
Pisała o tych, o których wielu zapomina: o wykluczonych, o mniejszościach narodowych czy etnicznych, o ludziach z subkultur. Nie żyje jedna z najwspanialszych polskich reportażystek, Lidia Ostałowska. Zmarła w wieku 64 lat.
REKLAMA
Jej książka "Farby wodne" to arcydzieło – niezwykła opowieść o Żydówce, która trafiła z getta w Terezinie do obozu Auschwitz. Uratowało ją to, że malowała. Najpierw skierowano ją do malowania numerów na obozowych barakach. Gdy barak dziecięcy ozdobiła scenkami z "Królewny Śnieżki", zwrócił na nią uwagę dr Mengele. I dzięki temu przeżyła - została skierowana do malowania portretów więźniów romskiego obozu, co niemieckim oprawcom służyło do badań nad "podrasą".
Za tę książkę Lidia Ostałowska była nominowana do Nagrody Literackiej Nike w 2012 oraz do Nagrody Gwarancje Kultury. A oprócz "Farb wodnych" napisała też "Cygan to Cygan" i "Bolało jeszcze bardziej". Wszystkie te książki wydało Wydawnictwo Czarne, które dziś poinformowało o śmierci reportażystki.
Lidia Ostałowska przez długie lata związana była z "Gazetą Wyborczą". W PRL pisała dla "Przyjaciółki" oraz "ITD", w stanie wojennym została zweryfikowana negatywnie przez władze i nie mogła uprawiać zawodu dziennikarza - współpracowała wówczas z podziemną "Solidarnością".
