Kinga Kęsik, policjantka z Tucholi, była utytułowaną mistrzynią w fitness.
Kinga Kęsik, policjantka z Tucholi, była utytułowaną mistrzynią w fitness. Fot. Facebook

Nie wszyscy wcześniej o niej słyszeli, nie każdy interesuje się fitnessem, nie każdy wiedział, że taka policjantka pracuje gdzieś w Tucholi, w 20-tysięcznym mieście za Bydgoszczą. Ale dziś kondolencje płyną z całej Polski, a nawet świata, a jej zdjęcia są dosłownie wszędzie. Młodej, uśmiechniętej, wysportowanej, pełnej życia kobiety, którą pokonał rak. Kinga Kęsik zmarła w poniedziałek, miała 32 lata. Poruszenie po jej śmierci jest ogromne.

REKLAMA
Lokalne media, ogólnopolskie, Facebook – wszyscy przekazują tę smutną wiadomość z ogromnym niedowierzaniem, choć wielu słyszy o niej pierwszy raz. Młoda, piękna, wysportowana...Trudno uwierzyć. Kinga Kęsik, policjantka z Tucholi i wicemistrzyni świata w fitness, zdominowała trendy w Google Polska, tak bardzo Polaków poruszyła jej śmierć. "Za szybko, za młodo..." – napisała Policja Polska w komunikacie, który pojawił się na Twitterze.
Przejmujący wpis zamieścił na Facebooku Maciej Ropiak, właściciel Olimpia Fitness Club. Cała branża, jak napisał, wiedziała o jej chorobie. Kinga nie tylko pracowała na komendzie powiatowej w Tucholi, zdobywała też najwyższe laury w fitness i wydawała się okazem zdrowia. "Wyglądasz obłędnie" – tak ludzie komentowali jej zdjęcia z zawodów, które sama zamieszczała w sieci jeszcze trzy lata temu.
"Kinia od dłuższego juz czasu wiedziała, że nie ma najmniejszych szans by wyszła z tego. Kiedy starałem się zaszczepić w niej odrobinę optymizmu momentalnie sprowadzała mnie na ziemię tłumacząc jak rozległe są przerzuty (...). Już dawno pogodziła się z tym, że niedługo odejdzie, przygotowując sprawy związane z własnym pogrzebem, wybierając zdjęcie, oraz przygotowując najbliższych na to co nieuniknione...." – napisał Maciej Ropiak.
Cała Tuchola pomagała
Kinga odeszła o 13.45, o czym kilka godzin później na Facebooku poinformował jej mąż Mikołaj, choć informacja różnymi kanałami wcześniej zaczęła krążyć w sieci.
– Po 16-ej mój telefon zaczął się grzać, dostałem kilkadziesiąt telefonów. Wczoraj to był temat najważniejszy i tak będzie dziś, i pewnie jeszcze przez jakiś czas. Jest niedowierzanie, że to już się skończyło. Kingą żył u nas cały powiat Tuchola. Wszystkich uderzyło, że zdrowa, młoda kobieta zmaga się z taką chorobą. Chyba nie ma osoby, która by jej nie znała. Ona była naszą lokalną bohaterką – mówi naTemat Piotr Paterski, redaktor naczelny Tygodnika Tucholskiego.
Gdy jesienią 2016 roku pojawiła się okrutna diagnoza, cała Tuchola natychmiast rzuciła się na pomoc. Lekarze w Polsce nie dawali szans. Nowotwór żołądka, bez szans na operację. Kinga z Mikołajem szukali pomocy w Niemczech. – Organizowane były imprezy dla ratowania Kingi. Regularne, bardzo duże. Sportowe, koncerty... Na jedną przyjechał nieżyjący już Zbigniew Wodecki. Od rana pędził autem z Krakowa, byle tylko zaśpiewać dla Kingi – mówi Piotr Paterski.
Do dziś pamięta pierwszą zbiórkę na leczenie dla Kingi, w internecie, we wrześniu 2016 roku. – Pamiętam to jak dziś, jak zorganizowano zbiórkę i w ciągu weekendu kwota rosła lawinowo. Przez pierwsze dni uzbierano kwotę 100 tys. zł, która była potrzebna do jakiegokolwiek leczenia. Pomoc rozrastała się w niewiarygodnym tempie – mówi.
Piotr Paterski

