Spektakularne kariery Bartłomieja Misiewicza, czy Edmunda Jannigera zostały nagle przerwane w związku z politycznymi kłopotami ich mentora Antoniego Macierewicza. Ale za to kariera Przemysława Bednarskiego, 23-letniego szefa gabinetu politycznego ministra Henryka Kowalczyka nabrała ostatnio rozpędu. Przy swoim patronie zyskiwał doświadczenie w ministerstwie skarbu, potem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a ostatnio trafił do resortu środowiska gdzie pełni jedną z najważniejszych funkcji.
Jak zauważył "Super Express”, który monitoruje karierę Przemysława Bednarskiego, ten ambitny polityk z Pułtuska, od początku dobrej zmiany trwa przy Henryku Kowalczyku z PiS i bardzo mu się to opłaciło. Nowy minister środowiska zrobił swojego ulubieńca szefem gabinetu politycznego. Dzięki nowemu zajęciu młodzieniec może liczyć na zarobki w wysokości niemal 8 tys. zł.
Prawie rodzina
Przed wyborami Bednarski dorabiał m.in. jako doradca kredytowy, przy okazji namawiając do głosowania na Kowalczyka. Podobnie jak on pochodzi z okolic Pułtuska (woj. mazowieckie). O jego niemal "rodzinnych" związkach z ministrem pisaliśmy rok temu w innpoland.
Gdy nastała dobra zmiana, trafił najpierw do resortu rolnictwa i został asystentem byłego współpracownika Kowalczyka, wiceministra Rafała Romanowskiego. Potem odnalazł się w resorcie skarbu, nad którym pieczę sprawował przez kilka miesięcy Kowalczyk, a następnie został jego doradcą w KPRM. Tam zarabiał prawie 5 tys. zł, teraz może liczyć na znacznie więcej.
– Wynagrodzenie miesięczne szefa gabinetu politycznego wynosi 7 880 zł brutto – poinformował "SE” resort środowiska.
"W cywilu student"
A co z kompetencjami 23-latka? – Posiada wieloletnie doświadczenie zawodowe, zdobyte w organach administracji rządowej oraz w sektorze prywatnym – odpowiedziało ministerstwo i dodało, że Bednarski posługuje się angielskim i rosyjskim. Młody polityk "w cywilu” jest studentem SGH.
O gabinetach politycznych jako przechowalni różnych "Misiewiczów” pisaliśmy w naTemat wiele razy. Ale warto przypomnieć, że Prawo i Sprawiedliwość gdy było w opozycji składało projekty ustaw likwidujących gabinety, a prezes Jarosław Kaczyński nie widział powodu, by "zatrudniać kilkanaście tysięcy pracowników politycznych, bardzo różnie dobieranych".
Udało się tylko połowicznie, bo w tej kadencji Sejmu posłowie przegłosowali ustawę Kukiz’15 likwidującą gabinety w samorządach.