
Na prawicy trwa spór o to, kto zasługuje na miano leminga. Miejski nuworysz z wiejskim rodowodem? Czy może wieśniak bez grosza w kieszeni?
REKLAMA
Tekst Roberta Mazurka z "Uważam Rze" stał się impulsem do poszukiwań prawdziwych lemingów i do sformułowania definicji zjawiska zwanego na prawicy "lemingozą". Nawet tam nie ma jednak zgody co do tego, kogo właściwie należy uznać za leminga. Trwa spór, a im dalej w las, tym bliżej do wniosku, że lemingiem nie jest już tylko wyborca PO.
Czytaj także: Tygodnik portretuje lemingi, jako głupki ze wsi. Ułóżmy razem alfabet moherów [Waszym zdaniem]
Dla Mazurka sprawa jest jasna. Leming to inaczej korpoludek, którego bilbią jest TVN 24, a świątynią IKEA. To ten, kto przyjeżdża ze wsi do miasta i za wszelką cenę chce ukryć słomę wystającą z butów lansując się w Starbucksie. No i najważniejsze - co cztery lata głosuje na Platformę Obywatelską.
Okazuje się jednak, że definicja leminga nie jest tak oczywista, jak kreśli ją Mazurek. Prawicowy bloger Rybitzky pozwolił sobie na sprzeciw, formułując własną teorię lemingozy, która nieco odbiega od poglądu publicysty "Uważam Rze". Tak pisze Rybitzky na swoim blogu:
"W prawdziwe bagno pakują nas nie korpoludki, ale te lemingi, które żyją za grosze i na zakupy ruszają co najwyżej do Biedronki. Ci mieszkańcy dawnych PGR-ów na Pomorzu i Mazurach - tych regionów, gdzie PO ma równie wielkie poparcie, jak w opisywanym przez Mazurka Miasteczku Wilanów"
A więc leming to już nie mieszkaniec miasta z wiejskiem rodowodem. To wieśniak, który ciuła grosze od pierwszego do pierwszego. Reprezentant "PO-pgrowskiego ludu".
Czytaj także: Głosujesz na Platformę lub oglądasz TVN24? Sprawdź, czy nie jesteś lemingiem i nie utoniesz w Bałtyku
"Oni gazet może nie czytają, ale oglądają za to TV (której dziennikarze już wiadome prawomyślne gazety czytają) i dają sobie tłoczyć wszelką propagandę. A jeśli nawet nie chcą się ruszyć do urn w opdowiedniej chwili"
Wątpliwości może budzić tylko jedno: czym się różni ubogi mieszkaniec dawnego PGR-u z Mazur i Pomorza od tego z Podkarpacia? Rybitzky sprytnie pomija fakt, że ten drugi także czerpie informacje z Wiadomości TVP o 19:30 albo z Panoramy, żyje za grosze i z oszczędności zaopatruje się w Biedronce. Różnica jest tylko taka, że głosuje nie na PO, a na PiS.
Według definicji blogera, popegeerowski ludek z Podkarpacia także jest wiec lemingiem. Tyle że pisowskim, a nie platformerskim.