Wydaje mi się, że to Kinga była początkiem, gdy akcje charytatywne zaczęły nabierać wielkiego rozmachu, może z wyjątkiem jednego przedsięwzięcia poprzedniego. W ludziach coś się obudziło. Wcześniej akcje też były, ale czegoś takiego, że ludzie rozmawiają o tym na ulicach i tym żyją, nie pamiętam. A w przypadku Kingi tak było. Teraz mamy chłopczyka, który walczy z białaczką. Potrzebuje 1.2 mln zł. I też akcje działają.

Spełniła dwa marzenia
Na każdej imprezie widać było policjantów. – Byli bardzo zaangażowani. Widać było jak bardzo to przeżywają. Widziałem zdjęcia z policyjnej Wigilii w 2016 roku. Kinga była na niej główną bohaterką – mówi.
Praca w policji była dla niej marzeniem od dziecka i w 2006 roku udało jej się zrealizować. W 2013 roku opowiedziała o tym policyjnej gazecie. Pracowała z młodzieżą, podobno z nieletnimi miała bardzo dobry kontakt, po mieście krążą opowieści o tym, jak kogoś sprowadziła na dobrą drogę.
Kinga Kęsik, z d. Szweda

"W Policji chciałam pracować od zawsze. Nie wiem, skąd się to wzięło, nie mam żadnych tradycji rodzinnych. Naoglądałam się filmów i spodobała mi się ta praca. Chciałam mieć mundur, broń. Zrealizowałam swoje marzenia i już prawie siedem lat służę w Policji". Czytaj więcej

Drugim marzeniem był start w zawodach kulturystyki i fitness. I to też zrealizowała. W zawrotnym tempie, co sama przyznała, było dla niej zaskoczeniem, bo wcześniej sportem szczególnie się nie zajmowała.
"Do pracy chodziłam z reklamówką pełną jedzenia"
Na siłownię poszła za namową Mikołaja, chłopaka, potem męża, który ma uprawnienia instruktora kulturystyki i fitness, i dostrzegł w niej potencjał. Zdrowo się odżywiała, wszystko podporządkowała treningom. I to też najbardziej uderza dziś ludzi, że taka osoba, w takim wieku, i w takim momencie życia, przegrała taką walkę.
– Rano ćwiczyłam w domu na rowerku treningowym, potem był omlet, a następnie sześć obiadków – ryż, mięso, najczęściej drobiowe i warzywa do woli. Do pracy chodziłam z reklamówką pełną jedzenia. Koledzy nabijali się – ty to wszystko zjesz? Ty na pewno jesteś na diecie? A ja w okresie najbardziej intensywnych treningów byłam co dwie i pół godziny głodna! – opowiadała gazecie policyjnej. Również o tym, jak Mikołaj był cały czas obok – to on przygotowywał posiłki, razem ćwiczyli. Artykuł nosi tytuł "Marzenia się spełniają".
"To jest nasze wspólne marzenie"
W 2016 roku, gdy diagnoza była już znana, Kingę i Mikołaja odwiedził Zbigniew Stonoga. "Jest wspaniałą policjantką, do której zaprowadził mnie uratowany przez nią człowiek" – napisał i nagrał poniższy film.
– To jest nasze wspólne marzenie, bym wyzdrowiała – mówią na nim oboje, płacząc. Kilka miesięcy temu wzięli ślub. Wcześniej Kinga znana była pod panieńskim nazwiskiem Szweda.
I tego ostatniego marzenia spełnić się nie udało.