Mityczni "amerykańscy naukowcy" co jakiś czas publikują szokujące badania, które przekuwają nasze wady w zalety. Artykuły idą w świat i ludzie z dumą chwalą się w mediach społecznościowych tym, do czego w normalnych warunkach, by się nie przyznali. Tym samym przeczą głównej tezie badania, ale nie tylko tu leży socjolog pogrzebany.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Nie wiem kto w tym zjawisku jest gorszy: naukowcy, którzy dodają ideologię do pewnej korelacji, ludzie, którzy łechtają własne wybujałe ego, czy może media, które to publikują (czasem również znajomi z redakcji). Hitem internetów są zawsze artykuły dotyczące negatywnych cech osobowości połączonych z inteligencją, a następnie wytłumaczone w logiczny sposób. No chyba, że to ja jestem głupi i ludzie wrzucają takie rzeczy jako mema.
Tak, sporo mam znajomych, którzy co chwilę wrzucają takie rzeczy - i to z naprawdę dużych, poważnych portali, nie tylko lifestylowych. I serio w to wierzą. Ba! Sam czasem sprzedaję takie naukowe wnioski jako anegdotkę na imprezie. Ludzie oczywiście przytakują i potwierdzają "Faktycznie, coś w tym jest, bo sam tak robię" – mówią, "A przecież jestem inteligentny" – dopowiadają sobie w głowie. Bo przecież badanie przeprowadzili mądrzy ludzie.
Badania jak horoskop
Wnioski z tych rewolucyjnych prac naukowych nie różnią się od przyszłości czy osobowości wyczytanej ze znaku zodiaku. Pomijając to, że podobno znaków jest więcej niż myślano, widziane przez nas gwiazdy mogą już dawno nie istnieć (ale jeszcze dociera do nas ich światło, bo są bardzo daleko), a zasada nieoznaczoności Heisenberga neguje determinizm, to i tak trzeba być naprawdę ufnym, by wierzyć, że nasz los jest zapisany w gwiazdach i nie mamy na nic wpływu. Abstrahując od tego, że horoskopy są pisane przez zwykłych ludzi.
O ile same gwiazdy mogą mieć wpływ na ludzi (jak np. nasze Słońce), o tyle niektóre badania naukowe to już totalny stek bzdur. Ileż widziałem tekstów z University of Coś-tam lub Science College Skądś-tam lub branżowych czasopism, które opierają się na maleńkiej grupie osób.
Jesteś leniwy=jesteś inteligentny Od aktywności fizycznej wolisz leżenie na kanapie? Według naukowców z Florida Gulf Coast University to także może być dowód na inteligencję. Zbadano motywację poznawczą 80 ochotników i podzielono ich na dwie grupy – 'myślicieli' oraz 'nie-myślicieli'. Następnie badacze przez tydzień monitorowali ich aktywność fizyczną. Ochotnicy przydzieleni do grupy 'myślicieli' znacznie chętniej stawiali na rozrywki umysłowe, podczas gdy 'nie-myśliciele' nudzili się szybciej i wybierali aktywność fizyczną. Czytaj więcej
Powyższy tekst pochodzi z tego artykułu fpiec.pl, ale w źródle podaje: Metro.co.uk, The Independent. Pomijając grupę 80 (!)osób, to prawdziwy leń nie wziąłby udziału w badaniu, bo by mu się nie chciało. W niektórych artykułach nawet nie jest podawana liczba osób, wystarczy nazwa instytucji bądź gazety po angielsku i to już załatwia sprawę.
