Niestety, sytuacja Tomasza Mackiewicza przedstawia się coraz gorzej. Akcja ratunkowa himalaisty, który jest uwięziony na wysokości 7400 metrów na Nanga Parbat i jego towarzyszki Elizabeth Revol, rozpocznie się dopiero jutro o ósmej rano (czwarta rano czasu polskiego). Siostra Mackiewicza ujawnia informacje przekazane od żony himalaisty, która jest w kontakcie z Elizabeth Revol.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Sportowe Fakty rozmawiały z siostrą Tomasza Mackiewicza, Małgorzatą Sulikowską, która ma najświeższe informacje od jego żony. Pochodzą z SMS-ów, która wysyła Elisabeth Revol, która wspólnie wyruszyła z nim w celu zdobycia Nana Parbat, a teraz sama schodzi na dół. Revol napisała "idę po pomoc, Tomek wygląda tragicznie". – Mam tylko nadzieję, że Tomek nie powiedział jej: "idź, bo zginiemy razem" – powiedziała Małgorzata Sulikowska.
Jak mówi Sulikowska, Revol i Mackiewicz pozostają bez jedzenia od przedwczorajszej nocy. – Eli na pewno nie wróci do Tomka. Jest zbyt bardzo wyczerpana. Z bazy przynajmniej ją będą mogli zabrać helikopterem i przetransportować do szpitala. Wierzę, że Eli sobie poradzi. Co do Tomka... bardzo chciałabym wierzyć... to twardziel, który z niejednej opresji w życiu wychodził, ale jeżeli szwankuje organizm... Tomek ma problemy z oddychaniem. Jego mózg jest niedotleniony. Jeżeli przeżyje, to będzie cud – powiedziała Sulikowska Sportowym Faktom.
– Mackiewicz ma 0,1 proc. szans. Sytuacja jest beznadziejna. Cztery osoby to tam za dużo nie zrobią – mówi himalaista Ryszard Gajewski w rozmowie ze Sportowymi Faktami, nawiązując do wielkości zespołu ratunkowego, który jutro o świcie ma wyruszyć Polakowi z pomocą.
– Mój mąż miał problemy ze wzrokiem. Kłopoty zaczęły się przy schodzeniu. Wydaje mi się, że Elisabeth podjęła próbę samodzielnej zejścia w dół – mówiła żona Mackiewicza. Himalaiści czekają na pomoc. Najpierw był problem z finansowaniem akcji ratunkowej.
Jednak dzięki pomocy ludzi wpłacających pieniądze, udało się zebrać potrzebną kwotę i helikopter ma wyruszyć jutro o świcie. Oznacza to, że Polak będzie musiał przetrwać noc, bo nie ma szans, by doszedł do bezpiecznej wysokości. Odnalezienie może być trudne, gdyż himalaiści nie mają urządzeń namierzających. Jest też prawdopodobne, że helikopter nie zdoła dolecieć do Polaka, wtedy himalaiści będą musieli dojść do Polaka pieszo.