Proboszczowi z Koszalina w sieci ktoś wytknął, że podczas kolędy zaglądał do koperty i wyrzucał staruszce, że 20 złotych, które do niej włożyła, to zdecydowanie za mało przy jej emeryturze. – Gdy widzę, że naokoło jest bieda, to mówię: "dziękuję bardzo, macie swoje potrzeby". Nigdy w życiu nie zaglądałem do koperty podczas kolędy. Najczęściej są one zaklejane i trudno byłoby zobaczyć, co jest w środku. My na kolędzie jesteśmy tylko gośćmi, którym nie wolno niczego żądać – zapewnia w rozmowie z naTemat proboszcz Kazimierz Bednarski z Parafii Świętego Ducha w Koszalinie.
W internecie zawrzało po tym, jak jedna z internautek opisała rzekome zachowanie proboszcza z Koszalina podczas kolędy. Jak wynika z relacji, którą opublikowała na zamkniętej grupie "Mama w mieście Koszalin", duchowny miał zganić starszą kobietę za zbyt mały datek. Gdy staruszka wytłumaczyła, że daje "tylko" 20 zł, bo dopiero co pochowała męża, a musi wykupić masę leków, padło pytanie ile ma emerytury. Następnie duchowny miał pouczać swoją parafiankę, jak powinna dysponować 1,4 tys. zł. Nie udało nam się dotrzeć do kobiety, która miała od duchownego usłyszeć te słowa.
W kancelarii wspomnianej parafii słyszymy, że medialne doniesienia to zwyczajne "oszczerstwo". – Proboszcz tyle ludziom pomaga. Jak idzie do domu i widzi, że jest bieda, to nawet koperty nie weźmie. Wyobraża sobie pani, by ktoś wszedł do domu po kolędzie i otwierał kopertę przy ludziach? To są takie oszczerstwa, że coś okropnego – mówi naTemat pracownica kancelarii. A następnie łączy z proboszczem Parafii Ducha Świętego w Koszalinie, Kazimierzem Bednarskim.
W internecie jedna z parafianek opisała, że ksiądz zaglądał do koperty podczas kolędy i stwierdził, że 20 złotych, które się w niej znalazło, to zdecydowanie za mało przy emeryturze w wysokości 1,4 tys. zł. Co ksiądz na to?
Droga pani, ja jestem od biednych ludzi. Ja im rozdaję pieniądze, a nie patrzę, co jest w kopertach. To jest bzdura, to nie jest prawdą. Jestem wrażliwy na ludzką biedę.
Czyli jak ksiądz widzi, że w domu się nie przelewa, to nie bierze koperty?
Dokładnie tak, gdy widzę, że naokoło jest bieda, to mówię: "dziękuję bardzo, macie swoje potrzeby". Nigdy w życiu nie zaglądałem do koperty podczas kolędy. Najczęściej są one zaklejane i trudno byłoby zobaczyć, co jest w środku. My na kolędzie jesteśmy tylko gośćmi, którym nie wolno niczego żądać.
Czyli pieniądze w kopercie to tylko dobra wola parafian?
Tak, to tylko dobra wola parafian. I od żadnego mojego księdza nie słyszałem, że ktoś włożył do koperty za mało.
Co więc ksiądz robi dla ludzi ubogich?
Niech pani przyjdzie i zobaczy, ile pieniędzy rozdaję. Nie mam żadnej pensji, wszystko rozdaję. I mam na to dowody. Mamy sklep, aptekę. Wie pani, że życie kręci się wokół spożywki i lekarstw. I te produkty ludzie mają u nas albo za 1 złotówkę, albo o połowę taniej. Wydajemy też co pół roku, co kwartał talony. Miesięcznie przeznaczamy na to 20 tysięcy złotych. Nad tym wszystkim czuwa prawnik i mamy na to dokumenty.
W sieci można przeczytać, że ksiądz "topi grube miliony".
My jesteśmy ciągle w stanie budowy, więc rzeczywiście w ciągu 37 lat utopiliśmy sporo pieniędzy. Ale przecież one nie pochodzą od ludzi. Od nich mamy może jakieś 15 procent i to głównie idzie na Kościół. A na takie inwestycje, jak chociażby szkoła, to parafianie nic nie dali.
