Larwa pasożyta z gatunku Dracunculus medinensis
Larwa pasożyta z gatunku Dracunculus medinensis Fot. Dr. Mae Melvin / CDC / http://en.wikipedia.org/wiki/File:Dracunculus_medinensis_larvae.jpg / PD

Od dawna prześladował ludzi w wielu rejonach świata. Wróg nazywa się Dracunculus medinensis, albo robak gwinejski (guinea worm). Dziś, dzięki wielkiemu wysiłkowi wielu osób, brakuje już tylko miesięcy do kompletnego wytępienia pasożyta.

REKLAMA
Carter Center, organizacja byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Jimmy'ego Cartera, w zeszłym roku przekonywała, że "zbliżamy się do wytępienia ostatniego na ziemi robaka gwinejskiego". Dziś już wiemy, że bardzo szybko dojdzie do realizacji tych zapowiedzi. W 1986 roku odnotowano 3,5 miliona przypadków zarażenia, w 2011 – 1060, a w tym roku, do tej pory – zaledwie pięć.
Robak gwinejski, czy Dracunculus medinensis, jest znany ludzkości od tysięcy lat. Pierwsze znane wzmianki o nim pochodzą z egipskiego papirusu z 1550 roku przed naszą erą, ale robak może być starszy od wynalazku pisma.
Robak jest idealnie przystosowany do pasożytowania na ludziach. Jego larwy czekają na swoje ofiary w mikroskopijnych skorupiakach (widłonogach), żyjących w wodzie. Po wypiciu takiej wody, Dracunculus medinensis rozwija się w człowieku i tam rozmnaża przebijając się potem przez układ pokarmowy. Samice, które dorastają do metra długości, schodzą potem najczęściej do nóg, i tam przebijają się. Pasożyt powoduje ogromny ból podczas przemieszczania się pod skórą (może on wyłączyć człowieka z życia – pracy czy nauki – na nawet trzy miesiące). Innymi utrudniającymi życie objawami gorączka, nudności i wymioty. Rana po przebijającej się samicy może też zostać zakażona innymi bakteriami. By złagodzić ból, ludzie często chłodzą ranę w wodzie, gdzie pasożyt może roznieść kolejne pokolenie. I cykl się zamyka.
Wojna z pasożytem
W 1988 roku były prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Jimmy Carter odwiedził wioskę, gdzie małe dzieci cierpiały przez tego pasożyta. Postanowił wtedy, że jego organizacja zajmie się chorobą.
UWAGA! Następne zdjęcie drastyczne

Pod przewodnictwem Carter Center, rozpoczęła się zakrojona na międzynarodową skalę wojna z robakiem. Swoje szable dołożyły inne organizacje (Światowa Organizacja Zdrowia, amerykańskie rządowe Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób, UNICEF oraz fundacja Billa i Melindy Gatesów), jak również w miarę swoich możliwości, afrykańskie państwa.
Leku na pasożyta nie wynaleziono. Trzeba było więc inaczej poradzić sobie z problemem. Prewencja polega przede wszystkim na uczeniu ludzi jak się nie zarazić – dzięki gotowaniu wody, albo jej filtrowaniu. Z drugiej strony uczono i kontrolowano, by już zarażeni nie wchodzili do wody, i nie roznosili dalej pasożyta. Dużym ułatwieniem jest to, że robak gwinejski zaraża tylko człowieka i przenosi się tylko przez wodę. Utrudnieniem działań były z kolei prawdziwe wojny, między innymi ta w Sudanie.
Jeśli po trzech latach, w miejscu gdzie ostatnio stwierdzi się zarażenie, nie będzie przypadków zachorowań – robak zostanie uznany za eradykowanego. Stanie się pierwszym pasożytem, którego ludzkość pozbyła się całkowicie. Wcześniej udało nam się wygrać w pełni z dwoma chorobami wirusowymi – czarną ospą (w 1980 roku) i księgosuszem (chorobą bydła; w 2010 roku). Jesteśmy też bliscy pokonania choroby Heinego-Medina czyli polio. Dzięki szczepionkom w Europie nie było przypadku tej choroby od dekady. Walczymy także, choć mniej skutecznie, np. z malarią, odrą, czy różyczką. Tej szlachetnej wojnie zagrażają niestety pseudonaukowe teorie dotyczące rzekomej szkodliwości szczepionek, czy "mądrości ludowe" nakazujące przejść chorobę za młodu. Przez te czynniki, mimo lat tępienia pasożytów, wirusów i bakterii, niektóre z nich powracają nawet w krajach wysoko rozwiniętych.