
Reklama.
Na takie zawierzenia dziennikarka Donata Subbotko namówiła Wojciecha Manna pytając go o to, "czego chciałby dożyć". – Żeby tutaj się zrobiło normalnie. Żeby skończył się ten cały cyrk z "dobrymi zmianami". Żeby nie było tego pajacowania kontra Europa – odpowiedział. I dodał, że w tej sprawie "ratuje się wiarą w społeczeństwo, żeby psychicznie się nie rozpaść". – Polacy – ciągle na to liczę – mają w sobie gen buntu przeciwko zbyt bezczelnie moszczącym się panom i paniom – stwierdził Wojciech Mann.
Rozmówca "Gazety Wyborczej" wyraził nadzieję, iż z sytuacją społeczno-polityczną w Polsce będzie niczym z ruchem wahadła. Wojciech Mann czeka więc, kiedy wahadło to wróci po ostatnim wychyleniu się. – Tyle że zaczynam być niecierpliwy, bo mam mało czasu i chciałbym, żeby ten powrót dokonał się na moich oczach. Znowu przypomina mi się mój ojciec, który marzył, żeby ktoś dokopał w tyłek komunistom, ale tego nie dożył – podkreśla.
Przypomnijmy, iż Wojciech Mann jest jednym z niewielu niezwiązanych z "dobrą zmianą" dziennikarzy, którzy pozostali w radiowej Trójce po przejęciu kontroli nad mediami publicznymi przez Prawo i Sprawiedliwość. Sprawia to, iż musi się on mierzyć z coraz ostrzejszymi atakami ze strony partii rządzącej. "Dziennikarz z rodowodem zawodowym z PRL-u, bez cienia zażenowania chałturzący w reklamach sprzętu AGD" – tak o Wojciechu Mannie niedawno wypowiadała się była dziennikarka, a dziś posłanka PiS Joanna Lichocka.
źródło: "Gazeta Wyborcza"