Jak mówi, do końca wierzyli z mężem w to, że dziecko będzie
lekarzem albo prawnikiem. – Do końca mieliśmy nadzieję, że zdarzy się cud i wszystko będzie w porządku – opowiada. Jednak potrafili potem zaakceptować to, że dziecko ma zespół Downa. Zrobili wszystko, by zapewnić mu środowisko do rozwoju. Grają razem w gry planszowe, czytają Radkowi
książki. Anna poświęciła się dziecku całkowicie, w tym celu porzuciła pracę w korporacji. Dziś jednoznacznie puentuje: Radek uratował mi życie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – mówi Anna Jaki. Dlaczego? Przewiduje, że gdyby nie narodziny dziecka, przez pracę w korporacji wylądowałaby w szpitalu psychiatrycznym z depresją.