
Sytuacja bardzo przypomina tę z lipca. Wówczas też w środku nocy przepychano przez parlament ustawy zmieniające system sądownictwa. Też towarzyszyły temu protesty i też policja na protestujących miała tę samą metodę – wylegitymować, spisać, zaproponować mandat, a w razie odmowy skierować sprawę do sądu.
REKLAMA
W sumie podczas wczorajszego protestu przed Senatem policja wylegitymowała 54 uczestników demonstracji. Jak poinformował Polską Agencję Prasową rzecznik Komendy Stołecznej kom. Sylwester Marczak, siedem osób zdecydowało się przyjąć wręczony mandat. 38 osób odmówiło i one staną przed sądem – policja skieruje w ich sprawie wnioski o ukaranie w związku z tamowaniem ruchu.
– Prowadzone są też dwie sprawy w związku z naruszeniem nietykalności funkcjonariusza publicznego – poinformował Marczak. Chodzi o dwójkę policjantów: jeden z funkcjonariuszy doznał urazu nogi i trafił do szpitala; funkcjonariuszka natomiast doznała urazu nadgarstka. – W obu przypadkach zostało to spowodowane naporem osób na barierki i tym samym na stojących za nimi policjantów. Ponadto policjant został kilkukrotnie kopnięty w nogę – słowa rzecznika KSP przytacza PAP na swoich stronach internetowych.
Wnioski o ukaranie za tamowanie ruchu to metoda, jaką policja stosowała także podczas lipcowych protestów przeciwko forsowanej przez PiS reformie sądownictwa. We wrześniu pisaliśmy o sprawie doktora z SGH, który dostał wezwanie w związku z blokowaniem ruchu w niewielkim zaułku w okolicach Sejmu ok. godziny 3 w nocy. I bez znaczenia było to, że żadnego ruchu samochodów wówczas nie było. Były za to tłumy protestujących.
Wczoraj demonstrantów – szczególnie w porównaniu z lipcem – było niewielu. Organizacja Obywatele RP szacuje, że maksymalnie w proteście wzięło udział ok. 2 tysięcy osób. Dane policyjne mówią o ok. 800 uczestnikach.
źródło: pap.pl
