
Trzy kobiety w wieku 17-19 lat z podkarpackiej Tryńczy zaginęły w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Nastolatki spotkały się z dwoma mężczyznami. W piątek strażacy wyłowili z rzeki Wisłok wrak daewoo tico, w którym, jak się później okazało, była cała piątka. Znajomy tragicznie zmarłych opowiedział o najbardziej prawdopodobnej wersji tragedii.
REKLAMA
Podkarpacka policja poinformowała, że w wyłowionym z rzeki Wisłok tico znajdowały się zwłoki nastolatek z Tryńczy: Klaudii Burej, Anny Nagórnej i Dominiki Nagórnej oraz dwóch towarzyszących im mężczyzn w wieku 24 i 27 lat. Tym samym potwierdził się czarny scenariusz, na jaki policja wskazywała już w piątkowe popołudnie, gdy strażacy odnaleźli w Wisłoku pojazd, w którym ostatni raz widziano te trzy młode kobiety.
Teraz głos zabrał znajomy nastolatek i mężczyzn, z którymi podróżowały one samochodem. – Większość oskarża chłopaków. Niesłusznie – powiedział Wirtualnej Polsce mężczyzna, który odniósł się tym samym do spekulacji internautów, którzy pisali, iż dziewczyny mogły zostać porwane lub napadnięte.
– Znam ich wszystkich osobiście od lat. Oni sami też znali się od dawna i lubili. Chłopaki na pewno nic im nie zrobili – zapewnił mężczyzna, który jest mieszkańcem Tryńczy. Jego zdaniem przyczyny należy upatrywać w chwili nieuwagi i nadmiernej prędkości. Nie wierzy też w to, że nastolatki uciekły z domu. Nie mogły zrobić tego rodzicom, bo były mądre, poukładane i świadome – twierdzi mieszkaniec Tryńczy.
Internauci sugerowali też, że któryś z mężczyzn mógł być pod wpływem alkoholu i narkotyków. Mieszkaniec Tryńczy uważa taką wersję za bardzo mało prawdopodobną. Wstępne wyniki sekcji zwłok mówią o zatonięciu.
źródło: Wirtualna Polska
