Tomasz Terlikowski twierdzi, że Frondę zaatakowali lewaccy hakerzy, ponieważ portal walczył z "gejowską propagandą". Teraz geje i lesbijki mszczą się i dlatego strona internetowa portalu przestała działać. Zatem trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – homoseksualiści atakują. Czy Polsce grozi gej-zagrożenie?
"Trwają prace techniczne, które mają uniemożliwić lewakom niszczenie wolności dyskusji. Prosimy o wsparcie modlitewne. Nie damy się!" – pisze na swoim facebookowym profilu Tomasz Terlikowski.
Szukajmy w rodzinach Antka
Sprawcą całego zamieszania jest niejaki Antoni Kościuszko. Ci, którzy myślą, że ma on coś wspólnego z Tadeuszem Kościuszko, są w błędzie. Nasz bohater narodowy nie był ani hakerem, ani, tym bardziej, gejem. Antoni Kościuszko, poszukiwany przez Tomasza Terlikowskiego, na pewno łączy w sobie cechy zarówno jednego, jak i drugiego. Lewak ma przecież tylko jeden cel – skompromitować Frondę. – W naszych newsach, komentarzach, a niekiedy w poważnych tekstach pojawiają się absurdalne dopiski, które mają nas ośmieszać – napisał szef portalu.
Pierwsze ataki na portal zaczęły się po tekście Tomasza Terlikowskiego, dotyczącego okładki "Newsweeka". – Haker dopisał w nim, a później z niego usunął fragmenty dotyczące Holokaustu i wrzucania dzieci do komory gazowej. Nie były to moje słowa i nigdy ich nie napisałem. A najlepszym na to dowodem jest to, że w pierwszych godzinach, gdy wpis ten komentował portal naTemat.pl, nie było w nim ani słowa o Holokauście – tłumaczył się Tomasz Terlikowski.
– Widać, że wrogowie polskiej prawicy przyjęli nowe formy walki ze swoimi oponentami ideologicznymi – pisze z kolei portal wpolityce.pl. No tak – skończyła się era bomb. Teraz czas na erę blokad. Portalów oczywiście.
Pamiętacie gejbombera?
To nie pierwszy raz, gdy homoseksualni aktywiści atakują niewinnych obywateli. O gejbomberze słyszeli wszyscy. W 2005 roku, na dwa dni przed drugą turą wyborów prezydenckich, Warszawę obiegła wiadomość o 14 ładunkach wybuchowych w stolicy. Szybko okazało się, że są to atrapy.
Poza sparaliżowaniem miasta, sprawca wysłał mejla z pogróżkami do ówczesnego prezydenta miasta, Lecha Kaczyńskiego. List był podpisany przez nieznane organizacje Gay Power i Silny Pedał. Policja zatrzymała organizatora akcji w 2006 roku. Okazał się nim kierownik jednego z gejowskich klubów. Środowiska prawicowe nie pozostawiły na nim suchej nitki, pomimo, że później okazał się on niewinny. Pisano, że chciał zaatakować polską prawicę. Czyżby gejbomber zamienił się w gejhakera?
Gejzaraza atakuje!
I jeszcze jedno – pod żadnym pozorem nie wolno zapomnieć o gejzarazie. To jej najbardziej boją się prawicowcy. Choć nie występuje ona z imienia i nazwiska, to jej siła jest ogromna. Wiadomym jest, że to zagrożenie dla całej ludzkości.
Nie można więc uczyć dzieci o homoseksualizmie, nie można też o nim otwarcie mówić. Gejzaraza zaraża. Dosłownie. A przy tym jest cwana i perfidna. Zanim się obejrzysz, zaatakuje młodych i przeciągnie ich na swoją "ciemną stronę". I właśnie dlatego trzeba się jej bać.
Podryw na geja
Gejpodrywacz jest najgorszy. Działa z zaskoczenia. Łasi się niczym kot, po czym atakuje. Wie coś o tym Kuba Wojewódzki, który zdradził, że od jakiegoś czasu "nagabuje go" gej, proponując mu spotkanie i wysyłając zdjęcia pornograficzne.
Idąc tym tropem, dla środowisk prawicowych w Sejmie, taką osobą mógłby być Robert Biedroń. Poseł Ruchu Palikota to niewątpliwie zagrożenie dla nieskalanych posłów. W końcu dla niektórych jest w Sejmie homoseksualną zarazą. Podejście do niego grozi chorobą. Homoseksualną, rzecz jasna.
Gej-zagrożenie staje się faktem i zyskuje na sile. Zatem, kto jeszcze zaatakuje polską prawicę?