Użył ksiądz słowa "utopić". Ono może mieć negatywne konotacje.
Tak, wiem, to słowo może mieć negatywne skojarzenia. Nie jestem ekonomistą. Ale jeśli chodzi o finanse, to mamy tu Radę Ekonomiczną, w której zasiadają fachowcy. Natomiast ja z pieniędzmi nie mam do czynienia. Dwa, powtarzam, że gdyby pani tu była i zobaczyła, co się pobudowało... By utrzymać szkołę, to postawiłem taki ośrodek nad morzem. Też za kilkanaście milionów złotych. Parafianie przecież nic na to nie dali. Ja nigdy nie wołam od nich żadnych pieniędzy.
To skąd ksiądz miał pieniądze na ten ośrodek?
Korzenie mam socjalistyczne, bo mam swój wiek. Na różne sposoby pozyskuję pieniądze: piszę książki, mam wykłady na uniwersytetach. I zarabiam w jakiś inny sposób. Jak jeszcze były te Demoludy, to w Berlinie mnie potrzebowali do pewnych prac. Jest to mój ciężki zarobek. Poza tym, non stop jeżdżę z rekolekcjami, misjami.
Dokąd ksiądz jeździ?
Po Polsce, ale i do Austrii, Niemcy. A jednocześnie jestem idealistą, a idealiści to ludzie konkretni. No i też mi pomagają inni dobrzy ludzie.
Ten ośrodek nad morzem jest typowo turystyczny?
To jest 2,5 hektara działki. Tam był pałac z początku 20. wieku. Poźniej Polacy postawili tam budynek na 120 łóżek, a nasza parafia wybudowała kolejny. Skanalizowaliśmy go, ogrzaliśmy. To ładny ośrodek. Ale mój kolega kardynał Nycz skierował do mnie pismo, by to wszystko przekazać kurii. Więc w tej chwili należy to do kurii. Tam mogą zatrzymać się turyści. Mieliśmy tam też zielone szkoły.
Ksiądz o sobie mówi, że jest żebrakiem, a podobno jest jednym z najbogatszych duchownych.
Nie mam nic. W tej chwili w banku mam 3,7 mln zł długu.
Na co ksiądz zaciągnął ten dług?
Ostatnio budowaliśmy drugą szkołę, oczywiście pożyczkę zaciągnęliśmy za zgodą biskupa. Systematycznie ją spłacamy, a ponadto mamy zabezpieczenie w postaci 15-hektarowej działki.
U księdza w parafii jest cennik usług?
Absolutnie nie ma. Ja nie jestem pracownikiem kancelarii. Zatrudniam w niej 80 osób na umowę i około 20 wolontariuszy mam. To jest zakład.
No dobrze, to gdybym chciała wziąć ślub i przyszła w tej sprawie do księdza, to ksiądz wystawiłby mi rachunek i powiedział: "poproszę za to tyle i tyle"?
Żaden ksiądz nie pracuje w kancelarii, tam pracują osoby świeckie. Ale absolutnie nie ma takich rozmów.
Pojawił się także głos, że ksiądz nie wydaje pozwolenia na chrzest czy inne sakramenty, jeśli mają one odbywać się w innych parafiach?
Wszystkim daję takie pozwolenia. Jeśli tylko to tłumaczy, że mamy polecenie od księdza biskupa. Prawdziwy Kościół to biedny Kościół. Ale jeżeli ode mnie biorą na lekarstwa, na życie, a idą gdzieś indziej, to możemy dyskutować. Ale żebym komuś bronił, to nie. Trzeba pamiętać, że sakramenty są udzielane w swoich kościołach. I to jest polecenie kurii i episkopatu. Jakiekolwiek są prośby, to ja wszystkim daję, czego potrzeba.
Podobno ksiądz się dobija na kolędę nawet przed 22:00.
Możliwe, bo ja po kolędzie chodzę do 22:00. Są przecież ludzie, którzy pracują na zmiany i proszą, by ich odwiedzać nawet po 22:00. Więc nie jest tak, jak w socjalizmie, że do 15:00, a potem już wolne.