Lech Wałęsa, który jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych, znów opublikował serię tweetów, w których odnosi się do słynnej teczki "Bolka". Twierdzi, że wie, na czyje zlecenie spreparowano materiały.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Były prezydent napisał, że zgłosi zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu przestępstwa. Zdaniem Lecha Wałęsy, Czesław Kiszczak nie mógł mieć przygotowanych takich teczek. Był przesłuchiwany w tej sprawie pod przysięgą w Instytucie Pamięci Narodowej, a protokoły istnieją właśnie w IPN – napisał były prezydent na Twitterze. Wałęsa twierdzi, że Kiszczak nie mógł napisać listu przewodniego w jego sprawie.
Przypomnijmy, że prezes IPN Łukasz Kamiński opublikował list generała Kiszczaka z 1996 r. do szefa Archiwum Akt Nowych. W tym dokumencie Kiszczak informuje, że załącza dokumentację pokazującą przebieg współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. Kamiński opublikował pismo, mimo że Kiszczak wyraźnie prosił, by zrobiono to dopiero pięć lat po śmierci Lecha Wałęsy.
W kolejnym tweecie Wałęsa rozwija tę myśl i pisze, że jeszcze raz należy przesłuchać Marię Kiszczak. A także "grafologicznie sprawdzić, kto napisał list przewodni i przygotował tę prowokację". Jak powiedział, już wie, kto to wykonał i na czyje zlecenie. Wałęsa ma zbierać w tej sprawie dowody i kompletować świadków.
W kolejnym wpisie na Twitterze Wałęsa wyraża się w dość enigmatyczny sposób, że "obecne otoczenie Kiszczaków" zgłosiło się do niego z ciekawą propozycją. I dodaje, że jeśli "Pani Kiszczakowa" nie ujawni prawdy, jak powstały teczki, to on sam to zrobi. Puentuje, że sprawa została sfingowana i jest prowokacją.