Reklama.
– Tygodnik "Newsweek" chce przeprowadzać rewolucję seksualną, zniszczyć normalną rodzinę – napisał Tomasz Terlikowski. Dziennikarz odniósł się do najnowszej okładki w tygodniku, która przedstawia dwie lesbijki z ich dzieckiem. – To właśnie redaktor Terlikowski piętnuje takie rodziny i takie dzieci – mówi naTemat współautorka tekstu w "Newsweeku", Renata Kim.
Radzę redaktorowi Terlikowskiemu, żeby chociaż raz porozmawiał z takimi osobami i zobaczył, jak one kochają swoje dzieci. Kobiety z okładki wychowują dziecko jednej z nich z poprzedniego związku z mężczyzną. To nie jest tak, jak może się wydawać panu Terlikowskiemu, że ten chłopczyk jest poczęty z nasienia znajomego kolegi geja i jest kaprysem rozmówczyń, które zapragnęły mieć "dziecko zabawkę". Nie. One naprawdę kochają tego synka. Podobnie zresztą jak i inne pary homoseksualne, wychowujące dzieci, które odważyły się z nami porozmawiać na ten temat.
Często mówi się, że ojciec jest autorytetem i że tylko on może nauczyć dziecka męskości. Jest to nieprawdą. Osobom, które tak twierdzą, w tym także panu Terlikowskiemu, radzę zajrzeć do książek od historii i przeczytać, że podczas zaborów i różnych wojen, to właśnie matki, babki i ciocie wychowywały dzieci. Czy to znaczy, że wychowywały je źle?
W cztery dni wyszukałyśmy osiem rodzin, które wychowują dzieci. One są. I właśnie dlatego o tym piszemy. Chcemy pokazać, że posłowie, wyrzucając projekt ustawy o związkach partnerskich, postępują niepoważnie. Bo właśnie ta ustawa reguluje prawa zarówno osób w związkach heteroseksualnych, które nie chcą brać ze sobą ślubu, jak i prawa osób homoseksualnych.
[Dziecko – red.] nie potrzebuje mamy i drugiej mamy, dwóch kobiet, które mają spaczoną skłonność seksualną, ale kobiety i mężczyzny. Ojca, który może przyjść na dzień ojca i matki, która przytuli. Ojca, który pomoże włazić na drzewo i matkę, która będzie się trzęsła ze strachu. Matki i ojca, którzy nauczą go ról płciowych, a nie „płynnych tożsamości”. Każdy normalny człowiek, każdy normalny, rzeczywiście kochający dzieci homoseksualista to wie. I dlatego nie decyduje się na dzieci. CZYTAJ WIĘCEJ
Zgoda na upublicznienie wizerunku dzieci lesbijek oznacza, że znajdą się one w sytuacji narzędzia, przedmiotu walki. Ono będzie cierpieć, ono będzie znosić dziwne pytania kolegów (a jak jest w szkole czy przedszkolu każdy wie), ono będzie żyło ze stygmatem „lesbijskiej rodziny”.
Jeśli Lis chciał pokazać, jak bardzo nienawidzi dzieci, jak bardzo są mu one obojętne, jak bardzo traktuje je jako narzędzie do prowadzenia rewolucji obyczajowej, jak bardzo chciałby je wszystkie wrzucić do komory gazowej, to właśnie się mu to udało.