
Zdaniem socjologa, PiS odniósł w 2015 r. wyborczy sukces, bo Jarosław Kaczyński wreszcie posłuchał specjalistów od marketingu politycznego. W swojej kampanii bowiem jego partia nie zaoferowała nic innego niż wcześniej. Różnica była taka, że w wyborach z pierwszego planu zniknęli ci, którzy byli nie do zaakceptowania przez większość. "Skoro mogło to zagrozić zwycięstwu, schował i siebie, i Antoniego Macierewicza, i Smoleńsk. W to miejsce sztab stworzył dwa marketingowe produkty - Beata Szydło i Andrzej Duda. Wyjęci z trzeciego szeregu. Perfekcyjnie doskonali" – wyjaśnia Jakub Bierzyński, tłumacząc dlaczego była premier i obecny prezydent byli idealni do tego, by wyborcy kupili produkt z szyldem Prawo i Sprawiedliwość, choć przez lata go nie kupowali.
"Ulepieni z gliny dokładnie tak, jak chcieli wyborcy. Dokładnie tacy, jak wyszło w badaniach. W formie i w treści. Zaprogramowani.
Beata Szydło to?
– Kobieta z małego miasteczka, katoliczka, matka księdza. Ani ładna, ani brzydka, przeciętna. Mówi do nas jak matka do dzieci. Czasem stanowcza, ale ogólnie miła i ciepła.
Andrzej Duda?
– Figura wzięta z kursów socjotechniki. Ma nawet nazwę: 'Idealny zięć'. Jak już wiemy, czego chcą wyborcy, to wystarczy to ubrać w słowa."
"Kilkanaście osób siedzi w sali; pokazujemy im np. przemówienia, żeby zbadać, jak odbierają 'naszego' lidera. Często puszczamy je bez głosu. Bo przecież 70 proc. komunikacji to odbiór gestów i mimiki" – zdradza Bierzyński, który współpracował z Nowoczesną do słynnego kryzysu w tej partii wywołanego wyjazdem Ryszarda Petru na Maderę z posłanką Joanną Schmidt.
– "(...) zacznijmy od tego, że nikt nie wie, jakie są naprawdę wyniki poparcia. Sondaże w Polsce obarczone są ogromnym błędem. Próby, na których przeprowadza się u nas badania, są niereprezentatywne.
Z czego to wynika?
– Robi pan sondaż polityczny. Ponad 70 proc. ludzi, do których pan zadzwoni, odmówi rozmowy. Właśnie reprezentatywna próba się rozpadła. A 70 proc. to jest w Polsce standard. Żeby próba wyniosła
tysiąc osób, musi pan zadzwonić do czterech tysięcy.
A brakujące trzy tysiące?
– Odmowa odpowiedzi jest skorelowana z poglądami politycznymi. Ludzie wstydzą się przyznać, że na kogoś głosują. Z tego powodu przez lata PiS było partią niedoszacowaną.
A dziś?
– Jest raczej odwrotnie. Zwolennicy PiS chętniej uczestniczą w badaniach. Mają poczucie misji! Zaś strona demokratyczno-liberalna jest zdemobilizowana i rozbita: 'E, nie mam czasu gadać z ankieterem. Mam się przyznać, że głosuję na PO? Bez sensu'".