
Gdy z polskiego nieba leje się żar, na ulice wylegają modowi przestępcy. Prym wiodą panie po 40-tce. Za to w upalnych Włoszech ta grupa prezentuje się zdecydowanie lepiej. Dlaczego?
REKLAMA
Obserwując polskie ulice można odnieść wrażenie, że kobieta po 40-tce zamiast na sukienkę od Prady powinna zacząć zbierać na przysłowiową dębową „jesionkę”. Że zamiast inwestować w swój wygląd powinna finansować zachcianki dzieci. Na ulicach Florencji czy Mediolanu zaskakuje mnie natomiast nieustannie, że najlepiej ubrane są właśnie kobiety „w pewnym wieku”. Paradoks? Wcale nie.
We Włoszech poczucie estetyki wysysa się z mlekiem matki. Ciężko nie wynieść nic z otaczającego z każdej strony piękna renesansowych kamienic czy barokowych kościołów. Do tego mama, która nie dość, że sama, nawet na codziennych zakupach pięknie wygląda, to jeszcze dba o ubiór pociech.
Tymczasem na krajowym wybrzeżu: Totalna prowincja! Relacja z Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach.
Niestety, okres buntu młodzieńczego kładzie rysy na diamencie wyglądu grzecznego dziecka. Niestety, a może na szczęście, bo po okresie wykolczkowanych twarzy, zadeptanych na amen conversów i dziurawych, powyciąganych swetrów przychodzi refleksja, że może jednak ten żakiet mamy od Chanel nie jest taki zły, bo w końcu też trochę postrzępiony… i może , jakby go do jeansów, to nie byłby taki obciachowy?
Zobacz też: CHANEL „New Vintage”. Relacja z pokazu!
Włoskie dziewczyny na studiach już często wiedzą, jak chciałyby wyglądać, nie zawsze je jednak na to stać. Starają się jak mogą, sieciówki łączą z vintage, którego Włochy są prawdziwą kopalnią. Często udaje im się osiągnąć świetny skutek ale to jeszcze nie to.
Później za to jest już tylko lepiej. Inteligentne, wykształcone, z wypracowaną pozycją i świetnym gustem. Silne i świadome własnej wartości. Łączą klasykę z nutką awangardy. Pomimo że często stać je na drogie marki, wiedzą, że mniej znaczy więcej. Że nie złote logo świadczy o zasobności portfela. Inspiracje znajdują w stylu Francki Sozzani - redaktor naczelnej włoskiego „Vogue”, czy bardziej szalonej Anny dello Russo - szefowej japońskiej edycji „Vogue'a”. Dojrzałe mieszkanki włoskich metropolii mają w sobie to coś, co sprawia, że za panią po 40-tce ogląda się niejeden dwudziestolatek. Czy w Polsce będzie kiedyś choć trochę podobnie?