Kapitan wycieczkowca Costa Concordia, Francesco Schettino udzielił wywiadu stacji telewizyjnej byłego premiera Włoch, Silvio Berlusconiego. Schettino tłumaczy się, że w momencie wypadku nie on dowodził nawigacją i to dzięki jego "intuicji i zdolności obserwacji" udało się ostatecznie uniknąć czołówki ze skałami.
Wywiad przypominał raczej mowę obronną kapitana statku, który rozbił się w styczniu tego roku. W katastrofie zginęły 32 osoby, a ponad dwadzieścia uznano za zaginione. Odpowiedzialnością za wypadek obarczono właśnie Francesco Schettino.
Włoch mówi, że jedyne czemu jest winny to temu, że miał odwróconą uwagę. Schettino jednocześnie wyjaśnia, że w momencie uderzenia nie on odpowiadał za nawigację statku, a jeden z oficerów. Kapitan tłumaczy, że to dzięki jego "intuicji i zdolności obserwacji" udało się ostatecznie uniknąć czołowego zderzenia ze skałą - czytamy na portalu Interia.pl.
Francesco Schettino przeprosił, wyraził kondolencje, a samego siebie określił jako "ofiarę całego systemu, tego co się stało". Nie zabrakło także wzmianki o kontrowersyjnej rozmowie z oficerem portu. Kapitan wyjaśnił, że żądania od niego powrotu na statek były niewykonalne.
Dodatkowo zdementował doniesienia, jakoby miał podpłynąć statkiem zbyt blisko skał, tylko dlatego, żeby pokazać z bliska wyspę swojej znajomej.
Kilka dni temu Schettino zbulwersował opinię publiczną zapowiedzią, że jest gotów sprzedać prawa do wywiadu za 50 tysięcy euro. Nie wiadomo jednak, ile i czy w ogóle dostał coś za ten wywiad.
"Musiałbym przepłynąć 300 metrów, to znaczy rzucić się do wody, opłynąć dziób, poszukać trapu sznurowego mając telefon komórkowy, który musiałem zachować, gdyż w tym samym czasie musiałem rozmawiać ze sztabem kryzysowym; robiłem coś bardzo poważnego". CZYTAJ WIĘCEJ