Fot. Michał Sierszak / Agencja Gazeta

Dziewiętnaście kobiet, przeciwko którym prokurator Konrad P. prowadził dochodzenia, usłyszało od niego propozycję: umorzenie sprawy w zamian za seks.

REKLAMA
Afera z Konradem P. w roli głównej wybuchła w maju 2010 roku, kiedy to prokurator został aresztowany przez policję. Dlaczego? Ano dlatego, że jednej z kobiet, wobec której prowadził śledztwo złożył co najmniej niemoralną propozycję.
Kobiecie, którą złapano na kradzieży w centrum handlowym zaproponował umorzenie dochodzenia, jeśli ta zgodzi się na seks. Kobieta wyraziła zgodę, ale zanim doszło do kolejnego spotkania opowiedziała całą historię przełożonym prokuratora. Policjanci weszli do jego pomieszczenia służbowego, kiedy Konrad P. w samej bieliźnie czekał na kobietę.
To był tylko początek lawiny. W kolejnych miesiącach prowadząca śledztwo prokurator Agnieszka Goździk dotarła do kobiet, które stawały przed obliczem prokuratora. Aż 18 z nich przyznało, że Konrad P. składał im niemoralne propozycje.
Czy kobiety się zgadzały? Tego nie wiadomo, bo prokuratura nie chce udzielać informacji.
Były współpracownik Konrada P.

Pamiętam go. Dziwny typ. Zamknięty w sobie. Na pewno niezbyt przystojny i niezbyt błyskotliwy w kontakcie z kobietami. Może dopiero poczucie prokuratorskiej władzy dodawało mu odwagi?


źródło: "Gazeta Wyborcza"

Cały artykuł czytaj w "Gazecie Wyborczej"