głowie miasta. Urzędnicy napisali chwaloną wszędzie aplikację, rząd obiecał ogromne wsparcie finansowe... i znów się nie udało.
Tytuł przypadł Buenos Aires, a Łódź straciła konkretny cel dalszego rozwoju. W mieście znów zapanował smutek jak po ESK. Sytuacja jest bardzo analogiczna. Wtedy Łódź przegrała, bo jej ówczesny wizerunek nie pasował do miana europejskiej stolicy kultury. Teraz przyczyniła się napięta sytuacja społeczno-polityczna w kraju, choć i tak Polska przegrała niewielką liczbą głosów.
Fabryka Airbusa
To miała być szansa nie tylko dla upadających Wojskowych Zakładów Lotniczych, ale i całej Łodzi wraz z regionem. Francuzi mieli otworzyć fabrykę, która najpierw miałyby wyprodukować nowoczesne śmigłowce - Caracale - dla polskiej armii, a potem i części dla innych państw. Airbus stworzył nawet odpowiedni kierunek na Politechnice Łódzkiej, a wcześniej biuro projektowe, które opracowało najszybszy śmigłowiec świata.
Zakłady miały być szansą na powrót wielkiego przemysłu - na miarę tego upadłego, włókienniczego. WZL miało się rozwinąć, studenci mieszkańcy mieliby okazję na ciekawą i przyszłościową pracę, a Łódź stałaby się ważnym punktem na mapie świata. Rząd jednak zrezygnował z kontraktu rok temu.
Pociąg do Chengdu
W tym przypadku to Chińczycy widzą większą szansę niż Polacy. Patrzą przyszłościowo, bo wiedzą, że kiedyś mogą stracić dominację eksportową. Idea przypomina słynny jedwabny szlak. Tym razem to jednak pociągi mają wozić towary. I już wożą: Chiny uwielbiają nasz cydr i słodycze. Pociąg z Chengdu przywozi m. in. tekstylia i sprzęt elektroniczny. Jednak ostatnio o połączeniu coraz mniej się słyszy, nie powstaje centrum przeładunkowe (to też zasługa rządu), z którego mogłyby być wysyłane produkty dalej na Zachód.
Łódź mogłaby być szalenie ważnym ośrodkiem, już nawet pomijając zyski z cła czy okazję do transportu naszych dóbr. To my moglibyśmy poniekąd kontrolować eksport towarów i dyktować warunki - tak jak to robi Rosja z gazem. Nie wiadomo jednak, na ile starczy cierpliwości 14-milionowemu Chengdu.
Druga Dolina Krzemowa
Grafen to sprawa nie tylko łódzka, ale ogólnopolska. Jest cudownym materiałem - następcą krzemu. Polacy jeszcze kilka lat przodowali w kolejnych odkryciach i zastosowaniach, również w Łodzi (na Politechnice) opracowano metodę seryjnej produkcji tego niesamowitego materiału, który mógłby posłużyć do np. wzmacniania karoserii pojazdów. Sam pamiętam konferencję sprzed 3 lat, na której naukowcy snuli wizje, mówili o patentach i założonej spółce gotowej na komercjalizacje.
To było i nadal jest nie do pomyślenia: jak Łódź, taka potęga piłkarska, nie ma klubu w ekstraklasie? ŁKS i Widzew mają na koncie afery, upadłości, były momenty, że ten drugi formalnie przestał istnieć. Zbigniew Boniek proponował nawet połączenie obu klubów (sic!). Teraz powoli odbudowują dawną świetność (ŁKS jest w II lidze, a Widzew w III), ale i tak jest im daleko do tego co było przed laty. I choć dalej w mieście można dostać w zęby od kibiców przeciwnej drużyny, to i tak na arenie ogólnopolskiej drużyny na razie się zupełnie nie liczą, a kojarzone są tylko ze swojej historii.
