Kierowcy, którzy decydują się na odmówienie przyjęcia mandatu, muszą się liczyć z tym, że policja może zabrać im prawo jazdy i dowód rejestracyjny. Od razu uprzedzamy: wszystko odbywa się zgodnie z prawem.
Kodeks drogowy przewiduje tego typu sytuacje nawet w przypadku kolizji. Jednak wszystko zależy od decyzji policji. Jeżeli na przykład trafimy na gorszy dzień stróża prawa, to prawdopodobne zostanie nam odebrane prawo jazdy. Tego typu zdarzeń jest coraz więcej w całym kraju – dowodzi tego liczba skarg, jakie wpływają do Rzecznika Praw Obywatelskich. Wynika z nich, że kierowcy (czasowo) tracą prawo jazdy i dowód rejestracyjny, gdy chcą wybrać drogę sądową.
Każda odmowa mandatu kwalifikuje się do odbioru prawa jazdy
Tak było w przypadku pani Ireny; sytuację tę opisuje krakowska "Gazeta Wyborcza". W styczniu doszło do kolizji z jej udziałem. Policjant chciał jej wręczyć mandat na 250 zł, lecz pani Irena odmówiła. – Nie zgodziłam się, bo nie czułam się winna zaistniałej sytuacji. Co prawda wyjeżdżałam z podporządkowanej ulicy, ale to kierowca drugiego auta przekroczył ciągłą linię – opowiada.
Policjant namawiał ją, aby przyjęła mandat, ale pani Irena była stanowcza. Po odesłaniu kobiety do auta, funkcjonariusz oznajmił, że odbiera jej prawo jazdy i dowód rejestracyjny samochodu. – To był dla mnie szok, ale o żadnych negocjacjach nie było już mowy – relacjonuje. Kobieta napisała skargę i obecnie czeka na jej rozpatrzenie. Wciąż nie odzyskała dokumentów.
Okazuje się, że policja w tym przypadku działała jak najbardziej w granicach swoich uprawnień. Dotyczy to wszystkich wykroczeń – i poważnych, i drobnych. Pracownicy Biura Rzecznika Praw Obywatelskich poinformowali, że zamierzają interweniować na policji o zmianę praktyk, które dość mocno mogą utrudnić życie obywatelom.
Poważne konsekwencje za niezapłacenie mandatu
Pisaliśmy niedawno o sytuacji kobiety, która w zeszłym roku miała polecieć do Singapuru. W trakcie kontroli paszportowej na lotnisku w Warszawie została aresztowana przez Straż Graniczną, a powodem zatrzymania był rzecz jasna niezapłacony mandat. Chodziło o sumę jedynie 100 złotych. Ale plany wakacyjne zostały pokrzyżowane...