
Ktoś powie, że to zbyt proste. Być po prostu wiernym prezesowi partii i na tym zbudować potężną pozycję. Ale taki jest Marek Suski, nowy szef gabinetu politycznego premiera – to wykapany Przemysław Gosiewski. Dziś PiS odnosi największe sukcesy w swojej historii, ale trzeba pamiętać, że Suski wiernie trwał przy prezesie PiS wtedy, kiedy jego ówczesną partię stać było tylko na zimne, nieoświetlone salki. To właśnie tam kierował garstką polityków PC w Radomiu. Od tego wszystko się zaczęło.
REKLAMA
– Ile lat zna pan Jarosława Kaczyńskiego? – pada pytanie dziennikarza "Newsweeka". – Będzie ponad ćwierć wieku – mówi Suski. – W 1990 roku zobaczyłem, jak ogłasza w telewizji powstanie Porozumienia Centrum. Nie zastanawiając się długo, wsiadłem w autobus do Warszawy i pojechałem się z nim spotkać. Po powrocie założyłem koło partii w Grójcu i tak to się zaczęło – wyznaje. I dodaje, że nigdy nie zwątpił w Kaczyńskiego, a jak doskonale wiemy, polityczne losy prezesa PiS po 1989 roku układały się w myśl zasady "raz na wozie, raz pod wozem".
Do "Solidarności" Marek Suski nigdy się nie zapisał. Dlaczego? – Nie odpowiadało mi, że zakładali ją ludzie, którzy dziś pasowaliby do Ruchu Palikota – mówi "Newsweekowi". Dopiero Porozumienie Centrum, pierwsza partia Jarosława Kaczyńskiego, była miejscem, gdzie zaczął się politycznie spełniać. Co ważne, trwał w niej nawet, gdy ta wypadła z parlamentu.
Przyjeżdżał wtedy do Jarosława Kaczyńskiego na polityczne zebrania przy piwku, a w Radomiu spotykał się z garstką działaczy w zimnych salkach bez światła i prądu. Gdy formuła PC wyczerpała się, Kaczyńscy założyli Prawo i Sprawiedliwość, płynąc na fali popularności, jaką zapewniła nominacja Lecha Kaczyńskiego na ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. Jarosław zapamiętał wierność Suskiego w najtrudniejszych czasach.
Suski projektuje pierwsze logo PiS, a gdy partia potrzebuje wziąć kredyt na kampanię, jest w wąskim gronie działaczy, którzy w zastaw dają swoje domy. Działa niczym Przemysław Gosiewski w Świętokrzyskiem, mozolnie rozbudowując od zera struktury PiS w Radomiu. – Radom przez lata był czerwonym miastem, a Suski uczynił z niego jedną z naszych twierdz. Marek ma opinię brutalnego i twardogłowego działacza, ale w Radomiu jest wcieleniem łagodności. Połknął wszystkie prawicowe środowiska, włącznie z inteligencją katolicką, chadekami, centrystami. Zbudował takie PiS, jak mnie marzy się od lat – mówi "Newsweekowi" jeden z partyjnych gołębi.
Prezes takich polityków potrafi wynagradzać. I Suski w obecnej kadencji Sejmu jest już jednym z najważniejszych polityków PiS. Pełnił funkcję szefa komisji skarbu, zasiadał w komisji ds. Amber Gold i faktycznie kierował klubem PiS, bo Ryszard Terlecki scedował na niego dużą część obowiązków.
Ale w wielkim błędzie tkwią ci, którzy myślą, że Suskiego w rządzie zainstalował sam Kaczyński. To był sprytny pomysł Mateusza Morawieckiego, który chciał pokazać liderowi partii, że nie ma nic do ukrycia, biorąc sobie na współpracownika "największe gumowe ucho z Nowogrodzkiej". Morawiecki nie ma żadnego zaplecza politycznego i to właśnie obecność Suskiego ma mu w tym pomóc. Co i rusz do premiera dobijają się posłowie PiS, chcąc mu wcisnąć kandydatów do spółek skarbu państwa i to właśnie Suski, który zna jak nikt inny partyjny aparat, ma ich okiełznać.
Tekst pochodzi z najnowszego wydania tygodnika "Newsweek".
źródło: "Newsweek"
