Po aferze o "terrorystę", który rzekomo "miał podłożyć bombę na placu zabaw" w jednym z odcinków popularnego serialu TVP, największy hejt internauci wylewają na Artura Żmijewskiego. Ci domagają się, by aktor, który wciela się w rolę tytułowego ojca Mateusza, zabrał głos. – Artur nie ma się z czego tłumaczyć. Nigdy w życiu nie wystąpiłby przeciwko uchodźcom – odpowiada jego menedżerka.
Wzbudzający tyle emocji odcinek "Ojca Mateusza" pierwotnie miał zostać wyemitowany w marcu, ale widzowie TVP zobaczą go już dziś. – Jak się rozpoczął ruch medialny na ten temat, to telewizja chce się obronić. Pokazać, że ten odcinek nie ma nic wspólnego z tym, co się pisze – mówi nasz informator.
Ze scenariusza miało wynikać, że jedna osoba zostanie ranna, a miejscowi będą chcieć dokonać linczu na Arabie mieszkającym w mieście od lat. To chrześcijanin, który ożenił się z Polką. Jednak w miarę rozwoju akcji, miało się okazać, że ładunek podłożył Szihab, muzułmanin, który niedawno przybył do kraju. Propozycji roli Szihaba nie przyjął Mikołaj Woubishet, aktor wrocławskiego Teatru Muzycznego "Capitol". – To historia, która gra na strachu wobec uchodźców. I uprawomocnia nieprawdziwą tezę: że uchodźcy mogą być, byle chrześcijańscy, bo muzułmanie podkładają ładunki na placach, gdzie bawią się polskie dzieci. Nie przyjąłem tej roli – powiedział dziennikarzom "Gazety Wyborczej". Znalazł się inny chętny – lubelski aktor Daniel Salman.
Mimo że odcinek serialu nie został jeszcze wyemitowany, to już na jego temat toczy się burzliwa dyskusja. Zarzuca się telewizji i producentom "Ojca Mateusza", że utrwalają stereotypy i straszą Polaków uchodźcami. – Bzdura, tam nie ma żadnych uchodźców. Tam tylko zapowiedziano budowę czy też urządzenie domu dla ewentualnych uchodźców. I podjęto próbę oswojenia sandomierzan z tą myślą. Odcinek zaczyna się od spotkania u biskupa, gdzie toczy się rozmowa na ten temat. Natomiast ich (uchodźców – red.) tam nie ma. I nie zamierzamy tej historii ciągnąć – słyszymy od naszego informatora, który woli pozostać anonimowy.
TVP pokaże serial już dziś
Odcinek zatytułowany "Bezpieczna odległość" (w reżyserii Jakuba Miszczaka) pierwotnie miał zostać wyemitowany w marcu. Ale widzowie TVP 1 zobaczą go już dziś, o godz. 20:25. Nasz informator tłumaczy, że to decyzja TVP. – Produkcja nie podejmuje decyzji o tym, kiedy serial jest emitowany. Te odcinki zostały zrealizowane jesienią i one dawno zostały oddane telewizji – słyszymy. – Oczywiście, jak się rozpoczął ruch medialny na ten temat, to telewizja chce się obronić. Pokazać, że ten odcinek nie ma nic wspólnego z tym, co się pisze – wyjaśnia informator naTemat.
"Inny ojciec Mateusz"
Najbardziej oberwało się Arturowi Żmijewskiemu, który wciela się w rolę tytułowego ojca Mateusza i reżyseruje niektóre odcinki serialu. Internauci wypominają mu reklamę Kas Stefczyka. Przypominają także, że aktor jest ambasadorem UNICEF. "Ja bym się wstydziła zakładać koszulkę @UNICEF panie Żmijewski po takim ohydnym odcinku #InnyOjciecMateusz“ – pisze jedna z nich.
Inni uważają, że Żmijewski powinien zrezygnować z udziału w produkcji TVP. "Wrocławski aktor odmówił zagrania roli muzułmanina, który podłoży bombę na placu zabaw. Co tam robi jeszcze Artur Żmijewski i wielu innych, uznanych aktów?" – zastanawia się Jacek. "Może, oprócz efektu politycznego, ta kompromitacja przyniesie również skutki ‘artystyczne’ i Artur Żmijewski zniknie z ekranu" – pisze na Twitterze Łukasz.
Część internautów apeluje do aktora, by zabrał głos w tej sprawie. Próbujemy się z nim skontaktować, ale odpowiada, że jest na urlopie. Lucyna Kobierzycka, agentka Artura Żmijewskiego, tłumaczy, że aktor nie wyreżyserował tego odcinka serialu. – On nigdy w życiu nie wystąpiłby przeciwko uchodźcom. Nie reżyserował tego odcinka, nie było w nim nic, co uderzałoby w uchodźców – powtarza agentka Żmijewskiego.
To dlaczego pan Żmijewski nie powie o tym publicznie? – Myślę, że Artur nie ma się z czego tłumaczyć i jest to tylko podgrzewanie tematu. Ludzie walczą o Telekamery, a "Ojciec Mateusz" mógłby dostać trzecią... – odpowiada. I zachęca, by obejrzeć dziś serial i wyrobić sobie własną opinię na jego temat.
Reklama.
Informator naTemat
prosi o anonimowość
Kompletną bzdurą jest informacja, że na placu zabaw wybucha bomba. To amatorski ładunek zrobiony przez domorosłego pirotechnika, żeby przestraszyć jednego z bohaterów i zmusić go do wyjazdu za granicę. Cały odcinek jest głęboko obyczajowy. Nie ma tam żadnych uchodźców. Ta społeczność arabska, którą przedstawiamy, to zasymilowani sandomierzanie, mieszkający tam od 20-30 lat, mówiący po polsku, katolicy. Pojawia się tam dwóch czy trzech muzułmanów, ale to nie jest świeża emigracja. To ludzie, którzy mają biznesy, mieszkają tam od dawna. Więc jest to ogromną nadinterpretacją gazety. Główny wątek jest obyczajowy – dotyczy dziecka, którego matka umarła i zajmuje się nim inna kobieta.