Kiedy zobaczyłem i usłyszałem Araba po raz pierwszy, spytałem znajomych: czemu mi to pokazujecie? Na scenie był jakiś zjarany facet, który ledwo mówi i w zasadzie rapuje całkiem całkiem, ale do mistrzostwa było mu daleko. A potem okazało się, że Arab to gwiazda internetu i wszystko dzięki programowi żywyrap.
Żywyrap! to konkurs zorganizowany przez raperów ze znanej grupy Hemp Gru. Najłatwiej można go określić jako hip-hopowy X-Factor, choć dla raperów i jury takie porównanie mogłoby być krzywdzące. W telewizyjnych show chodzi bowiem głównie o słupki oglądalności i lans jury, a uczestnicy najczęściej schodzą na drugi plan. Żywyrap! miał zaś naprawdę wyłonić wschodzące gwiazdy polskiego hip-hopu.
UWAGA!
Poniższy tekst nie ma na celu promowania palenia marihuany czy marihuany w ogóle, chwalenia jej ani pokazywania, że marihuana może być "spoko" i "na luzie". Celem jest wyłącznie zaprezentowanie fenomenu młodego rapera, który przebojem zdobył sympatię fanów rapu.
Żywyrap
Wszystko zaczęło się w grudniu 2012, kiedy to ruszył żywyrap. Wiadomo było, że główną nagrodą jest nagranie albumu w wytwórni Hemp Rec, a w jury zasiądą znane osobistości polskiego hip-hopu. Peja, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Szerszej publiczności znany głównie ze skandalu z pobitym na koncercie chłopakiem, ale trudno odmówić mu zasług dla polskiego hip-hopu, szczególnie poznańskiego. Do tego Wdowa, jedna z niewielu polskich rap-solistek, a także blogerka naTemat, Bilon – członek Hemp Gru, prowadzi też firmę odzieżową Hemp Shop. I do tego Wujek Samo Zło – legenda bitw freestyle'owych, nagrał chociażby znaną wszystkim fanom hip-hopu piosenkę "Baku Baku Skład" z Kalibrem 44.
Taki skład, dość zróżnicowany, miał wybrać nowe gwiazdy rapu. Oczywiście, do programu zgłosiły się dziesiątki ochotników, jedni mniej utalentowani, inni bardziej. Nikt jednak nie podejrzewał, że wyłoni się tam osoba, która podbije nie tylko scenę, ale i serca internautów.
Kim jest Arab?
Takiego obrotu spraw nie spodziewał się też Arab. W eliminacjach, tuż przed swoim występem, młody raper mówił: – To jest fajna impreza, każdy może sprawdzić się na
scenie. Ja na przykład pierwszy raz występuję na scenie.
Arab był ewidentnie stremowany, również w trakcie występu. Choć niektórzy nie mówią o tremie, ale konsekwencji palenia marihuany. Delikatnie mówiąc, Arab mówi mało i nieskładnie. W czasie eliminacji mógł sprawiać wrażenie ospałego, leniwego, by nie powiedzieć: zblazowanego. Sam zainteresowany nie ukrywa zamiłowania do palenia marihuany. Jego styl bycia albo przypada do gustu, albo całkowicie odrzuca. Zaskakująco duża liczba fanów rapu wybrała tę pierwszą opcję. Wykonał wtedy swój chyba najpopularniejszy utwór: "30". Na YouTube "30" zebrał już 600 tysięcy wyświetleń i liczba ta wciąż rośnie.
Jury, które z początku było odrobinę zdziwione i skrzywione, również szybko łapie flow Araba i pod koniec występu na ich twarzach widać uśmiechy. Arab przechodzi dalej, już powoli rozchodzi się w internecie, ale boom na niego dopiero przyjdzie. Pytanie tylko, czy przez muzyczne umiejętności, czy raczej samego rapera.
Marihuana na śniadanie
Dopiero w ćwierćfinale bowiem raper zdobywa popularność. I bynajmniej nie ze względu na swoje umiejętności muzyczne, a… styl bycia. Na Facebooku zaczyna krążyć video, na którym Arab udziela wywiadu przed ćwierćfinałowym występem. Niektórzy komentujący są mu życzliwi, inni go kochają, inni piszą, że to po prostu najarany idiota. Jedno jest pewne: Arab budzi emocje i sporo sympatii. Zapytany o to, czy przysłuchiwał się innym raperom, odpowiada wprost, że tylko trochę, bo był w palarni. Stwierdza jednak, że dzisiaj ma inny podkład i rozbuja publiczność, pomimo swojego "ospałego" stylu.