Nie tylko bogaty w soczyste wyrazy słownik jest oznaką wysokiej inteligencji. W "Psychology Today" pojawiły się wyniki badań, które udowadniają, że osoby z wyższym IQ mają zwyczaj później kłaść się spać. Do takich przyzwyczajeń przyzali się m.in. BarackObama, Karol Darwin, Winston Churchill, Keith Richards czy Elvis Presley. Jeśli lubisz przesiadywać w nocy, to znajdujesz się w imponującym towarzystwie. Czytaj więcej
To fragment artykułu z Buisness Insidera - oczywiście w podanym źródle nie ma danych o próbie, albo są gdzieś ukryte głęboko, bo wstyd. Schemat jest prosty: atrakcyjna lub kontrowersyjna teza i do tego jakieś tam liczby i tabelki z byle jakiego źródła. Oczywiście można się doszukać też innych teorii spiskowych w stylu "wielkie korporacje fałszują badania, by wymusić na konsumentach pewne zachowania", ale powodów jest wiele. Np. pośpiech przy realizacji i interpretacji, by być pierwszym.
Moja ulubiona błędna korelacja to ta dotycząca yerba mate. Do tej pory ludzie myślą, że picie jej powoduje raka, bo tak wykazały badania poświęcone tej roślince. "Rozpoznano jednak również inne nałogi, takie jak palenie tytoniu i spożywanie alkoholu, które to nałogi są ściśle powiązane z kulturą tych regionów, jako czynniki mające znaczący wpływ na wyniki tych badań" – to fragment obszernego opisu badań z WIkipedii. "Każdy, kto pije wodę, umiera" - to podobny związek przyczynowo-skutkowy. Przemilczę już celowo fałszowane badania jak te dotyczące szczepionek i autyzmu.
Nie każdy socjolog to kanciarz
Współczuję prawdziwym naukowcom, którzy prowadzą prawdziwe badania, bo przez ostatnie lata, ludzie przestali je traktować poważnie (nie wszyscy - patrz wyżej). – Powiem otwarcie i brutalnie, że te wszystkie badania, o których tu mowa, możemy traktować w kategorii ciekawostki internetowej albo nawet fake newsa, bo nie są realizowane zgodnie ze standardami socjologicznymi i kryteriami metodologicznymi. Niszczą nie tylko autorytet socjologii, ale także nauki jako całości – mówi dr Andrzej Rostocki z Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. I przyznaje, że najgorsze jest to, że te badania nie dotyczą tylko psychologii społeczeństwa, ale też medycyny. I powołują się na nie autorytety w danych dziedzinach.
Wylosowana próba reprezentatywna, czyli grupa ludzi, musi być dobrze dobrana. – Jeśli do większości (60%) nie dotarliśmy np. tych z wyższym wykształceniem lub nam odmówili, to nie możemy brać takich badań pod uwagę. Jakub Bierzyński (socjolog, prezes domu mediowego OMD – red.) pokazał w wielu artykułach, że sondaże przeprowadzane w Polsce są nic nie warte. Często w takich badaniach firmy badawcze podają wielkość próby reprezentatywnej (bez podania jednakże jej operatu), ale nie informują o wielkości próby zrealizowanej, a także procencie jednostek niedostępnych, czyli takich, którzy z różnych powodów z próby założonej wypadli np. odmówili udziału a badaniach – przestrzega przed naiwnością dr Rostocki. Pomijając już to, że ludzie lubią kłamać, przekręcać fakty lub po prostu się wstydzą do czegoś przyznać.
Czy jakiekolwiek badania, sondaże, ankiety mają sens? – Oczywiście. Są badania naukowe przeprowadzone rzetelnie, ale są one traktowane na równi z tymi złymi. Dobre badania socjologiczne przeprowadzone w obrębie nauki zwanej socjologią mają sens – zapewnia dr Rostocki. I tylko prawdziwie inteligentni ludzie będą w stanie je rozróżnić.
Reklama.
Dr Andrzej Rostocki
Sekcja Metodologii Badań Społecznych Polskiego Towarzystwa Socjologicznego
"Jeśli badacz stanie w piątek wieczorem na rogu ulicy, przy imprezowym centrum miasta, będzie pytać o plany co dziesiątą osobę i uzna, że jest to próba reprezentatywna, to niech najpierw się puknie w głowę. To oczywiste, że co dziesiąta osoba będzie podobna do siebie pod względem tego, jak będzie spędzać piątkowy wieczór."