Łódź ma idealne położenie i warunki: jest w centrum Polski, przy autostradach, ma lotnisko (które też powoli podupada), dworce, hotele, a jednak dużych festiwali powoli zaczyna brakować. Tych wielkich, muzycznych nie było w ostatnim czasie wcale Parada Wolności to zamierzchła przeszłość, a rockowy Impact Festival przeniesiono do Krakowa. Do Bydgoszczy przeniesiono za to rdzenny łódzki festiwal czyli Cammerimage, a wraz z nim przepadła okazja utworzenia centrum filmowego pod patronatem Davida Lyncha. To efekt niezwykle skomplikowanego konfliktu między twórcą imprezy - Markiem Żydowiczem a władzami miasta.
Łódź przestała być polską stolicą filmu i choć ciągle się tu coś kręci i jest ta słynna Filmówka, to jednak czasy świetności minęły o czym dobitnie Bogusław Linda. Podobnie jest z modą, a konkretnie Fashion Weekiem, który kontynuował włókiennicze tradycje i za sprawą którego o Łodzi mówiło się na świecie. Imprezę też strawiły afery. Co prawda nadal są organizowane festiwale modowe i filmowe, ale nie przyciągają tak wielkich nazwisk, a głównie to świadczy o ich prestiżu.
Ziemia Obiecana czy Raj Utracony?
Każde miasto ma wzloty i upadki, ale Łódź to przypadek szczególny. Najpierw się wspaniale rozwijała, powstawały kolejne fabryki i była stolicą włókiennictwa. W międzyczasie oczywiście wybuchły wojny i były przemiany społeczno-gospodarcze na których traciły, a potem zyskiwały i inne miasta. Łódź cały czas ma jakby pod górkę. I jako jej mieszkańca, strasznie mnie to boli.
Czuć w Łodzi tę ambicję i starania o bycie czymś więcej niż tylko niespełnionym widmem przeszłości. I wychodzi na to, że tylko jeśli działa się tak u podstaw, zupełnie samo, bez niczyjej pomocy, to coś jednak wychodzi. Łodzianie lubią narzekać na swoje miasto, ale gdy robi to ktoś inny: bronią swojej małej ojczyzny jak lwy. To wyjątkowa cecha, która ciągle jeszcze to miejsce spaja.
Wspomniana rewitalizacja polegająca nie tylko remontach starych kamienic, ale ożywieniu całych kwartałów zaniedbanego śródmieścia wychodzi wyśmienicie (przeważnie, bo też jest wiele wpadek). Miejskie podwórce czyli tzw. woonerfy są wzorem dla innych miast, podobnie jak i budżet obywatelski, który choć w ostatnim czasie spotkał się też z wieloma kontrowersjami związanymi z dziwnymi pomysłami mieszkańców, to jednak pokazuje realne zmiany na które mają wpływ sami mieszkańcy.
Tu też sukces odniosły zajęcia z edukacji seksualnej czy miejskiego programu in vitro. Łódź jednak wciąż się wyludnia, kilka lat temu spadła na 3. miejsce pod względem liczby mieszkańców w Polsce, a powstające co chwila centra call-center raczej nie zachęcają do pozostania w tym mieście. O przemysłach kreatywnych też się jakoś przestało mówić.
Kolejnym celem, który ma nadaje sens temu miastu jest tunel średnicowy łączący dworzec Łódź Kaliska z obecnie ślepym i świecącym pustkami, supernowoczesnym dworcem Łódź Fabryczna. Tylko czy pociągi będą przywozić czy raczej wywozić mieszkańców? Gdy pyta mnie ktoś spoza Łodzi co tu można ciekawego porobić, to nie mam zbyt rozwiniętej odpowiedzi, która pokierowałaby osoby w miejsca których nie ma nigdzie indziej. W tym momencie miasto to przede wszystkim murale, elektrociepłownia EC1, Piotrkowska i Manufaktura, które spokojnie można "obskoczyć" w jeden w weekend, a taki Festiwal Światła jest raz w roku. Pytanie: co potem?