Monika Olejnik powiedziała ostatnio, że "lemingi wierzą w samobójstwo, a patrioci w zabójstwo". O lemingach często mówią prawicowi publicyści: Łukasz Warzecha i Rafał Ziemkiewicz. Interpretacji tego, kim są lemingi, powstało mnóstwo. Na ich temat wiadomo jedno: do najmądrzejszych nie należą. Ale kim dokładnie są?
Wierny widz TVN24, czytelnik "Gazety Wyborczej" lub bardziej ogólnie – wyborca Platformy Obywatelskiej. Definicji lemingów powstało sporo i trudno jednoznacznie stwierdzić, kto lemingiem jest, a kto nim nie jest. Określenie to szczególnie upodobali sobie prawicowi publicyści. Używają go, najczęściej, w odniesieniu właśnie do elektoratu PO. Kim więc dokładnie są osławione lemingi?
Bezrefleksyjni
By jednak nie wkraczać na grząski grunt dywagacji – szczególnie, że naszemu serwisowi daleko od nazywania kogokolwiek lemingiem, niezależnie od wydźwięku tego słowa – postanowiliśmy spytać Rafała Ziemkiewicza o definicję tego słowa. – To osoby, które tak jak zwierzątka nie kontrolują swoich przywódców i nawet jeśli prowadzą je oni w przepaść, to one idą za nimi – wyjaśnia publicysta. A bez porównania do zwierząt: – Osoby chemicznie wyprane z podejrzliwości wobec tego, co słyszą, szczególnie od władzy – dodaje Ziemkiewicz. Znany pisarz wspomina, że pierwszy raz dowiedział się o zachowaniach tych sympatycznych zwierzątek z książki "Tajemnice lemingów".
Zostawiając jednak zwierzęcą retorykę, wróćmy do polityki. Szerzej kwestię tę rozwija Łukasz Warzecha na Salonie24. "Leming to osoba łatwo sterowalna, przyswajająca bezrefleksyjnie podsuwane jej przez media schematy, przy czym całe mistrzostwo manipulowania lemingiem polega na tym, aby był przekonany, że wyraża własne, głęboko przemyślane opinie" – czytamy w tekście publicysty "Faktu". Warzecha dodaje też, że lemingi gubią się w trudnych sytuacjach, kiedy nie ma wiadomo kto mówi prawdę i ma rację. "Musi wtedy poczekać, aż któryś z ośrodków kreowania opinii poda mu gotowca (może to być TVN24, „Gazeta Wyborcza” bądź oficjalny czynnik w postaci choćby rzecznika rządu)" – wskazuje dziennikarz. Jak więc widać, zarówno TVN24, jak i
"Wyborcza", załapują się do mitu o lemingach.
Bez żartów
Z kolei według miejskiego słownika slangu, leming to "człowiek, który bezkrytycznie wierzy w to, co usłyszy w telewizji, albo przeczyta w internecie i przyjmuje to wszystko bez żadnego zastanowienia, uważa się przy tym za mądrego. Głupek". Ewentualnie, miejski słownik proponuje też definicję leminga jako "osoby, która kupuje, bierze i uważa tak samo jak inna osoba". Nie da się jednak ukryć, że określenie to upowszechniło się dzięki podziałowi na PiSiaków i Platformersów. Za czasów SLD i AWS wyzywano się po prostu od postkomuchów i maryjnych, ale jak widać – nowe podziały wymagają nowej nomenklatury.
Jak więc wygląda życie leminga? Zapewne jest on przedstawicielem tak zwanej klasy średniej, zbyt zajęty zarabianiem pieniędzy, by dostrzegać poważne załamanie polskości i próby zdradzenia naszego kraju przez rząd. Ewentualnie może to być młody człowiek, w wieku do dwudziestu lat, któremu mózg wyprała telewizja – wiadomo jaka. Niewątpliwie miłośnik Adama Michnika i Donalda Tuska. Uważa Platformę Obywatelską za Jedyną Słuszną Tarczę, chroniącą Polskę przed Złym Małym Bratem. Za największe zagrożenie dla Polski uważa partię Prawą i Sprawiedliwą. Swoje informacje o świecie czerpie tylko z mainstreamowych mediów, dzięki czemu na przykład wie, że piłkarze zjedli śniadanie. Na spotkaniu ze znajomymi rozmawia na poważne tematy: o tym, że poseł Niesiołowski starł się z Ewą Stankiewicz albo o problemach gospodarczych – czyli tym, że rodzice zapomnieli mu dać kieszonkowego. No i, przede wszystkim, uważa się za niesamowicie światłego i wyedukowanego, bo właśnie kończy dziennikarstwo na UW, żeby za parę lat móc zostać członkiem "medialnego establishmentu", jak chociażby Monika Olejnik. Karierę na pewno zrobi, bo inteligencji dodają mu Ray-Bany, przez które patrzy, choć nie widzi. I oczywiście nie wie, że jest lemingiem, bo gdyby wiedział, to przecież nie głosowałby na Platformę.