Arab idzie na scenę, wszyscy spodziewają się kolejnego występu z serii "relaks i marihuana". I, co tu dużo mówić, mniej więcej tak jest. Z jedną tylko różnicą: okazuje się, że Arab potrafi rapować w różny sposób, również całkiem szybko i ma w sobie nawet sporo energii. Przekaz jest wiadomy. Sokół, który wyjątkowo wtedy zastępował Peję w jury, stwierdza z uśmiechem na ustach: – Ciężko mi się ustosunkować, bo nie jaram. Powiem szczerze jak wszedłeś, to wiedziałem, co się święci. Nie jaram, a czułem się jak bym się najarał, może coś w tym jest.
Dość słusznie jednak Wujek Samo Zło zwraca uwagę, by Arab rozszerzył swoje przesłanie. W podobnym tonie wypowiada się Wdowa. Ale oceny jury schodzą na drugi plan w stosunku do wypowiedzi Araba, który zdradza, że na śniadanie jadł płatki z mlekiem, a palona była marihuana. Szczerze i bez ogródek. – Staram się nie być smutny, bo to traci się czas niepotrzebnie – mówi jeszcze po występie Arab. Internauci, nie tylko ci związani z hip-hopem, zaczynają go kochać – za luz, szczerość i styl. Szybko też pojawiają się głosy wskazujące, że pomimo mylącej w pierwszej chwili aparycji, Arab naprawdę potrafi rapować.
Półfinał
I to nie tylko o marihuanie i luzowaniu, jak z pozoru się wydaje. W półfinale Arab uderza w zupełnie inny klimat: mocno podwórkowy, rapuje "śmierć konfidentom"; "nie zawsze mów co myślisz, bo ludzie patrzą na korzyści". Takie przesłanie szczególnie podoba się Peji, który sam reprezentował zawsze taki właśnie podwórkowy, najkrócej mówiąc, nurt rapu.
Bilon prosi jednak o powtórzenie występu. Za drugim razem wszyscy już czują flow: jury i publika. Arab pokazuje się zupełnie od innej strony, a fakt, że z każdym odcinkiem rozkręca się zarówno z techniką, jak i tematyką, tylko zwiększa jego popularność, choć jury ma wątpliwości.
Ostatecznie jednak Arab dostaje się do finału i tam po prostu daje czadu po raz kolejny. Jedne z pierwszych słów jego utworu: "Ej ziom, jaraj się jeszcze bardziej", oddają to, co dzieje się z publicznością: wiadomo już, że Arab, nawet jeśli nie wygra programu, to zostanie jedną z jego największych gwiazd. Szczególnie, że w finale znowu przyspiesza i pokazuje coś nowego. Z jury słychać głos: "To jego najlepszy wykon".
Wielki przegrany
Tak też się zresztą stało – Arab nie wygrał żywegorapu, pokonali go: Korki i Centrum Strona. Całkiem zresztą zasłużenie, bo słuchanie ich – dla autora szczególnie Centrum Strony – to prawdziwa przyjemność. Co by zrobił Arab, gdyby wygrał? Na to pytanie odpowiedział krótko: – Chyba bym się zjarał i cieszył w ch*j.
Kiedy jednak wygrani konkurenci szykowali się do nagrania albumu w Hemp Rec, Arab zdobył inną nagrodę: publiczności. "Jeżeli ktoś w ostatnich latach naprawdę zakręcił sceną, to jest to właśnie Arab" – czytamy na stronie żywegorapu. Dzięki temu 20-latek może nagrać jeden utwór z Wdową i jeden z Bilonem oraz Ero – innym raperem, który występował m.in. z Pezetem. Araba jako laureata nagrody publiczności udostępnia dalej prawie tysiąc osób.
Kolejne tysiące w tym samym czasie lajkują fanpejdż 20-latka. Jego strona na Facebooku powstała w lutym, ale w ciągu dwóch miesięcy Arab ma już ponad 40 tysięcy fanów. Jego kariera rozwija się też w realu: koncertuje sam i z Hemp Gru. Niektórzy się z niego śmieją i tworzą o nim memy, ale Arab śmieje się razem z nimi. Nic dziwnego – w końcu smutki to strata czasu. A powodów do smutku młody raper nie ma na pewno: w ciągu dwóch miesięcy grono jego fanów z 0 urosło do kilkudziesięciu tysięcy.