
Politycy kłócą się o Mazury. Rząd i PO są za tym, by rozszerzyć tam park narodowy i chronić przyrodę. Samorządy i PiS twierdzą zaś, że poszerzanie terenów chronionych to zagrożenie dla gospodarki i przemysłu. Na co postawić na Mazurach? Ekologię czy rozwój biznesów? I czy dbanie o przyrodę naprawdę wyklucza rozwój gospodarki?
Obecnie, gdy ministerstwo chce poszerzyć jakiś park narodowy, musi mieć na to zgodę lokalnego samorządu. Bez tej zgody niemożliwe jest przeprowadzenie zmian. Projekt obywatelski ustawy, którego pomysłodawcą jest m.in. Greenpeace, zakłada, że samorządom odebrano by to prawo weta, a zostawiono jedynie możliwość opiniowania do ministerstwa.
Lokalne władze na Mazurach, popierane przez PiS, nie chcą zgodzić się na wprowadzenie tej ustawy.
Ich koronnymi argumentami przeciwko są dwie rzeczy: "zamach na wolność" samorządów oraz fakt, że poszerzenie terenów objętych ochroną spowoduje ograniczenie inwestycji w regionie, a tym samym – ogólne spowolnienie gospodarcze w tych okolicach.
Poseł Jerzy Szmit z Prawa i Sprawiedliwości w swoim oficjalnym oświadczeniu odnośnie tej ustawy pisze: "Niestety, oznacza to również bardzo poważne ograniczenia i niedogodności dotykające różnych stref życia oraz działalności gospodarczej".
Politycy Platformy twierdzą jednak, że ochrona środowiska nie koliduje z robieniem biznesu. – Dziś i tak w pobliżu parków narodowych nie ma zazwyczaj ośrodków przemysłowych. Nie ma konfliktu między interesem gospodarczym, a ochroną przyrody – twierdzi wiceszef komisji ds. ochrony środowiska Andrzej Litwiński.
– Oczywiście, jestem za tym, by inwestować w rozwój gospodarki, przemysł, ale raczej nowe technologie, naukę, a nie klasyczną produkcję – wskazuje poseł Litwiński. Jak podkreśla, nie wyobraża sobie, by na Mazurach powstała na przykład huta.
Z tym, że ekologia wchodzi w drogę gospodarce, nie zgadza się również Greenpeace, jeden z pomysłodawców ustawy. Jak mówi nam Jacek Winiarski, rzecznik organizacji, "w wielu miejscach da się połączyć rozwój gospodarczy i ochronę przyrody". – Przykład w dolinie Rospudy pokazał, że interesy lokalnych społeczności, rozwijanie infrastruktury i
Stanowisko samorządowców wynika głównie z leków, fobii i stereotypów, że ochrona przyrody to zacofanie, które ogranicza inwestycje. A to nie jest prawda.
Lokalne władze nie są skore do zmian, bo to oznaczałoby dla nich wytężoną pracę, a nierzadko – także koniec prywatnych interesów. Tak było właśnie w Białowieży, gdzie na terenach wskazanych do ochrony przez ministerstwo, dokonywano wyrębu lasu. – Stanowisko samorządowców wynika głównie z leków, fobii i stereotypów, że ochrona przyrody to zacofanie, które ogranicza inwestycje. A to nie jest prawda – dowodzi Winiarski.