Niesłuszny mit
A skąd w ogóle wzięło się to pojęcie? Od małych gryzoni, licznie zamieszkujących północną Europę, Azję i Amerykę Północną. Mają od 7 do 15 centymetrów długości, ważą najwyżej 110 gram i mają przyjemną, długą i puszystą sierść. Żywią się roślinami, a ich zdjęcia błyskawicznie rozczulają wszystkich miłośników przytulnych zwierzątek.
Jakim cudem więc lemingi znalazły się w dyskursie polityczno-społecznym? Otóż
przypisuje im się mit, jakoby lemingi popełniały masowe samobójstwa, skacząc w przepaść, najczęściej do morza – w trakcie wędrówek migracyjnych. Źródła naukowe jednak obalają tę tezę. Lemingi bowiem potrafią pływać i dlatego, podczas migracji, gdy napotykają przeszkodę wodną, po prostu próbują ją pokonać. Nie zważają jednak na opłacalność takiego przedsięwzięcia i część z nich po prostu umiera. Trudno jednak mówić o masowych samobójstwach, głupocie, czy bezrefleksyjności wobec swoich przywódców. Ale przecież od poważnych publicystów nie można wymagać, by znali się na biologii – szczególnie, gdy określenie to zaczęło żyć własnym życiem.
Mit ten został wykorzystany w filmie "White Wilderness" Disneya – to tam pokazano domniemane "masowe samobójstwa". Kilkadziesiąt lat później, za sprawą śledztwa telewizji CBC, okazało się jednak, że film ten był jednym wielkim kłamstwem. Niestety – stereotyp się utrwalił, czego dowiodła popularna gra komputerowa "Lemmings". Trzeba było w niej bezpiecznie przeprowadzić do końca grupę bezmyślnych ludzików z zielonymi włosami, które same z siebie potrafiły tylko iść do przodu. Wówczas jednak mit o lemingach jako zwierzętach bezmyślnie dążących do samozagłady na dobre zapisał się w naszych głowach.
Czy jesteś lemingiem?
Mit ten znajduje swoje odzwierciedlenie w dzisiejszym języku debaty politycznej. W umysłach niektórych prawicowych działaczy – czy to polityków, czy dziennikarzy – leming to zapewne każdy, kto głosował na PO. Karmi się wiadomościami z Najlepszej Telewizji Informacyjnej w Polsce oraz gazety Adama Michnika, a każdą informację i opinię tam przekazaną przyjmuje za prawdę objawioną.
Chociaż trudno to zbadać, można podejrzewać, że pojęcie "lemingów" upowszechniło się na prawicy tuż po przedterminowych wyborach parlamentarnych w 2007 roku. Wtedy to 6 milionowe stado lemingów udało się do urn i wybrało Platformę Obywatelską na swoją władzę, ku niechybnemu upadkowi Rzeczpospolitej (czwartej). Od tamtej pory regularnie kilka milionów Polaków (choć nie wiadomo, czy nazywanie ich Polakami jest słuszne – mogą być przecież ukrytą opcją niemiecko-rosyjską, tak jak politycy, których wybrali) daje się manipulować podłym mainstreamowym mediom i "zdrajcom narodu" z rządowego obozu.
Oczywiście, lemingi nie wiedzą, że są lemingami – na tym cały trick w manipulacji polega. Świadomi "lemingowatości" większej części polskich wyborców są tylko Prawdziwi Polacy. Prawdziwi Polacy wiedzą, że oczywiście lemingami nie są. Skąd? Wiedzą i już. Bo ich media mówią prawdę, a te mainstreamowe kłamią. Koniec i bomba, a kto czytał ten leming.