Fotografował top modelki, obracał się w wielkim świecie mody i miał okładki w najgorętszych magazynach. Dziś robi sesje osobom dotkniętym różnymi chorobami genetycznymi. Rick Guidotii – fotograf, który poszukuje prawdziwego piękna w niestandardowy sposób.
Pamiętacie scenę z „Powiększenia” Antonioniego, kiedy Thomas młody fotograf robi sesję przepięknej i okrutnie chudej modelce? Albo kiedy wpadają do jego domu dwie nastolatki
i błagają go o zdjęcia? Tak jeszcze piętnaście lat temu wyglądało życie Ricka Guidotti. Fotografa mody, który w swoim portfolio ma chociażby sesje Cindy Crowford, Natalie Portman i innych topowych gwiazd.
Fotografował uznane piękno, pracował ze światowej klasy modelkami i pławił się w luksusowym świecie mody. Do momentu, aż zobaczył na przystanku autobusowym w Nowym Jorku piękną dziewczynę, zupełnie inną niż te, które na co dzień fotografował w studio. Miała jasną skórę, niebieskie przezroczyste oczy i długie białe włosy. Była albinoską. Zanim Guidotti zdążył ją zaczepić, wsiadła do autobusu i odjechała. Została po niej jednak myśl, która nie dawała spokoju młodemu fotografowi: „Czym jest piękno?”
Moda albinoska otworzyła Guidottiego na sferę, która do tej pory była dla niego niedostępna. Sprawiła, że zaczął się zastanawiać nad tym jak buduje się kanon urody, co zostaje postawione na piedestale, a co wykluczone. Po powrocie do domu zaczął szukać zdjęć innych osób dotkniętych tą chorobą. Większość z nich była bardzo przygnębiająca. Albinosi, jak okazy z gabinetu osobliwości, byli fotografowani w lekarskich gabinetach, na tle prześcieradeł i w szpitalnych salach. Ich oczy, tak jak kryminalistów, często były zasłaniane czarnym prostokątem. W zdjęciach nie było piękna, które biło od dziewczyny z autobusu, tylko smutek.
Fotograf postanowił to zmienić. Piękności z przystanku nie udało mu się już zobaczyć, ale poznał Christinę i namówił na prawdziwą sesję fashion. Zdjęcia roześmianej, seksownej albinoski ukazały się w magazynie „Life” i obiegły świat. O problemie zrobiło się głośno. Nie to jednak było celem Guidottiego. Jego zdjęcia nie miały zapoznawać nas z chorobą, ale po prostu pokazywać piękno, jakiego do tej pory nikt nam nie pokazywał. Udowodnił, że najważniejsze jest nie to, na co patrzymy, ale jak to robimy.
Kiedy fotograf zaprosił Christinę do studia, dziewczyna była nieśmiała, zagubiona i wystraszona. Kiedy jednak uruchomił światła, wziął aparat do ręki i postawił przed nią
lustro przekonując, że jest cudowna, nagle z kruchego ciała dziewczyny wyszła gwiazda. Wystarczyła odrobina uwagi i szczerości, żeby Christina ośmieliła się i zaakceptowała siebie.
Pierwsza sesja Guidottiego odbyła się piętnaście lat temu. Od tej pory przed jego obiektywem pojawiały się setki osób dotkniętych przeróżnymi chorobami genetycznymi. Ze wszystkimi postępuje w ten sam sposób. Rozmawia, ośmiela i poznaje, a potem fotografuje, z uwagą i przejęciem, jakie dawniej poświęcał największym gwiazdom mody. W końcu piękno nie jest jednowymiarowe. Można znaleźć je tak samo w zgrabnej, zdrowej kobiecie z okładek magazynów, jak i w dziewczynce dotkniętej zespołem Huntera.
Tak przynajmniej uważa Gudidotti, który w wywiadach przyznaje, że swoimi fotografiami walczy o świadome spojrzenie i społeczną akceptację dla inności. Nie fotografuje ułomności, żeby nimi szokować, wywoływać współczucie czy prowokować do zastanowienia nad wartością własnego zdrowia. Chodzi mu to, żeby zwrócić uwagę, że piękno może przybierać wiele postaci. I że najgorsze, co można zrobić to "gapić się". Osoby, na które patrzy się w ten sposób nie są widziane jako osoby. Są niewidzialne albo traktowane jak wybryki natury.
Prace fotografa wzbudzają jednak wiele kontrowersji. Niektórzy uważają, że są tanim chwytem, niemoralnym zagraniem, wykorzystywaniem cudzej słabości dla budowania własnej kariery. Inni podziwiają Guidottiego za odwagę pokazywania ludzi, którzy przez konsumpcyjne, nastawione na wygodną normę społeczeństwo spychani są na margines. Najlepiej jednak pracę fotografa oceniają sami modele, którzy wielokrotnie wyznawali mu, że sesja zdjęciowa odmieniła ich życie.
Znany fotograf niedawno odwiedził Polskę. Podczas konferencji chorób rzadkich w Cedynie pod Kielcami fotografował dzieci dotknięte zespołem Huntera. Zdjęcia, które Guidotti zrobił w Polsce, dołączyły do wystawy, z którą fotograf podróżuje po Europie i Stanach Zjednoczonych. Wkrótce będzie można je zobaczyć na stronie założonej przez artystę fundacji "Positive Exposure".